Odwaga. Jak bardzo brakuje jej, gdy chodzi o świadectwo o Panu Jezusie. Wszyscy wiemy i dużo mówimy, że trzeba opowiadać o Panu Jezusie, świadczyć o Jego wpływie na nasze życie i zapraszać do wiary w Niego innych ludzi. Ale nie zawsze mamy odwagę to robić. Może ma to związek z tym, że spotkaliśmy się już z negatywną lub wprost obraźliwą reakcją na nasze świadectwo. Ponadto nasi rodacy z zasady uważają się za chrześcijan i nie pozwalają ingerować w swoje przekonania i swój styl życia. Stąd nasze obawy i lęk przed otwieraniem swoich ust, by mówić o Panu Jezusie Chrystusie. Potrafimy głośno śpiewać i długo się modlić w czasie nabożeństw zborowych, ale trudno jest mówić o Jezusie poza zborem. Znawcy tematu mówią, że gdy zbór posiada własny Dom Modlitwy i opłacanego pastora, przestaje już oddziaływać na swoje otoczenie.
Jak przełamać stan milczenia? Ogólnie mówi się, że życie jest świadectwem naszej wiary w Pana Jezusa. Jednak to nie wystarcza, ponieważ wielu niewierzących też prowadzi przykładne życie i na tym opiera swoje dobre samopoczucie. Znowu inni są formalnymi chrześcijanami, ale odrzucają podstawowe zasady chrześcijańskiej wiary. I stale liczą na Boże miłosierdzie. Wiara jest dla nich sprawą osobistą, dlatego nie chcą o niej mówić. Nie są oni świadomi potrzeby osobistego zaufania Chrystusowi. Stąd tak trudno dotrzeć do nich z ewangelicznym poselstwem.
Jaką strategię realizujemy?
Jej pierwszą zasadą jest wzajemna miłość ludzi wierzących. Pan Jezus powiedział: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłować” (Jan 13,35). Pierwsi chrześcijanie wspierali się wzajemnie nie tylko duchowo, ale i materialnie. Otoczenie z podziwem patrzyło na tych, którzy dzieli się swoim bogactwem z ubogimi. W czasie trwającej wciąż epidemii mieliśmy okazję czynić to z potrzebującymi. Ale czy dobrze ją wykorzystaliśmy? Była okazja, aby zapukać do drzwi obcych sobie ludzi i zapytać, czy czegoś nie potrzebują. A może zapytaliby, kim jesteśmy i dlaczego to czynimy? Bóg dał nam tę możliwość, oczekując na naszą gotowość nawiązania kontaktów z osobami, które dotąd były dla nas niedostępne. Słowo Boże zachęca, abyśmy zachowywali się „jak światła na świecie” (Fil. 2,15). Przy okazji tych odwiedzin dobrze byłoby zostawić w tym domu egzemplarz Nowego Testamentu czy Ewangelię lub odpowiedni traktat, ulotkę czy broszurkę o treści chrześcijańskiej. W odpowiednim czasie jakieś jej słowo może zainteresować czytającego. Trzeba zawsze mieć świadomość odpowiedzialności za przekazywanie poselstwa ewangelicznego innym ludziom.
Druga zasada to domowe grupy biblijne. Na duże zgromadzenia czy spotkania w kościele przeważnie przychodzą ludzie wierzący. Na małe przychodzą sąsiedzi i przyjaciele. Ponadto nie wszyscy są urodzonymi ewangelistami, ale każdy może podzielić się swoją wiarą z jedną osobą. Pierwsi chrześcijanie nie posiadali budynków kościelnych, spotykali się w domach, gdzie dzielili się radością wiary w Jezusa Chrystusa. Spotkania te tylko wtedy mają charakter ewangelizacyjny, gdy uczestniczą w nich sąsiedzi i przyjaciele spoza kościoła. Małe grupy domowe to dobra okazja, by odwiedzić kogoś w domu i się z nim zaprzyjaźnić. Czekać na pytania, a następnie opowiedzieć o swojej wierze. Formalne głoszenie ewangelii w kościołach też jest ważne, ale skuteczniejsze świadectwo dokonuje się poza oficjalnymi spotkaniami w kościele.
Ewangelizacja przez przyjaźń
Następną zasadą jest ewangelizacja przez osobistą przyjaźń z drugim człowiekiem. Rodzi się ona już z powyżej wspomnianych kontaktów. Nie każdy jest ewangelistą czy kaznodzieją, ale każdy może zaprzyjaźnić się ze swoim niewierzącym, obojętnym religijnie, sąsiadem czy znajomym. Jakże wiele jest wspólnych tematów do rozmowy. Ewangelizacja przez przyjaźń to najskuteczniejsza metoda dzielenia się Dobrą Nowiną. Łatwiej dociera ona do tych, którzy nie chcą przyjąć traktatu czy czują się zgorszeni bezpośrednim dzieleniem się z nimi ewangelią. Ewangelizacja przez przyjaźń skutecznie dociera do tych, których nie interesuje oficjalne chrześcijaństwo, stąd nie uczestniczą w nabożeństwach kościelnych i nie oglądają religijnych programów telewizyjnych.
Pozytywną stroną ewangelizacji przez przyjaźń jest to, że może wziąć w niej udział każdy chrześcijanin. Możemy zaprzyjaźnić się z ludźmi obojętnymi religijnie. Spotykamy się z nimi w pracy czy w czasie odpoczynku, na wspólnych wyjazdach, kursach czy sąsiedzkich spotkaniach. A jakże wielu naszych bliższych i dalszych krewnych jest dalekich od ewangelii! Gdybyśmy tylko chcieli posłuchać z jakimi problemami oni się borykają. Posłuchajmy dlaczego tak się czują, czym się najbardziej rozczarowali. Świat jest pełen samotnych ludzi. Nie trzeba teologicznego wykształcenia, aby wyrazić im współczucie i dodać odwagi, okazać zrozumienie i zaproponować pomoc. Przychodzi to bardzo naturalnie. Jedno wierzące małżeństwo nagle dokonało ciekawego odkrycia. Zaprzyjaźniło się ono z innym, sąsiadującym z nimi, niewierzącym małżeństwem. Choć nie wspomniało o swojej wierze, to po pewnym czasie jedno z ich przyjaciół zapytało: Zdaje się, że uczęszczacie do jakiegoś kościoła. Czy moglibyśmy udać się tam razem z wami?
Znane powiedzenie powiada: „To, kim jesteś, mówi tak głośno, że nie słyszę, co mówisz”. To, kim jesteśmy, ma wielki wpływ na naszych niewierzących czy obojętnych religijnie przyjaciół. Problem polega tylko na tym, czy mamy takich przyjaciół? Gdy pewien pastor ogłosił, aby jego wierni zaprosili na ewangelizacyjne nabożeństwo swoich niewierzących przyjaciół, ci z oburzeniem odpowiedzieli: „Ależ pastorze, my nie mamy niewierzących przyjaciół! Wszyscy nasi przyjaciele są ludźmi wierzącymi!” Takie społecznie wyizolowane wspólnoty kościelne są skazane na powolne obumieranie.
Wiarę trzeba starać się okazywać publicznie. Nie wystarczy tylko uśmiech i powiedzenie: „Chwała Panu”. Duch Święty kształtuje w nas chrześcijański charakter (Ef. 5,15-21). Wtedy nasi bliźni zauważają w nas cechy owocu Ducha: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Gal. 5,22-23). Takie cechy wzbudzają szacunek otoczenia, zjednują przyjaciół. Prowadzi to do aktywnego okazywania dobroci – bezinteresownego niesienia pomocy. Pismo Święte przypomina: „Dopóki więc mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim” (Gal. 6,10). Powtórzmy to jeszcze raz: czyńmy dobrze wszystkim ludziom! Niesienie pomocy innym otwiera drzwi do przyjaźni i dzielenia się swoją wiarą.
Drogi wierzący przyjacielu, czy przełamałeś już swoje milczenie? Czy jesteś świadomym i odważnym chrześcijaninem? Czy twoi sąsiedzi na twojej klatce schodowej już wiedzą kim jesteś i przekonali się o twojej gotowości do niesienia im pomocy? Czy masz niewierzących przyjaciół i oczekujesz, aby zapytali dlaczego jesteś inny, zawsze cierpliwy i uprzejmy? Bóg wzmacnia i posila tych, którzy dobrze reprezentują Go w tym świecie, którzy tylko czekają na okazję, by okazać komuś Jego miłość i troskę, którzy odważnie stają po stronie objawionej w Jego Słowie prawdy. Wiedz, do czego Bóg cię powołał i okaż się wiernym Jego sługą. Pewien pastor powiedział, że po pogrzebie członka swego zboru, jeden z uczestników tej uroczystości powiedział: Od 20 lat znałem tego człowieka, ale nie wiedziałem, że jest on chrześcijaninem. Jakie to smutne. Pamiętajmy o tym, że nieme chrześcijaństwo to żadne chrześcijaństwo. Nie bądź takim chrześcijaninem.
Gdy uczniowie Jezusa spotkali się ze sprzeciwem głoszonej przez siebie ewangelii, prosili Boga o odwagę w przekazywaniu Jego Słowa. „Po tej modlitwie zadrżało miejsce, na którym byli zebrani. Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i odważnie głosili Słowo Boga” (Dz. 4,31). Odwaga jest darem Ducha Świętego. Obdarzone tym darem wspólnoty kościelne odważnie zbliżają się do swego otoczenia, w naturalny sposób dzieląc się z nim radością życia w Jezusie Chrystusie. Dołączmy do tej wiernej grupy naśladowców naszego Pana. Niech Jego Duch nas wzmacnia i prowadzi. Módlmy się, aby dawał On nam okazję do powiedzenia innym kim jesteśmy. Niech dobry Pan nam w tym dopomoże