fbpx

Przyjaciela mam

Samotność szkodzi zdrowiu. Brak przyjaciół ma wpływ na stan naszego zdrowia tak jak palenie papierosów czy otyłość. Takie są współczesne raporty naukowych badań. Donoszą one, że problem samotności dotyka coraz młodsze pokolenia. Coraz częściej właśnie młodych dopada depresja, związana często właśnie z samotnością. Wydawałoby się, że w czasach dostępu do wielu komunikatorów ludzie są bliżej siebie, że mają więcej relacji. I to zwłaszcza młodzi nieustannie zaglądający do swoich telefonów, coś śledzą, odbierają, wysyłają. Wszyscy ze sobą nieustannie rozmawiają. A może jednak nie rozmawiają…

Na społecznościowych portalach roi się od propozycji znajomości. Roi się od zaproszeń na wydarzenia. Wirtualnych znajomych można zdobyć w szybkim tempie. Wystarczy kliknięcie i już ich grono się powiększa. Niektórzy mają dziesiątki, setki znajomych. Jednak, którzy z nich to przyjaciele? Czy faktycznie pod twoim zdjęciem czy relacją wszystkie komentarze, uwagi są prawdziwe i szczere? Czy tak ze sobą rozmawiamy, patrząc sobie w oczy?

O prawdziwych przyjaciół trudno. Tych ponoć poznaje się w biedzie, a przecież nikt dzisiaj się nie chce przyznać do swojej biedy. Na pewno nie na Facebooku. Keep smilling, pokaż się z najlepszej strony, wszystko jest w porządku, pełen sukces. Mały retusz, perfekcyjny makijaż, sztuczny uśmiech. Wszystko, żeby zebrać jak najwięcej polubień. Ale tę wirtualną sympatię dzisiaj można kupić. Polubienia bowiem są już przedmiotem handlu.

Słowo Boże mówi, że „przyjaciel zawsze okazuje miłość; rodzi się bratem w niedoli” (Przyp 17.17). Może zatem warto uczyć się prawdziwej przyjaźni od Tego, który będąc Królem królów, Panem panów, swoich uczniów, prostych rybaków, nazwał przyjaciółmi. U Jezusa widzimy, czym nacechowana jest bezinteresowna przyjaźń. W przyjaźni jest szczerość i otwartość. Na pytanie, „gdzie mieszkasz?”, Jezus zaprasza spontanicznie uczniów do siebie. Spędza z nimi czas. Później mówi „wszystko, co słyszałem od Ojca mojego, oznajmiłem wam” (Jan 15:15). Jezus też mówi o kosztach bliskiej relacji. Padają słowa: „większej miłości nie ma nad tę, gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich” (Jan 15:13).

Czy uczę się od Jezusa? Czy intencjonalnie spędzam czas z ludźmi, których nazywam duchową rodziną? Czy znam ich adresy, a oni mój? A może znamy się jedynie z niedzielnych nabożeństw czy okolicznościowych kościelnych pikników? Czy mam czas, by się zatrzymać nad potrzebą drugiego człowieka, by ten nie był sam. Czy zapłaczę z płaczącym i będę dzielił radość z radującym się?

Podczas przedświątecznych przygotowań pewna kobieta z kościoła, bez samochodu, spoza naszego miasta, zapowiedziała swój przyjazd pociągiem i poprosiła mnie o pomoc w zakupach, w centrum handlowym, w naszym mieście. Pierwszym odruchem była myśl, że to nie jest właściwa pora, bo przecież czekają pierniki, pierogi i domowe porządki… Najłatwiej byłoby zniechęcić ją do przyjazdu. Nie teraz, może ktoś inny, nie mam czasu… Wymówki same się cisnęły. Jednak właśnie kilka dni wcześniej, w gronie kobiet, studiowałyśmy fragmenty dotyczące kościoła, jako bożej rodziny. Czytałyśmy o kościele jako budowli z żywych kamieni. Dyskutowałyśmy o praktycznym wdrażaniu nakazu z listu do Hebrajczyków, by myśleć jedni o drugich, by pobudzać się wzajemnie do dobrych uczynków (Hebr 10:24). Zastanawiałyśmy się jak wyjść poza rutynowe niedzielne znajomości. Kilka dni wcześniej, podczas jazdy samochodem, wsłuchiwałam się też z zaciekawieniem w słowa przedświątecznej audycji radiowej Grażyny Dobroń, zachęcającej do bycia darem dla innych.

Poukładałam więc moje domowe prace tak, żeby mieć również czas na popołudniowe spotkanie z kobietą. Podeszłam do tego z nastawieniem, że wspólnie spędzony czas będzie dla mnie miły. Że właśnie jest czas na zastosowanie. Zakupy poszły nam sprawnie. Wspólnie spędzony czas dał nam wiele radości. Kierując się do wyjścia doszły nas dźwięki muzyki na żywo. Podeszłyśmy więc w stronę sceny, powstałej na okoliczność koncertu zorganizowanego w holu centrum handlowego. Świetne męskie głosy, rytmiczna melodia płynąca ze sceny zatrzymały nas z torbami z zakupami. Po zapowiedzi kolejnego utworu zabrzmiała muzyka w rytmie bluesa: „Alleluja, Alleluja Bóg jest godzien wiecznych chwał...” Okazało się, że ten koncert jest częścią akcji charytatywnej pod nazwą „Dobro jest dobre”, mającej na celu zbiórkę pieniędzy na potrzeby dzieci z rodzin poszkodowanych po nawałnicach w naszym rejonie. Stałyśmy jak oniemiałe. Bo oto popłynęły słowa pieśni o Bogu, Jego dobroci, o łasce. Do akcji bowiem włączyły się chrześcijańskie zespoły i wolontariusze. Zatem tego dnia, nie wszyscy lepili pierogi czy wycinali pierniczki. Nie wszyscy w galerii handlowej byli jedynie z powodu swoich sprawunków.

Pierogi poczekały, pierniki i porządki też. Wybrałam człowieka. To było dobre, radosne popołudnie. Zostałam też ubogacona czasem refleksji. Dając swój czas dostałam tak wiele. Budowanie relacji wymaga gotowości, by w czasie rzeczywistym być z człowiekiem. Nie wystarczają jedynie symboliczne wirtualne symbole polubienia kogoś.

Czy w noworocznych postanowieniach poza zamiarem zmiany diety, zwiększenia aktywności fizycznej, czy planami podróży, zamieszczę też postanowienie bycia darem dla innych? Postanowienie, że czerpiąc z Jego Miłości rozdam hojnie tę miłość innym?

Bowiem już na pierwszych stronach w Słowie Bożym czytamy, że „niedobrze jest człowiekowi, kiedy jest sam” (1 Mój 2:18). Bożym rozwiązaniem na problem samotności jest relacja z drugim człowiekiem. Warto pamiętać, że znakiem rozpoznawczym uczniów Jezusa ma być właśnie relacja. To miłość do ludzi jest miernikiem relacji z Bogiem.

W jednym z felietonów Reginy Brett przeczytałam o codziennej, porannej modlitwie pewnej kobiety, znanej w swoim mieście z pogodnego, przyjaznego usposobienia. „Boże postaw na mojej ścieżce kogoś, komu mogę pomóc, albo kto może pomóc mnie. Decyzję pozostawiam Tobie”. Sama autorka dzieli się swoim wieczornym podsumowaniem dnia w formie pytania samej sobie: „Czy kochałam?”. Jeśli na koniec każdego dnia mówisz „tak”, to takiej samej odpowiedzi udzielisz na koniec życia. A jeśli mówisz „nie”, czeka na ciebie kolejny dzień, żeby to zmienić, doradza autorka.

„Służcie jedni drugim w miłości” (Gal 5:13). „Miłością braterską jedni drugich miłujcie” (Rzym 12:10). „Przyjmujcie jedni drugich” (Rzym 15:7), „Jedni drugich brzemiona noście” (Gal 6:2). „Umiłujcie czystym sercem jedni drugich gorąco” (1 P 1:22).