W naszych ogrodach lato w pełni. Moje rabaty kwiatowe z daleka zachwycają swoim pięknem barw i różnorodnością form. Jednak podchodząc bliżej widzę je dokładnie. Okazuje się, że pośród lilii, orlików, żurawki czy dalii wyrastają znane mi, niewinnie wyglądające liście podagrycznika. Nie dam się zwieść tej delikatnej zieleni listków. Wiem, jaka siła kryje się w korzeniach tej rośliny. Wiem, że ta, zdawałoby się niewielka roślina, jest w stanie zniszczyć całą rabatę. Jej korzenie są tak żywotne, że przeoczony drobny wycinek bardzo szybko staje się samodzielną rośliną, rozrastającą się z wielkim tempem w rabacie, nie uwzględniając obecności innych, bardziej szlachetnych roślin. Jeśli dzisiaj ją zignoruję, potraktuję bez należytego wysiłku, obrywając jedynie jej naziemną część, będę miała poważne kłopoty.
Ciekawe, że Pismo Święte również przywołuje obraz prosto z ogrodu, obraz niebezpiecznego korzenia. Czytamy o korzeniu wszelkiego zła, którym jest miłość do pieniędzy. „Korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia” (1 Tym 6:10). Warto się zastanowić, jak poradzić sobie z tym złym korzeniem? Nie można go zignorować. Z czasem bowiem korzeń może być zagrożeniem dla życiowego ogrodu, może być trudny do usunięcia. Czytamy, że ostateczną konsekwencją zignorowania tego korzenia jest odejście od wiary oraz cierpienia i zgryzoty.
Trzeba uważności w ogrodach, aby usuwać niechciane korzenie, a pozostawić te szlachetne, które tworzą piękną rabatę. Podobnie warto się przyjrzeć uważnie temu niebezpiecznemu korzeniowi wszelkiego zła, aby rozpoznać to, co należy usunąć. Czytamy, że to miłość pieniędzy jest tym korzeniem. Inne tłumaczenia mówią, że owym korzeniem jest pogoń za pieniądzem, czy chciwość pieniędzy. Ktoś powie, że chciwość, czy miłość pieniędzy to problem bogaczy tego świata. Padają zdania: „przy moich dochodach problem chciwości mnie nie dotyczy”. Bądźmy jednak szczerzy i uważni. Bowiem to nie same pieniądze i ich ilość są problemem. Problemem staje się niewłaściwy stosunek do pieniądza. Problemem jest miłość pieniądza, kochanie pieniędzy, niezależnie od ich ilości.
Miłość, w słowniku języka polskiego, jest definiowana jako silne uczucie, głębokie zainteresowanie, mocna więź. Z miłością kojarzone są pragnienie i pożądanie. O zakochaniu, o miłości często się mówi, że ktoś komuś skradł serce, czy podbił czyjeś serce. Zatem miłowanie pieniądza oznacza, że pieniądze mają moc, by skraść nasze serce, by je podbić. Pieniądz ma moc, by zapanować nad naszym sercem. Miłość pieniędzy to głębokie zaangażowanie serca w zdobywanie dóbr materialnych, to pożądanie ich, głębokie pragnienie posiadania i gromadzenia.
Dlaczego miłość pieniędzy, chciwość, chęć bogacenia się są tak niebezpieczne? To właśnie chciwość leży u podstaw nieuczciwości, oszustw, wyzysku, kradzieży, grabieży, a w końcu też i zabójstw. Jezus wyraźnie przestrzega, że nie można służyć Bogu i mamonie (Mat 6:24). Dlatego tak ważne jest, by tę wadę w swoim życiu nie tylko poddać obserwacji, czy kontroli. Należy ją usunąć. Usuwać wszelkie nawet najmniejsze przejawy umiłowania pieniądza. Usuwać najmniejszy korzeń. Wypatrujmy zatem z pozoru niewinnie wyglądających „zielonych listków”, świadczących o obecności niebezpiecznego korzenia w swoim życiowym ogrodzie, jakim jest miłość pieniędzy.
Dzisiaj chciwość, miłość bogactwa z pozoru wygląda niewinnie. Słyszymy, muszę to mieć, jestem tego warta, pozwól sobie na luksus. To przecież zwykła dbałość o siebie. Przy większej uważności widzimy jednak, zarówno wśród młodych jak i starszych, niepohamowany konsumpcjonizm. Nie liczy się, kim jesteś, ale co masz. Ile kosztuje to, co masz na sobie, jakie nosisz buty i czy masz najnowszą komórkę. Jakim autem jeździsz, jak mieszkasz. Posiadanie staje się wyznacznikiem statusu wśród znajomych. Zatem wydaje się, że nie pozostaje nic innego, jak w tym wyścigu uczestniczyć.
Jak poradzić sobie z tym korzeniem? Paweł w kolejnych słowach swojego listu ostro nakazuje unikanie, ucieczkę od angażowania serca w miłość do pieniędzy. Nakazuje on hojność i gotowość do dzielenia się z innymi (1 Tym 6:17-19).
Zastosowanie zaleceń Pawła, by się dzielić tym, co mamy, by być hojnym doprowadziło w historii ludzkości do działalności charytatywnej, do filantropii. Przykładem bogobojnego filantropa był John Rockefeller. Na różne cele charytatywne Rockefeller hojnie ofiarowywał ogromne sumy pieniędzy.
Ktoś może powiedzieć, a nawet zaśpiewać, jak Tewie mleczarz z musicalu „Skrzypek na dachu”, gdybym był bogaty…, tak jak Rockefeller, byłbym filantropem. Warto jednak dostrzec wzmianki z życia Rockefellera dotyczące jego pierwszych zarobionych pieniędzy. Początek działalności charytatywnej Rockefellera datuje się na czas, kiedy w wieku 16 lat znalazł swoją pierwszą pracę jako księgowy. Jak zanotował w swoim dzienniku, zdecydował się na przekazanie 6% swoich zarobków na cele charytatywne. Wartość ta wzrosła do 10%, w chwili, gdy ukończył 20 lat.
Pamiętam wydarzenie sprzed około 30 lat. Nawrócony młody człowiek, wychowanek domu dziecka, po ukończeniu szkoły podjął pracę. Z zarobionych pierwszych swoich pieniędzy przyniósł dziesięcinę na rzecz wspólnoty, jaką tworzyliśmy w Człuchowie. Nie miał finansowego zabezpieczenia, żadnych oszczędności, żadnego majątku. Jednak ufność Bogu i prawdziwa miłość do Niego pozwoliły mu być posłusznym i hojnym.
Gdzie jest moje serce? Zakochani doskonale rozumieją słowa piosenki śpiewanej przed laty przez Ewę Bem o spacerze zakochanych w deszczu, że tak się trudno rozstać. Jeśli się jest zakochanym, to faktycznie tak się trudno rozstać. Być może właściwym testem na mój emocjonalny stosunek do pieniędzy jest właśnie owo rozstanie z nimi? Jeśli to miłość, kochanie pieniędzy, chciwość, to będzie się trudno rozstać. Warto sprawdzać to regularnie w praktyce. Bo tak naprawdę mamy tylko te pieniądze, które wydaliśmy. Dopiero bowiem wtedy, gdy „tracimy” posiadane pieniądze, zamieniamy symbol, możliwość, na faktyczne dobra: na ubranie, jedzenie, prezent dla przyjaciela czy dar dla człowieka w potrzebie. Banknoty nie mają żadnego innego zastosowania niż to, by je wydać.
Sam Bóg uczy nas, że dawanie jest dowodem miłości. „…Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał…” (Jan 3:16). Pamiętajmy, że hojność jest oznaką zadowolonego życia. Życia pełnego wdzięczności za to, co dostaliśmy w darze, „…co masz, czego nie otrzymałbyś? A jeśli otrzymałeś, czemu się chlubisz, jakobyś nie otrzymał?” (1 Kor 4:7). Szczodrość jest dowodem wiary w to, że „Bóg zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie” (Fil 4:19). Pamiętajmy, że ”kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie. Każdy, tak jak sobie postanowił w sercu, nie z żalem albo z przymusu: gdyż ochotnego dawcę Bóg miłuje” (2 Kor 9:6-7).