fbpx

Tydzień w Bożym stylu

Co o nas mówi nasza gospodarka? Czy może coś o nas mówić? Czy jest jakiś Boży plan na spędzanie upływających dni?

Pozwolę sobie wskazać kilka prostych myśli z pierwszego opisu stworzenia (Rdz 1:1-2:4). Mam nadzieję, że będą dla nas pomocne. Zachęcam do zastanowienia się nad nimi. Czytając ten tekst bardzo często zajmujemy się wielkimi filozoficznymi pytaniami o początek świata. I słusznie. Ale niesłusznie umyka nam praktyczna mądrość tego fragmentu. Jako stworzeni na Boży obraz i podobieństwo powinniśmy uczyć się od Naszego Stwórcy organizacji czasu. Czy faktycznie to robimy? Wydaje mi się, że wolimy dyskusje na bardziej teoretyczne tematy.

A właśnie życie, sposób wykorzystywania czasu, Boży rytm pracy i odpoczynku, Boża perspektywa na pracę i odpoczynek są największą mądrością. Dającą energię. Zadowolenie. Uśmiech na ustach. Siłę dla nowych obowiązków. Zapasy na czarną godzinę. Czas dla najbliższych.  Zachęcam, abyśmy umieli przeżyć tydzień w Bożym stylu!

Bożym podstawowym schematem gospodarki czasem jest siedem dni.

„Ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje” (Rdz 2:2). Całe dzieło stworzenia zajęło Mu tydzień, włączając w to dzień odpoczynku.

Ten Boży rytm najwyraźniej mamy naśladować. Po to został nam objawiony ów opis stworzenia: „Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął” (Wj 20:11). Oto przyczyna, dla którego Izraelici maja pracować sześć dni, a jeden odpoczywać. Podobnie widzimy Boży Lud Nowego Przymierza, który – choć nie naśladował prawa Starego Testamentu w sposób bezpośredni – wyciągając jednak z niego ponadczasowe zasady zaczyna święcić (przez odpoczynek i szczególne spotkania) Dzień Pański: dzień upamiętniający zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, pierwszy dzień tygodnia, jako dzień wyjątkowy, Nowego Stworzenia i Zbawienia. W ten dzień zgromadzał się na Wieczerzę Pańską (czyli i nabożeństwo): Dz 20:7. W ten dzień Jezus przychodzi i przemawia do swego umiłowanego ucznia (Obj 1:10).

W jakim rytmie żyjesz? Czy naśladujesz swego Stwórcę i Zbawcę w rytmie pracy i odpoczynku?

Jeśli Bóg pracował sześć dni, o ile jesteś zdrowy, pracuj tyle samo. Nie pracuj więcej, ani mniej. Jeśli masz wolną sobotę od pracy zawodowej – popracuj w domu. Nie pracuj mniej. Najwyraźniej ten rytm pracy jest właściwy. Pracuj sześć dni. Bóg pracował sześć, to tobie na pewno nie zaszkodzi. Z drugiej strony, jeśli Bóg jeden dzień na siedem odpoczywał – a więc nie robił tego, co robił przez pozostałe sześć – naśladuj Go i w tym. Odpocznij. Nie bądź bardziej pracowity od Boga. To głupota, jeśli nie bluźnierstwo uważać, że możesz być skuteczny i błogosławiony pracując więcej, niż Bóg. Odpocznij. To najwyraźniej jest ci potrzebne, nawet jeśli tego nie rozumiesz.

Oto Boży rytm. Naśladuj go.  Nie bądź mądrzejszy od swojego Stwórcy.  Niektórzy chrześcijanie omijają ten Boży rytm twierdząc, że nas nie obowiązuje, mając pewne problemy z przeniesieniem go z czasu Starego Testamentu na dziś. Czy Bóg przestał być Stwórcą? Czyżbyśmy jako ludzie przeszli jakąś głęboką metamorfozę, by jego przykazanie o porządku pracy i odpoczynku miało przestać być dla nas aktualne? Nie bądźmy wyzwoleni od Bożego porządku, bo poza nim jest zmęczenie, albo lenistwo. Lepiej pokornie uczmy się od Niego.

Bóg pracuje.

To była absolutna rewolucja. Praca była na starożytnym bliskim wschodzie rozumiana jako przekleństwo. Przykra konieczność. Posiadano niewolników, aby od niej się uwolnić. Im mniej ktoś pracował, tym bardziej był bliski bogom, którzy również nie pracowali, ale nieustannie ucztowali. Stworzyli człowieka właśnie po to, by samemu uwolnić się od pracy. A Bóg biblijny pracuje. Wbrew wszystkim ówczesnym stereotypom. Praca staje się przez to czymś szlachetnym i dobrym. Jak patrzysz na pracę? Czy jako na przykrą konieczność, czy jako na naśladowanie Boga w Jego chwale?

Praca jest błogosławieństwem.

Skoro Bóg pracuje i nic to Jego świętości i wielkości nie ujmuje, to praca jest błogosławieństwem. Jest czymś dobrym i chwalebnym.

To bardzo ważne. Dalsza część biblijnej historii w 3 rozdziale Księgi Rodzaju pouczy nas, że wskutek Upadku w grzech praca wiąże się z przekleństwem oporu materii. Ziemia, przed upadkiem plastyczna i poddająca się uprawie przez Adama – co było jego zadaniem (Rdz 2:15) – teraz „ciernie i osty rodzić ci będzie” (3:18). Dlatego praca nie jest już wyłącznie naśladowaniem Boga w Jego stwórczym dziele. Choć pozostaje błogosławieństwem, stała się również  przełamywaniem oporu i przekleństwa. Stąd „w mozole żywić się będziesz z niej [ziemi] po wszystkie dni życia swego” (Rdz 3:17).

Warto o tym pamiętać. Pracując doświadczamy zarówno mozołu i trudu, jak i satysfakcji. Praca nie jest dzisiaj wyłącznie zadowoleniem. Osiąganie efektów wiąże się z elementem czynności nieprzyjemnych, frustrujących, czasem żmudnych i niewdzięcznych. I to trzeba sobie wprost powiedzieć, aby nie oczekiwać na nierealny stan, gdy ich nie będzie. Będą. Są wpisane nawet w najbardziej inspirujące zawody i aktywności. Coś się popsuje, coś się wywróci. Ktoś zawiedzie, ktoś zlekceważy, bądź oszuka. Ale błogosławieństwo pozostaje. Ten balans bardzo trafnie oddał apostoł Paweł: „Kto kradnie, niechaj kraść przestanie, a niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra” (Ef 4:28). Przestań kraść. Dobrze jest pracować samemu. I nie myśl, że nie będzie czasem przynajmniej żmudnie – bo będzie. Masz to przekroczyć, aby zyskać błogosławieństwo.

Praca daje Bogu satysfakcję i przyjemność.

Zwróćmy uwagę – każdego dnia Bóg spoglądał na to, co dokonał i to nazywał „dobrym” (w. 10, 12, 1, 25). Gdy ocenił całość w podsumowaniu tygodnia – okazało się to „bardzo dobre” (w. 31).

Te oceny dowodzą Bożego stanu zadowolenia i satysfakcji. To, co Bóg czynił cieszyło Go. Jego praca dawała Mu spełnienie, czyli wyrażała Jego naturę, Jego święty charakter, przynosiła Mu chwałę, bo to co robił, niosło w sobie jakość dzieła pełnego chwały Boga.

Myślę, że to sedno biblijnego poglądu na pracę. Nie pracujemy dlatego, żeby zarobić. Pracujemy, bo w ten sposób wyrażamy swoje podobieństwo do pełnego chwały Boga. Praca ma nam dawać zadowolenie i satysfakcję. Praca ma nam towarzyszyć w życiu niezależnie od tego, jak zasobni jesteśmy. Bóg ma wszystko, a pracuje. Pracuje nie dlatego, że czegoś nie ma, albo potrzebuje, ale dlatego, że w ten sposób objawia się Jego dobra natura. Że Go to cieszy. Praca jest dobra sama w sobie, niezależnie od innych skutków.

Widać to w przypadku osób, które robią to, co lubią. Widać zadowolenie i spełnienie. Radość. Nie potrzeba ich do pracy gonić. To szczególne błogosławieństwo. Nie zawsze tak jest, o czym za chwile powiem więcej.  

Bóg nie pracuje dla pieniędzy (bo czegoś Mu brakuje)

To bardzo ważne. To znaczy, że jeśli pracujesz dla pieniędzy, nie masz Bożych motywacji w pracy. Nie powinieneś pracować dla pieniędzy. Pracujemy, by nasze życie było pełne treści i satysfakcji. Pracujemy, bo Bóg pracuje, a my jesteśmy stworzeni na Jego podobieństwo. Powinniśmy pracować niezależnie od tego, czy jesteśmy bogaci, czy biedni. Praca – w odpowiedniej, Bożej proporcji – jest po prostu właściwym działaniem.

Kiedy pracujesz dla pieniędzy, zaczynasz traktować pracę jak przekleństwo. Czyli konieczne zło. To pieniądze i to, co za nie sobie kupisz stają się celem pracy. A to bardzo źle. Takie myślenie prowadzi bowiem do wniosku, że gdybyś mógł (lub mogła) mieć te pieniądze bez pracy, to chętnie byś z tego skorzystał. Czyli przestałbyś pracować.

A Bóg pracuje. Dla satysfakcji. Pracuje, bo to Go cieszy. Bo jest to piękne i dobre. A Ty? Ty nic o tym nie wiesz, bo skupiasz się na zapłacie. Gubisz sens pracy. I gubisz przez swe błędne nastawienia swoje szlachetne pochodzenie od Boga. Gubisz swoją godność wyjątkowego stworzenia, które pracuje, aby wyrazić swoje talenty i podobieństwo  i zyskać zadowolenie z dobrze wykonanego zadania.

Oczywiście, potrzebujemy zarabiać. Jeśli nasza praca przynosi jakieś dobro innym ludziom, którzy z tego korzystają, to słuszne jest, abyśmy za tę pracę otrzymali od nich zapłatę. Nie jest to żadna ich łaska, o ile na taką umowę się zgodzili: „Godzien jest robotnik zapłaty swojej” (1Tm 5:1).  „Nie będziesz uciskał swego bliźniego i nie będziesz go obdzierał. Nie będziesz zatrzymywał u siebie przez noc do rana zapłaty najemnika” (Kpł 19:13). Zapłata za wykonaną pracę nie jest żadną łaską. Jest obowiązkiem. Nie płacenie za wykonaną pracę jest zwykłą kradzieżą i grzechem, bowiem bezprawnie zabraliśmy w ten sposób pracownikowi jego czas i zdolności.

Pamiętajmy jednak, że zapłata nie jest sensem pracy. Jest dobrym i słusznym skutkiem, gdy ktoś korzysta z tego, co robimy. Kiedy jednak zaczynamy myśleć o zarobku jako sensie pracy, pozbawiamy pracę jej najważniejszej wartości: podobieństwa do Boga. Stajemy się w pracy Bogu niepodobni. Stajemy się poddani przekleństwu. Zaczynamy postrzegać się jako współcześni niewolnicy, których tylko konieczność zmusza do pracy.

A przecież nie o tym mówi ten fragment. Bóg jest wolny. Nic nie musi. A pracuje. Pracuje z radością i zadowoleniem. Pracujmy podobnie. Zarabiajmy, ale pracujmy z zaangażowaniem: „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, nie dla ludzi” (Kol 3:23). Oto ścieżka satysfakcji, wdzięczności i spełnienia!

Bóg jest twórczy – zmienia rzeczywistość.

„I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre” (Rdz 1:31). Pomyślmy chwilę o tym, skąd bierze się satysfakcja i przyjemność. Myślę, że rozpoczyna się od poczucia zaangażowania w pracę, gdy dociera do nas, że to, co tworzymy, ma jakiś sens. Wartość. Piękno. Dodaje do wartości tego świata, a nie ujmuje. I na odwrót: poczucie jego braku sprawia, że stajemy się zupełnie zniechęceni. Widać to w przypadku osób, które są przekonane, że to, co robią ma dobry wpływ. Ma sens. Nawet, jeśli jest trudne i nudne, przynajmniej chwilami.

Nie zawsze jednak możemy wybrać swoją pracę. Na pewno było tak w przypadku niewolników, do których pisze Paweł. Co im radzi? Pracuj dla Boga. Właśnie przez to: solidne, rzetelne, twórczo, najlepiej jak się da spełnianie swych obowiązków – praca okazuje się wyzwoleniem i źródłem godności. Bo chrześcijanin ostatecznie zawsze pracuje nie dla swego pracodawcy, ale przed obliczem swego Stwórcy i dla swojego Zbawcy. To wielkie uwolnienie, niezależnie od okoliczności: „Słudzy, bądźcie posłuszni panom swoim na ziemi z bojaźnią i ze drżeniem, w prostocie serca swego, jak Chrystusowi, nie pełniąc służby dla oka, jakobyście chcieli ludziom się przypodobać, lecz jako słudzy Chrystusowi, którzy pełnią wolę Bożą z całej duszy, służąc dobrą wolą jako Panu, a nie ludziom, wiedząc, że każdy, czy niewolnik, czy wolny, od Pana otrzyma zapłatę za to, co uczyni” (Ef 6:5-8). Co warto podkreślić, praca zrównuje wolnych i niewolnych. Ostatecznie pochwalony może być pobożny i rzetelny sługa bardziej, niż lekceważący i niechlujny pan. To wielka nadzieja – i to nadzieja wynikająca właśnie z tego, w jaki sposób pracujemy.

To, co Bóg robi, jest piękne.

Jeśli pracujesz byle jak, nie naśladujesz Boga. Dbałość o sposób pracy, o jakość tego, co robimy – niezależnie od zarobku – dowodzi naśladowania Boga.

Jeśli jesteś w miejscu, w którym nie docenia się jakości twojej pracy (nie mówię o wynagrodzeniu, ale docenianiu, dostrzeganiu jakości tego, co robisz przez uznanie i szacunek), to Boża przyczyna, aby ją zmienić. „Gdy widzisz męża biegłego w swoim zawodzie, to może on być w służbie u królów, a nie będzie u ludzi podłych” (Przyp. 22:29). Ludzie podli najwyraźniej między innymi nie są w stanie docenić biegłości, czy mistrzostwa. To swoją drogą również przestroga dla przedsiębiorców, że ich postawa do jakości pracy pracowników (nie tylko osiągania zysków) pokazuje ich podobieństwo do Boga stwórcy. Nastawienie wyłącznie na zysk nie jest naśladowaniem Boga. Chodzi o jakość dóbr, które tworzysz. Ma cię cieszyć nie tylko zysk, ale przede wszystkim przekonanie o jakości dostarczanych innym dóbr lub usług. Masz mieć podstawy, by z nich słusznie być dumny. To najlepsza strategia długofalowego rozwoju. A inny chrześcijanina nie powinien interesować. I dlatego podobny do Boga właściciel będzie szukał pracowników solidnych i utalentowanych.

Staraj się pracować pięknie i tworzyć piękno. Piękna praca, dbałość o to, jak pracujemy, dbałość o narzędzia, pewien porządek, dyscyplinę, sprawia, że praca ujawnia swe święte oblicze. Kilka razy w życiu obserwowałem prawdziwych fachowców. Do dziś mam przed oczami pewnego tynkarza, który nie zrobił ani jednego zbędnego ruchu rozrabiając zaprawę i rzucając ją na mur. Oraz murarza, który pozornie niespiesznie, stawiał naprawdę szybko i fachowo ścianę. Ich ruchy, ich spokój, ich dobre tempo, nie zakłócane niepotrzebnie, było po prostu piękne. Ale tak samo jest z każdą inna osobą, która ceni swoja pracę i się nią cieszy. Okazuje się w niej jakaś logika, porządek. W przygotowaniu, w działaniu, w posprzątaniu po sobie i zostawieniu porządku. Nawet w wyciąganiu termosu i jedzeniu kanapki w przerwie na drugie śniadanie. To wszystko, kiedy jest w tym namaszczenie, szacunek i wdzięczność i mistrzostwo, staje się piękne.

Jaki jesteś w swojej pracy? Jak do niej podchodzisz? Jakie zasady nią rządzą? Jaki jesteś, gdy pracujesz? Gdyby ktoś Cię obserwował – kogo by zobaczył? Bądź piękny (piękna) i twórz piękno! Coś, czego nie musisz się wstydzić. Coś szlachetnego i cennego. To wielkie, chwalebne powołanie. Nie pozbawiaj się go przez niechlujstwo lub skupienie wyłącznie na zarobku.

Bóg planuje tydzień.

Jak planujesz swoje życie? Jakim cyklem odmierzasz czas?

Bóg zaplanował stworzenie na tydzień i je w tydzień zrealizował. Zwróćmy uwagę, że stoi przed nami wiele dużych zadań. Wymagają sięgnięcia w przyszłość. Wymagają oszacowania naszych zdolności, sił, kompetencji, aby wszystko wyszło jak powinno.

I tak ma być. Mamy planować. Bóg planuje. List do Efezjan 1:4 mówi, że Bóg wybrał chrześcijan w Chrystusie przed założeniem świata. Najwyraźniej, ani Twoje ani moje nawrócenie Go nie zaskoczyło. Miał je zaplanowane. Wszystko tak uporządkował, żeby ono nastąpiło. Rzymian 11:36 stwierdza, że „z Niego, i przez Niego i ku Niemu jest wszystko”. Bóg wszystko zaczyna. Bóg wszystko podtrzymuje w realizacji, troszczy się zgodnie z tym, co zaczął i jak realizował. Podobnie nasz Pan daje nam za przykład mądrego inwestora: „Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie obliczy kosztów, czy ma na wykończenie? Aby, gdy już położy fundament, a nie może dokończyć, wszyscy, którzy by to widzieli, nie zaczęli naśmiewać się z niego” (Łk 14:28-29). Zwróćmy uwagę, że nasz Pan oczekuje od nas dojrzałych i przemyślanych decyzji. To nie oznacza, że w wierze wszystko da się przewidzieć, bo nie mamy takich kompetencji. Ale to oznacza, że mamy przewidywać przyszłość. I wchodząc na ścieżkę wiary wiedzieć, na ile to od nas zależy, na co się piszemy. I nie schodzić z niej po kilku miesiącach z wyjaśnieniem: ja tego nie przemyślałem. Trzeba było. Żadna chluba z niej schodzić.

Apostoł Paweł też planował. W Liście do Rzymian 15 widzimy że idąc do Jerozolimy (w. 25), już planuje, że stamtąd uda się do Rzymu (w. 23), aby stamtąd udać się do Hiszpanii (w. 24). To plan na kilka lat. Plan poddany Bożej korekcie (w. 32 podkreśla, że to wszystko ma nadzieję uczynić „za wolą Bożą” i jak wiemy faktycznie, ta wola poukładała mu życie inaczej), ale jednak przygotowany.

Duże projekty wymagają dużego planowania. Czy planujesz? Co planujesz? Na ile planujesz? Planuj!

 

Bóg planuje dzień.

Bóg planuje również dzień. Widzimy, że nie zrobił wszystkiego jednego dnia. Zrobił w sześć. To ważne. Zaplanuj sobie dzień pracy. Zrób to, co ważne. Pomyśl nad tym. Pilne, a ważne to nie to samo. Planuj jedno i drugie. Wtedy, kiedy zrobisz to, co najważniejsze, będziesz zadowolony i spełniony. Będziesz szczęśliwy i gotowy na powrót do domu. I kolejny dzień nie będzie dla ciebie powodem zmartwień.

Czy planujesz każdy dzień? Jeśli go nie planujesz, to ciężko ci stwierdzić, czy zrobiłeś dość, czy wręcz przeciwnie. Plany porządkują. Leniwym pozwalają się do pracy zmusić, a pracoholikom od pracy oderwać. I jednym i drugim przynoszą błogosławieństwo.

Wydaje mi się, że najlepszym momentem na robienie najtrudniejszych rzeczy jest początek dnia. Mam wtedy najwięcej siły. Jestem gotów, aby przeprowadzić trudną rozmowę, czy napisać maila, który dużo mnie kosztuje. Podobnie z pisaniem artykułów: jeśli zacznę rano, jest duża szansa, że całość w ten jeden dzień zakończę. Gdy zaczynam później, trwa to dłużej. Łatwiej mi jest się rozproszyć. Praca idzie gorzej. 

Planuj, co jest dla ciebie priorytetem w określonym dniu. To zazwyczaj jedna, dwie sprawy. Jeśli uda ci się je zrobić, poczujesz od razu satysfakcję. A ona z kolei może ci pomóc pchnąć z większą energią i zapałem spawy kolejne. W końcu, wstać od biurka w przekonaniu, że zasłużyłeś na pójście do domu – choć oczywiście na jutro widzisz już mnóstwo innych spraw. Ale one są na jutro. Bo dziś zrobiłeś dość.

Planuj. To błogosławieństwo.

Bóg odpoczywa każdego dnia i na koniec tygodnia.

Zacznijmy od odpoczynku każdego dnia. Po pracy następuje wieczór. Dopiero potem czytamy, że Bóg bierze się znów do pracy.

To nam pokazuje, że Bóg kończy pracę każdego dnia, gdy kończy zaplanowane zadania. Jest w tym głęboka mądrość, by umieć każdego dnia pracę zakończyć i czerpiąc z tego satysfakcję, odpocząć. 

Czemu Go nie naśladujemy? Bo robimy nie to, co powinniśmy. Bo nie zaczynamy od priorytetów. I gdy kończy się dzień czujemy, że ciągle jeszcze coś trzeba zrobić. Że czas nam przeciekł przez palce. Coś chcemy naprawić, jakoś to zmienić. Problem w tym, że to już jest czas na odpoczynek i rodzinę. To jest czas na coś innego. Pora na to, co trzeba było zrobić już minęła. I skoro zmarnowaliśmy odpowiedni czas na pracę, nie jest dobrym rozwiązaniem wykorzystywanie pory na coś innego na to, co nam zalega. Skutkiem będą bowiem nowe zaległości, tyle że w innej dziedzinie życia.

Planuj więc każdy dzień i rób to, co należy. Niech cię nie rozprasza facebook, czy kolega obok. Zrób to, co najważniejsze. Dopiero wtedy pozwól sobie na odprężenie. A po pracy idź do domu i miej czas z rodziną. I czas na odpoczynek.

Odpoczywaj również w niedzielę. Czyli: rób coś innego, oddzielonego, co sprawi, że uwolnisz się od rytmu pozostałych sześciu dni. Takim czymś oddzielonym i innym jest niewątpliwie nabożeństwo. Czas duchowej regeneracji. Czas na nawiązanie więzi z braćmi i siostrami. Czas na wyrażenie wdzięczności Bogu i zaangażowanie się w Jego Królestwo. Czas na gościnność i czas na wyjątkowy, być może jedyny w tygodniu, wspólny posiłek z bliskimi. Czas na spacer, na modlitwę, na pobożną lekturę. Na dobry film i chwilę odprężenia przy dobrej kawie, czy herbacie. Czas na błogosławieństwo doświadczania skutków naszego posłuszeństwa Bogu przez pozostałe dni. Czas radości i satysfakcji. Spełnienia w inny sposób.

To nie jest lenistwo. Lenistwo to niechęć do wysiłku. Lenistwo mówi nam w poniedziałek, czemu to nie niedziela. To słuszne i konieczne zdyscyplinowanie samego siebie w praktyczny sposób do przypomnienia sobie, że nie żyję, by pracować. I że nie od pracy zależy błogosławieństwo mojego życia. Że nie jestem kowalem własnego losu. Że moje życie jest w rękach Boga samego i to On udziela mi, jako swojemu dziecku, wszystkiego co mi potrzeba. Prowadząc mnie zarówno poprzez pracę, jak odpoczynek.

Bardzo pouczająca jest tutaj lekcja, jakiej Bóg udzielił Żydom w trakcie ich wędrówki przez pustynię. Mieli zbierać mannę na każdy dzień. I tylko w tym dniu manna była zdrowa i zjadliwa – pozostawiona na kolejny gniła. Poza jednym dniem: szóstym: „Patrzcie! Pan dał wam sabat. Dlatego daje wam też [manny] dnia szóstego na dwa dni. Zostańcie każdy na swoim miejscu, niechaj nikt w siódmy dzień nie opuszcza swojego miejsca” (Wj 16:29).

To naprawdę zadziwiające, że Bóg robił sobie każdego szóstego dnia dodatkową fatygę czyniąc cud podwójny: nie tylko zsyłając mannę, ale mannę o dwudniowym okresie ważności spożycia. Czy nie widać w tym Jego głębokiej troski o to, by Boży Lud odpoczywał raz na sześć dni? Ewidentnie, to Jego priorytet.

Nie bądźmy mądrzejsi od Niego. Nie chodzi mi o to, byśmy teraz na wzór uczonych w Piśmie i faryzeuszy tworzyli jakieś sztywne zasady dotyczące niedzieli. I nawzajem się z nich rozliczali. Ale chodzi mi o naszą mądrość i posłuszeństwo Bogu. Dostrzegajmy Boże priorytety i żyjmy z nimi w zgodzie. Żyjmy w Boży sposób przez cały tydzień i każdy tydzień. Żyjmy Bożym cyklem. Szanujmy Boże objawione w stwórczym tygodniu zasady. I uczmy się od Boga jak żyć, we wdzięczności, że sam objawia nam swoje zasady. Doświadczając w tym Jego błogosławieństwa, Amen.