fbpx

Prawdziwe uwolnienie

Kiedy byłam młodą mamą, macierzyństwo było bardzo ściśle związane z pralką. To pralka bowiem pomagała w utrzymywaniu w czystości niemowlęcych pieluch. Były to oczywiście pieluchy wielorazowego użytku. Pranie pieluch było czynnością, którą należało wykonywać permanentnie. Nie wchodziło w rachubę odpuszczenie sobie prania i odłożenia na jutro. Każda mama miała bowiem ograniczoną ilość pieluch, kaftaników czy śpiochów. Katastrofą była awaria pralki. Była to oczywiście pralka wirnikowa. Nalewało się do niej ciepłej wody, dodawało odpowiedniego detergentu i po włączeniu, właśnie ów wirnik wprawiał wodę w ruch wirowy i w ten sposób umieszczone w pralce rzeczy były prane. Następnie należało wydobyć wyprane rzeczy i bardzo dokładnie wypłukać je, wykręcić z nadmiaru wody i rozwiesić do wyschnięcia.

W tym czasie teoretycznie była już szansa na zakup pralki automatycznej, która zastąpiłaby ten żmudny proces codziennego prania. Jednak panujący kryzys sprawiał, że był to deficytowy towar. Rozsialiśmy wici po całej rodzinie i oczekiwaliśmy, aż komuś uda się ją dla nas zdobyć.

Jedna z kobiet w mojej rodzinie była szczęściarą, bo taką pralkę udało jej się kupić. Będąc u niej, okazało się jednak, że jej dwójka dzieci boi się pralki i w czasie prania, a zwłaszcza wirowania przerażone maluchy uciekają na balkon. Pralka podczas pracy wręcz wyskakiwała ze swojego miejsca w rogu łazienki. Była tak hałaśliwa, że nie dziwiliśmy się reakcji małych dzieci. Nikt nie wiedział, co jest nie tak z tą pralką, bowiem wcześniej nie mieliśmy do czynienia z takim urządzeniem. W końcu znalazł się specjalista od automatycznych pralek. Przy użyciu prostego klucza odkręcił kilka śrub mocujących i usunął fabryczną blokadę bębna, zakładaną przez producenta jedynie na czas transportu. Problem z szalejącą pralką zniknął.

Pisząc te słowa zmagam się z bólem wynikającym z blokady stawów krzyżowo biodrowych w moim ciele. Niewłaściwe ruchy, przeciążenie, czy zła postawa sprawiły, że nastąpiła blokada tych stawów. To paraliżuje normalny ruch i możliwość chodzenia. Na skutek stanu zapalnego wywołuje ból, który uniemożliwia i blokuje moje normalne zdrowe funkcjonowanie. Normalne chodzenie staje się niemożliwe. Potrzebna mi pomoc. Wiem, że to moje utykanie nie jest normalnym trybem pracy mojego ciała. Czuję się jak zblokowana szarpiąca się pralka. Jednak samodzielne szarpanie na siłę mojego obolałego ciała tylko pogarsza sprawę. Nadchodzi fachowa pomoc. Odpowiednie zabiegi fizjoterapeutyczne odblokowują moje stawy i ciało dzięki wyeliminowaniu błędnych odruchów, powoli wraca do swojej zdrowej kondycji. Taka sytuacja jest dla mnie sygnałem, że powinnam pozbyć się niewłaściwych nawyków, że powinnam wprowadzić codziennie profilaktyczny odpowiedni zestaw ćwiczeń chroniących moje ciało.

Jakże podobnie bywa w naszym życiu duchowym. Tak wiele spraw nas blokuje przed życiem w pełni. Utykamy, kuśtykamy potykamy się. Robimy dużo niepotrzebnego hałasu, tak, że ludzie często unikają nas. Szarpiemy się w swoim działaniu nieporadnie.

W Bożym Słowie czytamy o swoim przeznaczeniu „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg abyśmy w nich chodzili” (Ef 2:10). Bóg w swojej łasce ożywia nas i przeznacza do chodzenia w dobrych uczynkach. Chodzenie jest naturalnym zdrowym ruchem. Nie jest bolesnym utykaniem, szarpaniem się. To powołanie do chodzenia w dobrych uczynkach w innym miejscu Pismo Święte określa jako służenie jedni drugim w miłości. Jak pisze Paweł zostaliśmy powołani do wolności, jednak zaraz potem pada ostrzeżenie, by pod pozorem wolności nie pobłażać swemu ciału (Gal 5:13). Tak często niesłusznie wolność jest mylona z samowolą, swawolą, samostanowieniem o sobie, anarchią.

Co nas blokuje w tym chodzeniu w dobrych uczynkach? Co nas zniewala?

W przypadku wspomnianej szarpiącej się pralki należało odkryć prawdziwą przyczynę jej niewłaściwego zachowania. Wystarczyło uważnie wczytać się w instrukcję obsługi przygotowaną przez producenta i usunąć blokadę. W przypadku mojego obolałego ciała fizjoterapeutka odkryła prawdę o warunkach należytego funkcjonowaniu mojego kręgosłupa. Odkryła prawdę o złych nawykach, niewłaściwym sposobie używania mojego ciała, czy prawdę o potrzebie dobrych nawyków chroniących je. Musiałam przyznać się do braku samodyscypliny w dbałości o swoje zdrowie.

Czyż nie jest podobnie w naszym życiu duchowym, czy w relacjach, jakie budujemy? Często jesteśmy zblokowani, zniewoleni złymi odruchami, niewłaściwym sposobem działania, brakiem dobrych nawyków, czy kierowaniem się chwilowymi emocjami.  Często brak nam samodyscypliny koniecznej do codziennego zdrowego życia.

Pewna młoda mama opowiadała, jak z mężem nauczyli swojego małego synka słowa „Alleluja”. Ów dwulatek rozpoczyna swój każdy dzień w okolicach godziny 5.00 radosnym okrzykiem: „Alleluja!”. To poranne dziecięce „Alleluja” skłoniło młodą mamę do refleksji i wyznania, że ona sama nie rozpoczyna tak swojego dnia, spoglądaniem w górę i zawołaniem: „Alleluja!”.

Tak jak ciało każdego z nas wymaga codziennej odpowiedniej gimnastyki, by zdrowo funkcjonowało, podobnie i nasz duch wymaga codziennej dyscypliny zatrzymania się i spojrzenia w górę, by móc chodzić w dobrych uczynkach, by być prawdziwie wolnym.

Przed laty podczas konferencji, pewien wieloletni pastor, wierny w służbie Bogu i ludziom, podzielił się swoim sposobem codziennej duchowej dyscypliny. Dyscypliny, która ma za zadanie utrzymanie właściwego kursu w chodzeniu z Bogiem, w chodzeniu w dobrych uczynkach. Każdego ranka przed wyruszeniem do swoich zajęć prosi Boga o pomoc w czterech sferach życia. Panie pomóż mi być pokornym wobec ludzi zamiast dumnym i wyniosłym. Pomóż mi być ciepłym wobec ludzi, zamiast chłodnym. Spraw bym kierował się wiarą, a nie strachem. Nie daj Panie, by świat zawładnął moimi emocjami. Człowiek ten jeszcze w ciągu dnia i przed snem spogląda wstecz i zadaje sobie kontrolne pytania: Czy nie byłem aby dumny zamiast być pokornym? Czy nie byłem chłodnym wobec ludzi zamiast okazywać im ciepło? Czy podejmując decyzje nie kierowałem się raczej strachem zamiast wiarą? Czy czasami świat nie zawładnął moimi emocjami?

Tak wiele objawów zniewolenia oglądamy dzisiaj. Tak wiele złych sposobów myślenia i niewłaściwych zachowań wkrada się w nasze życie. Żyjemy niejako zblokowani lękami, fałszywymi informacjami, pragnieniem kontrolowania wszystkiego, przypodobania się ludziom zamiast Bogu. Nasze życie jest niczym szarpiąca się zblokowana pralka, czy jak kulejący człowiek z zablokowanymi stawami.

Potrzebujemy uwolnienia od lęku, gniewu, pychy, chłodu.. Gdzie szukać prawdziwej wolności? Pismo Święte jednoznacznie, jako niewolę, określa grzech. Tym, który uwalnia jest Jezus. On wzywa by trwać w Jego słowie. Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie. I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi… Zaprawdę zaprawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu… Jeśli wiec Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie (Jan 8:31-36).

Każdego ranka zanim ruszę do swoich spraw, zanim ruszę do odczytania i odsłuchania wiadomości jakie posyłają mi ludzie i świat, pragnę zatrzymać się, by odebrać wiadomość od Tego, który prawdziwie uwalnia. Alleluja!