fbpx

Jak siebie samego

Już luty. Można powiedzieć, że Nowy Rok nie jest już taki nowy. Nie jest jednak tak stary, by nie pamiętać już naszych noworocznych postanowień. Ja sama pamiętam kilka, które usłyszałam od różnych osób. Dają się one sprowadzić do słów: w tym roku bardziej zadbam o siebie.

Jedni pod hasłem „zadbam o siebie” myślą o małych i większych przyjemnościach dla siebie, o planowaniu wypoczynku, o rozrywce czy relaksie. Myślą o czasie spędzanym z bliskimi, o wycieczkach, o SPA, o czasie na kawę, o czekoladkach i deserze.

Dla innych zadbanie o siebie oznacza poprawić siebie. Być bardziej wysportowanym, szczuplejszym, zdrowszym. Mamy bowiem świadomość swoich braków. Mamy wyniki badań i lustra, w których możemy się przyjrzeć. Te pokazują nam niedoskonałości fizycznego, często zbyt leniwego, niezdyscyplinowanego ciała. To spojrzenie na siebie prowadzi do wyzwania, by poprawić swoje wyniki, czy wymiary. A to dyktuje nam oczywiście świat. Jeszcze do niedawna kobiece perfekcyjne wymiary to 90x60x90, zatem plany na ten rok to regularne ćwiczenia, właściwa dieta, profilaktyczne badania lekarskie.

Dla jeszcze innych zadbanie o siebie oznacza rozwój intelektualny. Być bardziej oczytanym, być mądrzejszym. Pod hasłem „zadbam o siebie”, kryje się kolejny kurs, czy studia, stąd plany, by wygospodarować czas na wartościową lekturę, na rozwój osobowości, czy rozwijanie swoich talentów.

Inny z kolei, mówiąc zadbam o siebie, myśli o poprawie swojej kondycji duchowej. Dzięki Pismu, jak w zwierciadle, widzimy swoje duchowe niedoskonałości. Widzimy stan swojego serca. Uważne, szczere przyglądanie się sobie odkrywa liczne mankamenty. Nie dość oddana, zbyt mało czasu na modlitwę, stare zranienia nadal żyją, a pojawiają się nowe. Wciąż zdarza mi się obrażać jak dziecko. Bywam jak nastolatka skupiona na sobie, knująca intrygi. Zdarza mi się żądać niecierpliwie, tupać nogami, by postawić na swoim… A przecież wiem, jaki jest wzorcowy wymiar w sferze duchowej. Pismo wyraźnie mówi, by nie pozostawać jak dzieci. Mamy dorosnąć do doskonałości, do męskiej dojrzałości, do wymiarów pełni Chrystusowej. (Ef 4:13-14)

Czy i jak dbać o siebie? Które dbanie o siebie ma sens?

Przed nami lutowe walentynki, zachęcające, by powiedzieć komuś – kocham cię. Kupujemy więc czekoladki w kształcie serca. Robimy prezenty, miłe niespodzianki tym, których kochamy.

Czy i sobie mogę powiedzieć - kocham cię?

Przecież widzę, jaka jestem. Mam przecież lustro, miarę, tabelki. Znam też swoje serce. Przecież właśnie na wiele sposobów planuję poprawę siebie. A jednak czytam w Słowie Bożym o nakazie miłości do Boga i miłości do bliźniego, jak siebie samego (Mat 22:36-39). Jak wyrażać tę miłość do siebie? Co może wynikać z nakazu, kochaj innych, jak siebie? Kochaj nie mniej, nie bardziej. Z tego przykazania miłości wynika, że nie ma konieczności wyboru, by kochać albo siebie, albo bliźniego. W tym tkwi raczej nakaz kochaj zarówno bliźniego, jak i siebie samego. Kochaj siebie tak, jak bliźniego.

Co pozwoli, by właściwie kochać siebie? Na pewno nie moje odbicie w lustrze, nie jest to również kwestia wysokiego mniemania o sobie. To nie dostosowanie się do tabelek i norm czynią mnie godną miłości. Prawda jest brutalna, 90x60x90 nie są moimi wymiarami. Moja wydolność fizyczna wystarcza, póki co, na krótką przebieżkę. Moje IQ pozostawia wiele do życzenia. No i na dodatek „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzym 3:23). To sam Bóg, będąc miłością, wypowiada się na temat miłości. Jak powiedział Zachariasz w proroczych słowach, to sam Bóg ze względu na wielkie miłosierdzie daje swojego Syna, zbawienie, ratunek, przebaczenie grzechów, by wyciągnąć nas z wielkiej ciemności (Łuk 1:78-79). O Jezusie czytamy, „słowo stało się ciałem: pełne łaski i prawdy zamieszkało wśród nas” (Jan 1:14). Zatem w odpowiedzi na prawdę o sobie, którą odkrywam w zwierciadłach, dzięki Bożej miłości, w Jezusie znajduję łaskę. Jak czytamy, „nasza miłość bierze się stąd, że On pierwszy nas nią obdarzył” (1 Jan4:19).

Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przez niego zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego. A nie tylko to, lecz chlubimy się też w Bogu przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania.” (Rzym 5:8-11)

Warto pamiętać, że w przykazaniu miłości jest nakaz zachowania równowagi pomiędzy miłością bliźniego i miłością własną. Jednak zachowanie tej równowagi, w miłowaniu innych i siebie, nie jest tak oczywiste i proste. Stawianie wyłącznie na siebie jest egoizmem. Jednak stawianie na innych, bez zadbania o siebie też nie jest właściwe.

Jak okazujemy miłość swoim bliskim? Dajemy czas, wsłuchujemy się w ich potrzeby, pomagamy w zmaganiach, asystujemy w rozwoju. Okazujemy łaskę, wybaczamy, dajemy szansę.

Czy podobnie traktuję siebie? Czy myśląc i mówiąc o sobie, jestem brzydka, do niczego się nie nadaję, inni są ważniejsi, jestem gorsza, nie zasługuję na szacunek - okazuję sobie miłość? Jak pogodzić takie opinie o sobie ze słowami psalmisty, „wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła twoje” (Ps 139:14).

Trzeba się uczyć równowagi w miłości bliźniego i zdrowej miłości własnej. Wybaczać innym i wybaczać sobie. Dając uwagę i czas innym, dam też uwagę i czas sobie. Wsłucham się w swoje potrzeby. Nie będę miała w nienawiści swego ciała, ale je będę żywić i pielęgnować (Ef 5:29). Znajdę czas na spacer ze sobą. Czas na śpiew, ruch. Czas na twórczość, pisanie dziennika wdzięczności: za nogi, które niosą, za uszy, które słyszą, za oczy, które widzą…

Zadbać o siebie, to mieć czas na uzupełnianie swojej wiary cnotą, poznaniem, powściągliwością, wytrwaniem, pobożnością, braterstwem i miłością. By umacniać swoje powołanie i wybranie (2 P 1:5-10). Wielkie posłannictwo streszczane jest często do słów: idźcie, czyńcie uczniami. Jednak Jezus w swoim nakazie, odwołuje się do tego „wszystkiego, co wam przekazałem” (Mat 28:19-20). Zadbam zatem o siebie, przeznaczając czas na słuchanie Bożego głosu.

Może pomocną będzie zasłyszana kiedyś krótka modlitwa, „Panie pomóż mi uwierzyć w Twoją prawdę o mnie.”