fbpx

Dobry Kościół

Co decyduje o sile kościoła i jego sprawności? Czytając charakterystykę siedmiu zborów w Apokalipsie możemy być zaskoczeni. O sile zboru nie decyduje sprawność liderów, bogactwo, nadprzyrodzone zdolności członków, tylko serce oddane Jezusowi. Z siedmiu zborów Apokalipsy jedynie dwa zostały w pełni pochwalone. Zbór w Smyrnie i Filadelfii. Jezus podkreśla w tych zborach:

Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota (Obj. 2,10b).

Bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia (Obj. 3,8b).

Ważne cechy, to wierność aż do śmierci, zachowanie Słowa Jezusowego i odważne głoszenie imienia Jezus. To te cechy zadecydowały, o jakości życia całego zboru. Zwróćmy uwagę, że każda z tych cech dotyka przede wszystkim jednostki a nie całości. To suma jednostek rozwijających w sobie te cechy daje efekt końcowy pochwalony przez Jezusa w liście skierowanym do nich.

Jezus nie wymienia tutaj liczebności zboru, zasobności, dobrej strategii ewangelizacyjnej, czy też pełnej kaplicy na nabożeństwach. Dzisiaj w naszej ocenie to są elementy mocy kościoła i dobrej oceny jego funkcjonowania. Pokusa oceny kościoła po wielkości personalnej zboru, sprawności liderów jest duża i w zasadzie tak oceniamy dzisiejsze zbory. Uznanie zdobywają te społeczności, które mają sprawnych liderów i są liczne osobowo. Jezus te elementy pomija. To może zaskakiwać, ale jest faktem o jakim pisze Jan w Bożej analizie siedmiu zborów. Paradoksalnie, duże zbory przyciągają nowe osoby do siebie, małe -w mniejszym stopniu. Ludzie garną się do dużego w przekonaniu, że skoro tak wielu tam chodzi, to jest to silny i dobry kościół. Do małych zborów trudniej trafić, gdyż trudniej zachować tam swoją autonomię i anonimowość. Ta ostatnia zaś cecha sprawia, że liderom dużego zboru o wiele trudniej jest dotrzeć do jednostki, a czasami ona celowo ukrywa swoje życie przed liderami i zborownikami.

Jezus mówiąc do tych siedmiu zborów, przede wszystkim podkreśla wierność Słowu, odwagę wyznawania wiary. Moc kościoła, bowiem nie płynie z naszej sprawności, ale od samego Jezusa i działającego w sercach wiernych Ducha Świętego. Sprawny kościół to społeczność budowana na więzi członków z samym Jezusem. Tu pojawia się protestancka zasada Solus Christus. Skoncentrowanie swojej wiary i przesłania na osobie Jezusa, na zbawieniu, na potrzebie bliskości ze zbawicielem to elementy, które budują mocny i silny zbór.

Pójście na ilość a nie na jakość jest pokusą kościoła od zawsze, ale w efekcie końcowym prowadzi do upadku Kościoła, jako sprawnego i wiernego Bogu organizmu. Ilość nie służy, jakości. Ta prawda jest szczególnie istotna w naszej dzisiejszej perspektywie. Daje się zauważyć pokusę budowania liczebnego zboru i jednoczesnego przymykania oka na niedoskonałości uczestników życia zborowego. Boimy się radykalnego stawiania wymagań, aby za wszelką cenę utrzymać „kapryśnych” wiernych przy zborze. Dostosowujemy nauczanie w taki sposób, aby nikogo nie urazić poprzez stawianie wysokiej poprzeczki, dla jakości życia. Prawdę mówiąc nikt z nas nie lubi usłyszeć, że postępuje niewłaściwie. Tak postępując zamiast wzmacniania osłabiamy zbór. W efekcie końcowym można dość szybko osiągnąć efekt opisany w listach do siedmiu zborów, jako charakterystykę zboru w Laodycei i Sardes. Jeden z nich postawił Jezusa poza drzwiami zboru (Obj. 3,20) A drugi stał się kościołem nominalnym, chrześcijańskim jedynie z nazwy. Co więcej proces ten miał miejsce w ciągu życia jednego pokolenia chrześcijan.

Kolejnym zagrożeniem jakże istotnym dzisiaj jest poszukiwanie nowinek w nauczaniu i praktyce zborowej. Chcąc ożywić zbór szukamy inspiracji w charyzmatyzmie, efektowym teoriom teologicznym, poszukujemy nowym wzorców i nowego otwarcia. Tego rodzaju działanie może przynieść dwa wzajemnie wykluczające się efekty. Z jednej strony prowadzi do ożywienia życia wiary i gdy tak jest to dobrze, warto szukać nowych pomysłów i wzorców dla pracy duszpasterskiej. Z drugiej strony może to prowadzić do otwarcia zboru na niebiblijne nauki i praktyki, do rozpoczęcia drogi, którą kroczył kiedyś kościół apostolski, a efektem, czego jest dzisiaj prawosławie i katolicyzm. Oni też w dobrej wierze szukali lepszych rozwiązań. Niestety praktyka poszukiwania nowinek doprowadziła niejeden zbór do upadku i podziału. Ostatnio słyszałem o takim procesie. To, co miało ożywić wiarę podzieliło zbór na dwa i w sumie zaszkodziło obu grupom. Czy warto na siłę szukać takich rozwiązań?

Każda wspólnota to suma jednostek. Możemy oczywiście oceniać zbór, patrząc na wszystkich i nikogo konkretnego. Możemy też ocenić zbór z punktu widzenia mnie samego, mojego zaangażowania w wiarę i wierność Jezusowi. Możemy spojrzeć na innych i zastanowić się, co mogę zrobić, aby pomóc im w ich doskonałości i odkrywaniu uchybień. Budowanie, jakości zboru musi być skoncentrowane na pracy z jednostkami. To rozwój duchowy jednostek zapewnia moc i siłę wiary. Praca duszpasterska nie przynosi szybkich fajerwerków, widocznych natychmiast efektów, ale jest żmudnym podnoszeniem poprzeczki wiary w górę. Jest to praca rozciągnięta na lata. Z własnego doświadczenia wiem, jakie jest to trudne, ale też jak jest efektywne.

Pamiętam wrocławską szkołę zborową. Wiele lat temu udało się cały zbór zachęcić do uczestniczenia w grupach biblijnych, odbywały się one przed niedzielnym nabożeństwem. Godzinę wcześniej spotykaliśmy się, aby dyskutować nad biblijnymi tematami. Po jakimś czasie nasz zbór osiągnął, jak do tej pory największą liczebność. Grupa i wzrost liczebny zboru łączą się w jedną całość. Potem niestety odeszliśmy od tej praktyki, do dzisiaj trudno jest zachęcić zborowników do udziału w grupie domowej. Gdy praktyka spotykania się w grupie szkoły zaczęła zanikać, przez nasz zbór przeszło kilka kryzysów i podziałów. Czy to ma związek? Pewnie tak.

Rozwój zboru, to rozwój jednostek w zborze, to proces zbliżający każdego członka zboru do Jezusa i jego woli. Z zasady piramidy wynika, że czym bliżej jesteśmy szczytu tym bliżej jesteśmy nie tylko Jezusa, ale i siebie wzajemnie. Moc, wspomnianych na początku rozważań zborów, płynęła z bliskości do Jezusa.

W dzisiejszym świecie coraz trudniej jest nam, zborownikom zebrać się razem. Wielu, jak nie większość, może poświęcić zborowi jedynie niedzielny poranek. Każda inicjatywa dodatkowego spotkania dotyka jedynie niewielkiej grupy zborowników. Sam pamiętam czas, gdy przewodziłem zborowi i chcąc się z kimś spotkać umawialiśmy się na bardzo późne godziny. Rodzina i praca zawodowa są przyczyną braku czasu, tym bardziej, że wielu dzisiaj pracuje ponad 8 godzin, a też w godzinach zajmujących środek dnia. Wracając zaś po pracy nie mamy już sił i ochoty na cokolwiek innego, niż wypoczynek przed telewizorem. Niestety tak wymuszony styl życia prowadzi do zaniedbania duchowego rozwoju. Tu w tym miejscu rodzi się problem dla zboru i naszej wiary. Roślina niepodlewana więdnie, wiara niebudowana słabnie, a wraz z nią słabnie życie zborowe i jakość wiary zboru.

Przezwyciężenie tego problemu wymaga od zboru i jednostki wysiłku. Zachęcanie i organizowanie dodatkowych spotkań jest niezmiernie trudnym, ale i istotnym zagadnieniem. Pomimo dużego oporu większości, nawet niewielka grupa jest potrzebna i należy ją prowadzić. Musimy uczyć się dostosowania grup do możliwości. Do organizowania spotkań wiązanych, np. klub dziecięcy dla dzieci, a dla rodziców spotkanie biblijne. Organizowanie grupy przed nabożeństwem, wielu nie ma możliwości przyjścia w tygodniu, ale wszyscy przychodzą w niedzielę.

Z drugiej strony duchowy rozwój wymaga indywidualnego zaangażowania jednostki. Bez naszego duchowego rozwoju zbór nie osiągnie właściwego poziomu duchowego rozwoju. Cichy czas, jako powszechna praktyka zborowników, wysuwa się tutaj na czoło. Wystarczy 15 minut dziennie, aby w ciągu roku osiągnąć niewyobrażalnie dużo w naszym duchowym rozwoju. Czytając Biblię w sposób przemyślany możemy poznać ją w krótkim okresie czasu, a ciągłe powtarzanie poszerza nasze spojrzenie na wiarę i rozwój duchowy.

Ci z nas, którzy dojeżdżają do pracy środkami komunikacji zbiorowej, mają dużo marnowanego czasu poprzez siedzenie w tramwaju, czy pociągu. W tym czasie możemy otworzyć książkę duchowo budującą, a gdy jedziemy do pracy codziennie pół godziny to w ciągu roku możemy przeczytać wiele.

Każdy z nas marzy o funkcjonowaniu w dobrym silnym duchowym zborze. Taki zbór jest wspólnotą, której częścią jestem ja sam. Jeśli chcemy żyć w silnym zborze, to i my musimy być silni w wierze, a budowanie takiego zboru zacznijmy od siebie samego.