W czasie ostatnich wakacji, podczas letnich podróży, odwiedzaliśmy z mężem różne zbory. Trafialiśmy na chrzty na wyznanie wiary. Była to okazja do świętowania wraz z nowo ochrzczonymi. Był czas modlitwy o Boże prowadzenie, zaopatrzenie i ochronę na nowe życie. W każdym z tych miejsc mieliśmy okazję rozmawiać o doświadczeniach, jakie były udziałem nowo ochrzczonych. Ponieważ moje rozmówczynie były pierwszym pokoleniem wierzących w swoich rodzinach, ich decyzja nawrócenia spotkała się z niezrozumieniem. Wierność Jezusowi i Bożemu Słowu zderzyła się z drwinami i niechęcią ze strony znajomych i rodziny. Jedna z kobiet samotnie zmaga się z wieloma problemami rodzinnymi i wychowawczymi. Inna spotkała się z odrzuceniem ze strony rodzeństwa i rodziców, i jest traktowana przez nich jak trędowata. Jeszcze inna zmaga się z niezrozumieniem ze strony męża.
Wielu z nas doświadczyło podobnych trudności. Bywaliśmy wielokrotnie odtrącani i niekiedy wręcz wydziedziczani. Wydziedziczani w sensie materialnym jak i emocjonalnym. Pozbawiani wsparcia, pozbawiani więzi rodzinnych.
Tych, którzy uważnie śledzą życie Jezusa ten fakt nie zaskakuje. Bowiem sam Jezus doświadczał odrzucenia, niezrozumienia i wzgardzenia ze strony swojej biologicznej rodziny. Jak czytamy, „krewni… przyszli, aby go pochwycić, mówili bowiem, że odszedł od zmysłów” (Mar 3:21). Innym razem bliscy z rodzinnego Nazaretu, gdzie się wychowywał „wypchnęli go z miasta i wywiedli aż na szczyt góry, na której miasto ich było zbudowane, aby go w dół strącić” (Łuk 4:29).
Jezus bardzo wyraźnie i szczerze uprzedzał swoich naśladowców, że cena uczniostwa jest wysoka. Mówił o liczeniu kosztów. Okazuje się, że podobne doświadczenia, jak my dzisiaj, mieli apostołowie. Mamy wgląd w trudną rozmowę Jezusa ze swoimi uczniami. Piotr, znany ze swojej szczerości, kiedy usłyszał, że bogatemu trudno wejść do królestwa Bożego, zadaje pytanie Jezusowi, „oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za tobą; cóż za to mieć będziemy?” (Mat 19:27).
Przyglądając się tej rozmowie, wspominając swoje nawrócenie i rozmawiając dzisiaj ze świeżo przyjętymi w poczet uczniów Jezusa, dostrzegam prawidłowość. Pozostanie wiernym Jezusowi, pójście za Nim, pociąga za sobą konieczność przewartościowania życia, konieczność pozostawienia swojego ziemskiego dziedzictwa.
Po tym, wręcz szczerym do bólu, pytaniu Piotra - cóż za to mieć będziemy, padają słowa, które niczym balsam spływają na pełne trwogi serca słuchaczy. „…Każdy, kto by opuścił domy albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo dzieci, albo rolę dla imienia mego, stokroć tyle o trzyma i odziedziczy żywot wieczny” (Mat 19:29). W Ewangelii Marka znajdujemy słowa Jezusa, „zaprawdę powiadam wam, nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo, siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie i dla ewangelii, który by nie otrzymał stokrotnie teraz, w doczesnym życiu domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego” (Mar 10:29-30).
Już tysiąc lat wcześniej Dawid w jednym z psalmów pisze o doświadczaniu Bożej ojcowskiej opieki, wykraczającej ponad więzy krwi, „choćby ojciec i matka mnie opuścili, Pan jednak mnie przygarnie” (Ps 27:10).
Jezus wyraźnie obiecuje swoim naśladowcom, że ci, którzy dla Niego stracą biologiczną rodzinę, którzy zostaną wydziedziczeni, otrzymają stokroć więcej. Miłość Boga wykracza poza nasze ziemskie relacje, a Jego dobroć i hojność wykracza poza nasze materialne dobra. Sam Jezus przedefiniował pojęcie rodziny mówiąc: „ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą i matką” (Mar 3:35).
Poznać Boga jako Pana oznacza uznać Jego władzę i pozycję we wszechświecie. Przyjąć Go jako Zbawcę oznacza przyjąć łaskę osiągniętą na krzyżu. Dostrzec w Nim Ojca oznacza uczynić jeszcze jeden krok dalej. Idealny ojciec to ten, który utrzymuje i strzeże. Jak czytamy, „tym zaś, którzy Go [Jezusa] przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego” (Jan 1:12). Jak pisze Paweł, Bóg „przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej” (Ef 1:5). W innym miejscu czytamy, „patrzcie jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy” (1 Jan 3:1). Bóg dowiódł, że jest wiernym ojcem. My powinniśmy pokazać, że jesteśmy pełnymi ufności dziećmi. Pozwólmy, by Bóg dał każdemu z nas to, czego odmawia nam nasza rodzina.
Nasza lokalna wspólnota również ostatnio się powiększyła. Chrzest na wyznanie wiary był wielkim świętem. Pomyślałam o zdrowych rodzinach. Jakże radosnym jest przyjście na świat kolejnego dziecka. Rodzice opiekują się maleństwem, pielęgnują je. Dbają o zaspokojenie każdej potrzeby, tak by dziecko mogło wzrastać w atmosferze miłości. Wszystko po to, by następował prawidłowy rozwój dziecka, by mogło ono dochodzić do pełnej dojrzałości.
Jak jest z nowonarodzonymi duchowo dziećmi Bożymi w naszych wspólnotach? Oczywiście jest radosny czas świętowania na okoliczność chrztu. Są prezenty, jest modlitwa, jest „wyprawka” w postaci Pisma Świętego ze stosownym wpisem. Czy jednak potem uważnie dbamy o wzrost, o prawidłowy rozwój młodszych w wierze? Czy jest troska o regularny pokarm duchowy, o więzi braterskiej miłości?
Ciekawe jest zapewnienie Jezusa, że ci, którzy utracą rodzinę dla Niego, zyskają nową rodzinę. Kogo Jezus miał na myśli? To nie aniołowie z nieba mieli być towarzyszami, przyjaciółmi, braćmi czy siostrami dla nowo narodzonych. To mają być „starsi” uczniowie Jezusa, którzy nauczą tych „młodszych” przestrzegać wszystkiego, co On przekazał.
Po latach chodzenia z Bogiem zyskałam Bożą rodzinę w ludziach z krwi i kości, którzy pomimo braku więzów krwi są moimi siostrami, braćmi, wujkami, ciociami. Jesteśmy tak różni. Zapewne z niektórymi z nich, nigdy nie miałabym okazji się spotkać z powodu pracy, zainteresowań czy podobieństw. Jednak Pan Bóg postawił nas w jednym kościele. Przez swoją zastępczą ofiarę na krzyżu stał się dla nas Zbawicielem, Panem, ale i również stał się dla nas kochającym Ojcem. Bóg uczynił nas swoimi dziećmi. A jak czytamy w Słowie Bożym, „ponieważ jesteście synami, przeto Bóg posłał do waszych serc Ducha swego Syna, który woła: Abba, Ojcze! Tak więc nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem, a jeśli synem, to - za sprawą Boga - również dziedzicem” (Gal 4:6-7).
Nie zostajemy sierotami, które są porzucone przez swoją rodzinę i znajomych. Nie jesteśmy wyrzuceni, wydziedziczeni. Nie jesteśmy zniewoleni. Jesteśmy synami i córkami wielkiego Boga. W naszych wspólnotach możemy wołać wspólnie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie… Stajemy razem, jako wielka rodzina.
Wyrażaj swoją wdzięczność za tych, którzy są dla Ciebie bratem i siostrą, pomimo braku więzów krwi. Podziękuj za ciocie i wujków, którzy są dla Ciebie przykładem wiernych mężów Bożych, którzy uczyli cię chodzenia bożymi ścieżkami. Jednocześnie bądź bratem czy siostrą, ciocią, wujkiem dla młodych. Bądź narzędziem w ręku Boga i stań się „teraz w doczesnym życiu” dla innych dziedzictwem, budując głębokie więzi, dając wsparcie, otwierając dom, dla tych, którzy utracili wszystko z powodu ewangelii.