Jakiś czas temu pewna kobieta podzieliła się ze mną w rozmowie telefonicznej wiadomością, że do ich grupy biblijnej ma dołączyć nowa kobieta. Prosiła o modlitwę o nią. Jednocześnie miała pewne obawy, co do tematu tego spotkania. Bowiem zgodnie z planem, rozważanie miało dotyczyć ofiarności. Obie zastanawiałyśmy się, czy aby ten temat nie okaże się zbyt niezręczny dla nowej uczestniczki?
Na pierwszy rzut oka, mówienie o ofiarności może się wydawać niezręczne i mało komfortowe. Myślimy też, że taki temat nie jest dla tzw. początkujących, a dla tych bardziej „zaawansowanych”. Rozumiemy, że Dobra Nowina jest o tym, że człowiek świadomy swojej biedy, spotykając Boga, zostaje obdarowany wszystkim, co jest potrzebne do życia. Poznajemy Boga jako Tego, który daje, zaopatruje, wyposaża, karmi, leczy. Tego, który nas ubogaca, a nie zabiera z naszych i tak ciągle nie wystarczających zasobów.
Ciągle pielęgnujemy przekonania, że szczęście bierze się z tego co masz. Jak pisze Max Lucado, jesteśmy przekonani, że „szczęście zależy od tego, co powiesisz w szafie, co zaparkujesz w garażu, jakie trofeum zawiśnie na twojej ścianie, jaki jest stan twojego konta, czego doświadczysz w alkowie, co nosisz na serdecznym palcu albo co serwujesz na kolację”.
W naszej rozmowie o niezręcznym temacie ofiarności, przypomniałam legendę o warszawskim biednym szewczyku, który pragnął szczęścia. Ponieważ był biedny myślał, że znajdzie je w bogactwie. Wyruszył więc na poszukiwanie królewny zaklętej w złotą kaczkę, o której usłyszał od najstarszych, mądrych ludzi w mieście. Kaczkę ukrytą w ciemnych podziemiach jednego z warszawskich zamków, która miała obdarować ogromnym bogactwem tego, który ja odnajdzie. Dzielny szewc odnalazł złotą kaczkę, która obiecała młodzieńcowi ogromne bogactwo pod jednym warunkiem. Miał on przejść próbę, polegająca na tym, że w ciągu jednego dnia wyda, wyłącznie na swoje potrzeby 100 dukatów, które dostał od zaczarowanej złotej kaczki. Zadanie to wydawało się być proste. Chłopak najadł się do syta, dokonał przeróżnych zakupów, wynikających z potrzeb i zaspokajał swoje różne zachcianki. Nadal pozostawały pieniądze w jego sakiewce. Nie miał towarzystwa przy stole. Nie miał obok nikogo, z kim mógłby się dzielić swoją radością posiadania. Napotkany przydrożny żebrak, weteran wojenny wywołał uczucie litości i współczucia wobec biedy, którą szewczyk znał doskonale. Nie był już dłużej w stanie powstrzymywać się przed podzieleniem się tym, co ma. Nie chciał bogactwa, którym nie można się dzielić.
Morał tej legendy jest taki, że pieniądze i majątek w życiu szczęścia nie dają. Mądrość płynąca z legendy o złotej kaczce jest taka, że posiadane bogactwo nie daje szczęścia, kiedy nie można się nim dzielić z innymi. Prawdziwą radość daje możliwość dzielenia się tym, co posiadasz i niesienie pomocy innym. Szczęście bierze się z dawania. Prawdę tę odkrywamy na kartach Pisma Świętego. Jezus powiedział, że „bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, aniżeli brać”. Ktoś powie, że jak się ma 100 dukatów na wydatki w jeden dzień, niczym szewczyk z naszej legendy, to i łatwiej jest rozdawać.
Warto posłuchać, co ma do powiedzenia Salomon, znany ze swojej mądrości. Pisze słowa, które na pierwszy rzut oka zdają się być nielogiczne i niezgodne z ziemską ekonomią. „Jeden daje hojnie, lecz jeszcze więcej zyskuje; inny nadmiernie skąpi i staje się tylko uboższy. Kto jest dobroczynny, będzie wzbogacony!” (Przyp11:24). Słowa te na pierwszy rzut oka zdają się być nielogiczne i niezgodne z naszą ekonomią, która brzmi: kto nie będzie rozdawał i zachowa dla siebie swoje dobra, ten będzie miał i ten ostatecznie się wzbogaci. Jednak Bóg przez Salomona mówi, że zyskuje i jest prawdziwie wzbogacony ten, kto daje i to daje hojnie.
Jak się okazuje, tę zarówno bajkową jak i biblijną prawdę o tym, że samo posiadanie skarbów nie daje szczęścia, potwierdzają również liczne współczesne badania i doświadczenia. Amerykanie, którzy zarabiają ponad 10 milionów dolarów rocznie, deklarują tylko niewiele wyższy poziom szczęścia niż szeregowi pracownicy, których zatrudniają. Pewien profesor Uniwersytetu Harvarda powiedział: Sądzimy, że pieniądze przyniosą wiele szczęścia na długo, a przynoszą go niewiele i to na chwilę. Pieniądze i bogactwa tego świata są rzeczą ulotną. W swoim kazaniu na górze Jezus powiedział „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną”. Żyjemy w zasięgu wielu banków, z wieloma możliwościami inwestowania w lokaty, w obligacje, akcje czy papiery wartościowe. Mamy dostęp do wielu wykształconych doradców, którzy doskonale znają zasady ekonomii, zasady inwestowania. Nasz Pan jednak mówi wyraźnie, że ziemskie rzeczy, ziemskie lokaty są ulotne i niebezpieczne. Najbezpieczniejszą lokatą, najlepszym miejscem gromadzenia skarbów jest niebo. To, co dajemy na poszerzanie Bożego Królestwa jest najlepszą lokatą.
Żeby dać muszę sięgnąć do tego, co mam. Muszę dostrzec, że mam. Muszę dostrzec, że zostałam hojnie obdarowana. Warto widzieć swoje zasoby z Bożej perspektywy. Jak śpiewamy „w nim slaby mocnym staje się, biedny niechaj wyzna, że bogatym jest, gdyż wszystko dał nam Pan…”. Jak pisze Dawid, „Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia” (Ps 24:1). On jest Panem mojego konta. On jest Panem mojego czasu, Panem moich sił, talentów. Jestem zarządcą tego wszystkiego. Za Pawłem zadam pytanie, co masz czego nie otrzymałbyś? (1 Kor 5:7).
Bohater naszej legendy odkrył tę radość w dawaniu, dzieleniu się. Jesteśmy niczym ubogi szewczyk, który będąc bez grosza dostał garść dukatów, talentów i zadanie. Jednak moje i twoje zadanie jest zgoła odmienne od zadania bohatera legendy. Polega ono bowiem na tym, by dzielić się tym, co mam, a nie zaciskać swoje skarby w garściach. Mam pomnażać to, co dostaję przez dzielenie się z innymi, przez lokowanie w Królestwo Boże. W tym szczerym dawaniu, w ofiarności znajdę szczęście, błogosławieństwo.
Bóg przez Słowo chce nas uczyć postawy hojności, abyśmy umieli reagować na cudzą potrzebę. Nie przymusza, daje czas na refleksje. Czytamy, że Paweł, podczas swojej podróży misyjnej, organizując pomoc dla Jerozolimy, przygotowuje serca wierzących w Koryncie do ich ewentualnego finansowego wsparcia. Zachęca, by zawczasu przygotowali zapowiedziany dar, tak, aby ostatecznie on był wyrazem hojności, a nie skąpstwa (2 Kor 9:5). Paweł pisze znamienne słowa „A powiadam wam: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie. Każdy, tak jak sobie postanowił w sercu, nie z żalem albo z przymusu; gdyż ochotnego dawcę Bóg miłuje. A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę”. Dobrze jest badać stan swojego serca. Czy jestem ochotnego serca, czy raczej odczuwam przymus dawania i żal, kiedy daję?
Skoro małe dzieci, z legendy o złotej kaczce, poznają prawdę o szczęściu dawania, to nie obawiajmy się rozważać temat hojności i ofiarności na każdym etapie naszego życia. Temat ofiarności nie jest tematem jedynie zaawansowanych w wierze. Nie jest to lekcja na kiedyś, kiedy będziemy wystarczająco bogaci, należycie zabezpieczeni, czy mocno osadzeni we wspólnocie. Jest to lekcja dla każdego, na każdy czas. Bowiem ze szczerym dawaniem ze swoich pierwocin jest związane wielkie błogosławieństwo. „Czcij Pana darami ze swojego mienia i z pierwocin wszystkich swoich plonów! I będą twoje stodoły wypełnione ponad miarę, a twoje prasy opływać będą w moszcz” (Przyp 3:9-10).