Dzisiaj ludzie coraz mniej wierzą, a nawet żartują i kpią sobie z życia po śmierci. A jeszcze mniej ludzi wierzy w istnienie piekła i wiecznych mąk. Coraz bardziej przyzwyczajają się do tego, że doczesne życie jest wszystkim, że ich egzystencja kończy się grobem. Ten materialistyczny i egocentryczny pogląd na świat nie jest w stanie zaakceptować pojęcia nieśmiertelności. Ale chrześcijanie wierzą, że istnieje to wspaniałe miejsce zwane niebem i z radosną nadzieją oczekują na wkroczenie do niego. Poznając Boga i wierząc Jego świętemu Słowu, często już teraz doświadczają radości, która na nich oczekuje. Ta nadzieja leczy rany ich ziemskiej egzystencji, ucisza smutki i pomaga znosić ciężary codziennego bytowania. Nieśmiertelność jest osiągalna! Pismo Święte zapewnia, że Bóg „tym, którzy wytrwale czynią dobrze, dążą do chwały i szacunku i nieśmiertelności, da życie wieczne” (Rzym. 2,7).
Człowiek wierzący nigdy nie umiera
Gdy Pan Jezus przyszedł do Betanii, trzy dni po śmierci swego dobrego przyjaciela Łazarza, Marta wyszła na Jego spotkanie, mówiąc: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (Jan 11,21). Jezus zapewnił ją, że jej brat zmartwychwstanie. Ona zgodziła się z tym, uważając, że zmartwychwstanie kiedyś w przyszłości. Na to Jezus wypowiedział wspaniałe słowa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, będzie żyć. I każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?” (Jan 11,25-26).
Pan Jezus oświadczył, że jest Panem nad życiem i śmiercią. Zapewnił Martę, że wierzący, tak jak Łazarz, może umrzeć, ale On jest w stanie go wskrzesić. Po chwili udowodnił to, wywołując Łazarza z grobu. Przy tej okazji Jezus objawił nam wspaniałą prawdę: w czasie nawrócenia i zawierzenia swego życia Bogu, człowiek otrzymuje życie wieczne i dlatego już nigdy nie umiera. Nie może on być już oddzielony od Boga, źródła życia. Posiadanie życia wiecznego to coś więcej niż tylko przedłużenie egzystencji po śmierci, to trwanie w jedności z Bogiem, źródłem życia. Pan Jezus zapewnił: „Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”.
A oto drugi dowód na to, że z chwilą śmierci wierzący człowiek nie przestaje istnieć. W rozmowie z saduceuszami, którzy naśmiewali się z nieśmiertelności i zmartwychwstania, mówiąc o kobiecie i jej siedmiu mężach, zapytali Jezusa, który z nich będzie ją miał za żonę po zmartwychwstaniu? Na to Pan Jezus odpowiedział, że po zmartwychwstaniu nie będą się żenić ani wychodzić za mąż. A przy tym dodał, że przemawiając do Mojżesza przy płonącym krzaku, Bóg określił siebie jako Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, którzy już dawno temu zmarli. I wtedy wypowiedział bardzo ważne słowa: „Bóg nie jest więc Bogiem umarłych, ale żywych, gdyż dla Niego wszyscy żyją” (Łuk. 20,38). A zatem przekonanie saduceuszy w tej sprawie było błędne. Jezus skorygował ich pogląd. Choć Abraham, Izaak i Jakub już dawno zmarli, to dla Boga są oni nadal żywi, ponieważ Bóg nie jest Bogiem umarłych. Ci wielcy mężowie nadal żyją!
Pismo Święte uczy, że w chwili śmierci wierzący człowiek przechodzi do społeczności z Chrystusem. Skoro tak jest, to nie może on nie istnieć. Kto nie istnieje, nie może być z kimkolwiek. A tymczasem Pan Jezus powiedział do umierającego złoczyńcy: „Zapewniam cię, dziś będziesz ze Mną w raju” (Łuk. 23,43). Będąc przekonany o niewinności Chrystusa i nastaniu kiedyś Jego Królestwa, przestępca prosił, aby tylko o nim wspomniał. Ale Jezus zapewnił go, że nie będzie musiał długo czekać na to, lecz jeszcze „dzisiaj” spotkają się po drugiej stronie śmierci.
Również apostoł Paweł wyraża swoje głębokie przekonanie o tym, że po śmierci wierzący człowiek natychmiast przechodzi do społeczności z Jezusem Chrystusem. Chociaż błogosławioną nadzieję zawsze łączył on ze spotkaniem z Jezusem Chrystusem w czasie Jego powtórnego przyjścia, to jednak czas między śmiercią a zmartwychwstaniem uważał za czas radości i odpoczynku w ramionach Zbawiciela. Dlatego do Filipian pisze: „Dla mnie bowiem życie to Chrystus, a śmierć to zysk. Jeśli jednak żyć w ciele oznacza dla mnie owocnie pracować – to nie wiem, co wybrać. Obydwie możliwości są przede mną: chciałbym umrzeć i być z Chrystusem, bo to znacznie lepsze” (1,21-23). Umrzeć lub odejść i być z Chrystusem, to jedno wydarzenie. Paweł nie ma tu na uwadze zmartwychwstania ciała, które nastąpi kiedyś w przyszłości. Z całym przekonaniem powiada jednak, że umrzeć to być z Chrystusem! I dlatego uważa to za zysk, za coś „znacznie lepszego” od ziemskiego życia. Gdyby śmierć oznaczała jakiś niebyt, nie byłaby ona lepsza od społeczności z Chrystusem w doczesnym życiu. Pragnął śmierci, ponieważ tęsknił za bliższą społecznością ze swoim Panem. Uważał, że z chwilą śmierci znajdzie się w swoim niebiańskim domu.
A więc niebo jest nie tylko miejscem przebywania Boga, skąd kieruje On swoim stworzeniem i słucha naszych modlitw. Jest ono również domem zmarłych świętych, gdzie na zawsze będą w obecności swego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Chociaż nasze ciała zostaną pogrzebane w ziemi, by czekać tam do dnia swego zmartwychwstania, nasze dusze natychmiast przenoszą się do swego Pana. Jedynym warunkiem tego jest wiara w Jezusa Chrystusa, który powiedział, że „tak Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jan 3,16).
Usunięcie skutków grzechu
By lepiej i pełniej zrozumieć błogosławieństwo i chwałę naszego życia w niebie, apostoł Jan wymienia niektóre elementy naszego ziemskiego życia, których nie będzie w niebie. W naszym niebiańskim domu przede wszystkim nie będziemy ronić łez. Nasze życie na ziemi jest pogrążone w smutku, nawiedzają nas rozczarowania i tragedie. Jakże często towarzyszą temu łzy. Każdy z nas przechowuje w swoim sercu wspomnienia, które wyciskają łzy z oczu. Ale tam sam Bóg otrze wszelką łzę z oczu swoich odkupionych (Obj. 21,4). Nie uczynią tego aniołowie, czy inni mieszkańcy tego wspaniałego domu, lecz sam Bóg tego dokona. Nie znaczy to, że święci będą opłakiwać swoją przeszłość na ziemi. Słowa te wyrażają raczej pocieszające, łaskawe dzieło Boże.
Nie będzie tam również śmierci. Pismo Święte zapewnia: „I śmierci już nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani bólu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Obj. 21,4). Śmierć zawsze rzuca cień na nasze ziemskie życie i dzieli nasze szczęśliwe rodziny. Wcześniej czy później każda rodzina doświadcza strasznego uczucia pustki – próżni spowodowanej śmiercią bliskiej osoby. Ludzkość stale jest pod presją przemijającego czasu, jest świadoma upływającego czasu i nieuniknionych zmian. W naszym niebiańskim domu już nie nawiedzą nas te odczucia, nie będziemy nawet świadomi upływającego czasu, któremu nie będzie końca.
Nie będzie tam smutku czy żałoby, ani krzyku. Tu, na ziemi, mamy wiele powodów do smutku i żałoby. Wiele sytuacji prowadzi nas do smutku – nasze grzechy, niepowodzenia w życiu, rozczarowania bliskimi, a nawet trudne sytuacje własnego kraju. Natomiast w Nowym Jeruzalem nie będzie smutku, ponieważ nie będzie do tego powodu. W swoim Liście Jakub radzi ludziom świeckim: „Ubolewajcie, smućcie się i płaczcie. Wasz śmiech niech się w płacz zamieni, a radość w smutek” (Jak. 4,9). Natomiast w niebie będzie odwrotnie: święci zamienią swój smutek w nieustającą radość. Nie będzie tam również krzyku. Jest to określenie głośnego płaczu, niekontrolowanego szlochania. Dzięki Bogu w niebie nie będzie powodów do takiego zachowania.
Nie będzie tam również bólu. Jakże wielką pociechą jest takie stwierdzenie! Jakże wielu z nas doświadcza w tym życiu bólu! Miliony ludzi doświadczają bólu głowy, zęba czy latami przebywają w szpitalach, nasz świat dostarcza wiele powodów, by doświadczać różnego rodzaju bólu. Tam nie będzie go, ponieważ znikną jego przyczyny. Nasze chwalebne ciała będą wolne od wszelkich chorób. Nie doświadczymy już żadnych fizycznych ułomności czy cierpienia. Nie będziemy się starzeć, nasze zmartwychwstałe ciała będą stale młode i pełne wigoru.
Nie będzie też tam nocy. Teraz jesteśmy uzależnieni od światła i ciepła słonecznego. Mamy dzień i noc, cztery pory roku, spowodowane ruchem ziemi wokół słońca. W niebie nie będzie nocy, stale będzie panował dzień. Chwała Boga rozjaśni i napełni wszystko. Dlatego nie będzie tam niczego nieczystego. Jakże wiele w dzisiejszych miastach jest brudu, kłamstwa i niemoralności. Grzech nie będzie miał dostępu do bram Nowej Jerozolimy. To wspaniała wiadomość dla tych, którzy dzisiaj na co dzień są narażeni i spotykają się z nieprawością i grzechem w naszych miastach.
Wypełnienie Bożych obietnic
Zło, które szpeci nasze życie na ziemi, w niebie nie będzie miało do nas przystępu. Nasze życie będzie zgodne z Bożym celem, do jakiego nas stworzył – by cieszyć się Jego obecnością, trwać w społeczności z Nim i korzystać z Jego błogosławieństw. Bóg postanowił, abyśmy byli ważniejsi od Jego aniołów, którzy są jedynie „duchami służebnymi, posłanymi, by służyć tym, którzy mają otrzymać zbawienie” (Hebr. 1,14).
W niebie poznamy Boga takim, jakim On naprawdę jest. Nasze obecne Jego poznanie jest niepełne, ponieważ grzech zniekształcił nasze postrzeganie Go. Ale wtedy poznamy Go w całej pełni. Wtedy ujrzymy całą Jego chwałę, nasza wiara stanie się rzeczywistością. „I usłyszałem donośny głos od tronu, jak mówił: Oto miejsce przebywania Boga z ludźmi, i będzie mieszkał z nimi. Oni będą Jego ludem, a On, ich Bóg, będzie BOGIEM Z NIMI” (Obj. 21,3). Będziemy cieszyć się obcowaniem ze swoim Bogiem. Poznamy Go osobiście, ponieważ odkupieni „będą oglądali Jego oblicze, i Jego imię będą mieli na czołach” (Obj. 22,4). Uczestnicząc w chwale i majestacie naszego Pana, będziemy doznawać wyjątkowej radości. Patrząc na swego Zbawiciela, będziemy stale Go wielbić i adorować.
Wtedy będziemy Go wielbić i Mu służyć. „A w mieście będzie tron Boga i Baranka, i Jego słudzy będą Mu służyć” (Obj. 22,3). Czasem przedstawia się niebo jako miejsce niekończącej się nudy, a przebywających tam jak błąkających się na obłokach wędrowców czy grających całymi dniami na harfach. Ale nie jest to prawdziwy obraz. Będziemy uczestniczyli w nabożeństwie! Będzie to ważna część naszej służby. Wszystkie braki i niedokładności naszego uwielbienia zostaną usunięte. Nasze myśli nie będą już się tak błąkać i mieszać, jak dzieje się teraz w czasie modlitwy. W Nowej Jerozolimie nie będzie świątyni (Obj. 21,22), gdyż byłby to element niedoskonałości, jaki towarzyszy nam w tym świecie.
Drogi przyjacielu, może już wkrótce zakończysz swoją ziemską wędrówkę. Przed tobą są dwie możliwości – niebo lub piekło. Zlekceważenie Jezusa Chrystusa, to minięcie się z niebem. A przyjęcie Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela i Pana, to gwarancja wejścia do nieba i wiecznego przebywania z Bogiem. Pan Jezus powiedział: „Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony” (Jan 10,9). Dlaczego nie pochylić w modlitwie głowy i nie powierzyć swego życia Jezusowi? Dlaczego nie wyznać Mu w pokorze: „Panie Jezu, wiem, że jestem grzesznikiem i nie jestem w stanie siebie zbawić. Wierzę, że umarłeś za mnie, przelałeś swoją krew za mój grzech i powstałeś z grobu dla mojego usprawiedliwienia. Dlatego teraz przyjmuję Cię jako swego Zbawiciela, mojego Pana, moją jedyną nadzieję zbawienia. Panie, bądź miłościw mnie grzesznemu i zbaw mnie według swojej obietnicy, jaką dałeś w swoim Słowie, które zapewnia, że „każdy, kto wzywa imię Pana, będzie zbawiony”.