fbpx

Dojrzałe owocowanie

Żniwa zakończone, zebrane zboże z pól, zebrane plony. Przełom lata i jesieni jest dla mnie pracowitym okresem. Staram się sezonowe, dojrzale owoce zatrzymać w słoikach. Robię galaretki z porzeczek, dżemy z truskawek, konfitury z wiśni, soki z malin i powidła ze śliwek. Kiszę ogórki. Przecieram dojrzałe pomidory na cudowne pasty.

Wszyscy doceniamy smakowite dary ziemi, które są codziennym naszym pokarmem przez cały rok. Dlatego też jesienią, na różne sposoby, świętujemy fakt zebrania plonów. Na polskiej wsi, na zakończenie żniw, organizowane są doroczne dożynki, czy święta ziemniaka. W naszych zborach celebrujemy święto plonów.

Patrząc na jesienne drzewa rodzące owoce przypomina mi się obraz człowieka, który w Słowie Bożym często zostaje porównany właśnie do drzewa. Jak czytamy w Księdze Jeremiasza, człowiek, który polega na Panu, podobny jest do drzewa owocującego o każdej porze, które nie boi się upałów, którego korzenie sięgają życiodajnego potoku. Człowiek zaś polegający na tym co śmiertelne, odwracający się od Pana, podobny jest do jałowca na stepie (Jer 17:5-8). Jezus w swoim nauczaniu również posługiwał się obrazem owocującego drzewa. Tak jak po dobrych owocach rozpoznajecie dobre drzewo, tak też po owocach poznacie człowieka, mawiał Jezus do swoich słuchaczy (Mt 7:15-20). 

Wydawanie dobrych, dojrzałych owoców jest celem każdego drzewa owocowego. Podobnie jest z nami. Zostaliśmy stworzeni do wydawania dobrych, dojrzałych owoców. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, go których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili (Ef 2:10). Zatem przyglądając się owocującym drzewom możemy się wiele nauczyć na temat ludzkiego życia i dojrzałości.

Wszyscy znamy etapy rozwoju człowieka. Wiemy jak długa jest droga prowadząca do dojrzałości. Począwszy od niemowlęctwa, poprzez okres dziecięcy, szkolny, etap młodzieńczych zmagań i etap dojrzewania, człowiek wreszcie osiąga dojrzałość. Okazuje się jednak, że owa dojrzałość ma różne oblicza. Osiemnastolatek wymachuje swoim dowodem osobistym krzycząc, jestem dorosły, sam odpowiadam za swoje wybory. A jednak te wybory i działania osiemnastolatka często są nadal niedojrzałe.

Łatwo określić stan dojrzałości patrząc na dary ziemi. Łatwo odróżniamy jabłka dojrzałe od tych niedojrzałych. Łatwo odróżnić, dojrzałą śliwkę, gruszkę od niedojrzałych. Łatwo odróżnić niedojrzały, zerwany w czerwcu kłos pszenicy od tego sierpniowego, dojrzałego. Decydują o tym rozmiar, wygląd, zapach, kolor, smak. A jak określić dojrzałość człowieka? Po czym ją rozpoznać? Można by pomyśleć, że też po tym, co zewnętrzne, po rozmiarach. Jednak ostateczny wzrost i rozmiar buta osiągamy niekiedy już w wieku nastoletnim. Wtedy też osiągamy dojrzałość płciową.  Jednak czy to wystarcza? Zdajemy sobie sprawę, że miernikiem dojrzałości nie jest ani nasz rozmiar buta, ani zdolność do rozmnażania się, czy też trzymany w ręku dowód osobisty.

Do oceny poziomu dojrzałości człowieka powstają coraz to nowe kryteria. Człowiek jest oceniany na różnych etapach. Już w pierwszej minucie swojego życia noworodek otrzymuje pierwsze oceny. Jest to punktacja w tak zwanej skali Apgar, która opiera się na sprawdzeniu parametrów świadczących o kondycji noworodka. Są nimi: oddychanie, czynność serca, zabarwienie skóry, napięcie mięśni, odruchy fizjologiczne. Jeśli noworodek otrzyma 8-10 punktów w skali Apgar, jego stan uważa się za dobry. Sześciolatek jest diagnozowany pod kątem określenia jego, tak zwanej, gotowości szkolnej. Poza bieżącą oceną, dziecko trafia na testy trzecioklasisty, testy ósmoklasisty, egzaminy maturalne… Wszystko sprowadza się do punktacji. Czy jednak te różne sposoby weryfikacji wiernie oddają stan rozwoju? Ostatnio w rozmowie matka 15-letniego zdrowego chłopaka powiedziała, mój syn na powitanie, po urodzeniu dostał 1 punkt w skali Apgar. Na te słowa, stojąca obok inna kobieta, mama niepełnosprawnego chłopaka, mówi, a mój dostał 10 punktów. Okazuje się, że ludzkie sposoby oceny kondycji człowieczego życia są niedoskonałe. Możemy oglądać słabe świadectwa szkolne wielkich wybitnych uczonych. Dzisiejszy sposób mierzenia rozwoju człowieka, przez badanie jego kilkunastu rodzajów inteligencji, jest nadal niedoskonały.

A jak jest z naszą duchową dojrzałością? Czy da się ją sprowadzić do tabelek, testów? Próbuje się mierzyć ją intensywnością, natężeniem zaangażowania w służbę, ilością wysłuchanych kazań, ilością przeczytanych książek, ilością zaliczonych konferencji. Inni mówią, że tym miernikiem będzie raczej ilość wygłoszonych kazań, ilość zorganizowanych konferencji, ilość poprowadzonych grup biblijnych. Sprawa nie jest łatwa.
Bowiem nasza ludzka ilościowo-jakościowa miara, przykładana do pomiaru kondycji ludzkiego duchowego życia jest bardzo niedoskonała.

Autorzy nowotestamentowych Listów rozumieli, że pojęcie dojrzałości nie jest ściśle związane z metryką człowieka. Adresatami Listów są bowiem dorośli ludzie, którzy podjęli decyzję pójścia za Jezusem. Jak czytamy, sama decyzja nawrócenia nie czyni automatycznie człowieka dojrzałym duchowo. Sama decyzja jest początkiem duchowego życia.

Powstaje pytanie, jak nie pozostawać duchowymi dziećmi uśpionymi w dorosłym nawróconym ciele? Paweł pisze, abyśmy już nie byli dziećmi miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki… (Ef 4:14). W Bożym Słowie znajdujemy nawiązanie do niemowlęctwa, do etapu dziecięcego, do bycia młodzieńcem. Znajdujemy wezwania do bycia dojrzałymi, do wydawania owoców, do dojścia do męskiej doskonałości, do dojścia do wymiarów pełni Chrystusowej (Ef 4:13). Oznacza to dynamikę, oznacza ciągły progres, oznacza poszerzanie swoich granic.

Po czym inni poznają, że jestem dobrym naśladowcą Jezusa? Sam Jezus powiedział, po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie (J 13:35). Rozumiemy, że nie chodzi jedynie o jakieś tkliwe uczucia, tylko o szukanie tego co dobre dla drugiego. Jednak z własnych doświadczeń wiemy, że dojrzałości nie osiągniemy jedynie przez codzienne napinanie się, codzienne podrywanie się, by zmieniać świat, by prowadzić innych do Boga, by mu intensywnie służyć. Wydawanie owoców bowiem nie jest zdeterminowane przez siłę woli owocującego drzewa. Należy pamiętać, że drzewo wydające dobre owoce, jest drzewem zakorzenionym we właściwym źródle. To stan korzenia determinuje właściwe owocowanie. Przypowieść Jezusa o drzewie figowym niewydającym owoców zawiera cudowny obraz. Z jednej strony obraz właściciela, który spodziewa się owoców. Z drugiej strony obraz łaskawego ogrodnika okopującego i obkładającego nawozem drzewo, tak by zadbać o jego korzenie, co następnie w efekcie ma przynieść owoc (Łk 13:6-9).

Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym wy latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15:4,5). Owocowanie nie jest zasługiwaniem na bycie w krzewie winnym. Dojrzałe owoce są efektem trwania w winnym krzewie. Zatem ostatecznie wydawanie dojrzałych owoców jest następstwem życia skupionego na Jezusie. Naszym przykazaniem nie jest przynoszenie dojrzałych owoców, a wierne trwanie w Nim. Tyś winny krzew my latorośle, naucz nas w Tobie trwać…