fbpx

Ceńmy dobrą służbę

Bo ci, którzy dobrze służbę wykonują, zyskują sobie wysokie stanowisko
i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Chrystusie Jezusie. (1 Tm 3:13)
 

Żyjemy w czasach, gdy zarówno „wysokie stanowisko” jak ograniczone prawo – do tych, którzy dobrze służbę wykonują – do występowania w sprawie wiary, jest zdecydowanie niepopularne.

Nasze zbory podkreślają bardzo często – i słusznie – że każdy wierzący, nawet najmniejszy, ma bezpośredni kontakt z samym Zbawicielem, dzięki otrzymanemu Duchowi, a przez Zbawiciela z Bogiem Ojcem. W naszym zrozumieniu tego, jak Jezus Chrystus - Król Królów – działa na ziemi, gdzie ujawnia się Jego władza, podkreślamy rolę całego zboru. To zbór, Jego ciało, jest w większości przypadków autorytetem rozstrzygającym w praktyce, do czego powołuje nas Pan i jak rozumieć Jego wolę.

Tę tendencję można nazwać kościelnym egalitaryzmem, czyli skupianiem się i podkreślaniem w naszym duchowym życiu tego, co wspólne, co powszechne, doświadczane przez wszystkich i dla wszystkich dostępne; w czym wszyscy mamy udział. Najwyraźniej widać to na naszych Konferencjach Zboru, gdzie osoba świeżo nawrócona i ochrzczona ma dokładnie taki sam głos, jak pastor, czy sędziwy członek zboru, który nawracał się pół wieku temu. Zdarza się przy tym, że osoby kompletnie niedojrzałe nadużywają tego zaszczytnego prawa, przekrzykując osoby starsze, czy bez żadnych zahamowań krytykując osoby znacznie bardziej zasłużone.

Myślę, że intuicyjnie wyczuwamy zagrożenie, a nawet pewną niezręczność takiego porządku. Dlatego równoważymy tę sytuację przez to, iż powołujemy również inne grupy posiadające autorytet w zborze i w Kościele – Radę Zboru i Radę Kościoła, czy różne komisje i służby. One znając się dobrze na określonych obszarach usługiwania bądź wiedzy, tworzą i zarządzają pod autorytetem Zboru czy Kościoła naszym zaangażowaniem. I jest to słuszne i dobre, tak samo jak fakt, iż doceniamy nawet najmniejszych i najmłodszych członków zboru dając im prawo głosu. Gdybyśmy nie doceniali tych dojrzalszych i starszych, musielibyśmy zapomnieć bądź wyciąć z Biblii wersety takie, jak zacytowany powyżej.

O czym on mówi?

Potrzeba starszych i diakonów w ciele

Zwróćmy najpierw uwagę na kontekst. Wcześniejsza część rozdziału trzeciego mówi o wymaganiach dla osób, które ubiegają się o służbę w Kościele – starszego bądź diakona, czy diakonisy. Nie jest to służba dla wszystkich. A więc, aby przewodzić zborowi, trzeba wykazać się określonymi kwalifikacjami, zarówno charakteru, jak określonych zdolności. Mają to przy tym być nie tylko cechy deklarowane, ale również praktycznie sprawdzone – szczególnie w rodzinie: „Bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?” (w. 5). Podobnie diakoni – mają „zachowywać tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem” - czyli nie tylko poprawnie wierzyć, ale również w zgodzie z sumieniem, przez tę wiarę ukształtowanym, żyć.

Werset 13 podsumowuje ten wywód. Pełnienie dobrej służby – pisze ap. Paweł – daje prawo do wysokiego stanowiska i występowania w sprawie wiary. Przekład Nowego Przymierza oddaje tu grekę następująco: „Ci bowiem, którzy mogą się wykazać wspaniałą służbą, zyskują sobie piękną pozycję i wiele śmiałości w wierze, której źródłem jest Chrystus Jezus”; a Przekład Ekumeniczny: „Ci bowiem, którzy dobrze pełnią swoją służbę, zdobywają poważanie i wielką pewność w wierze, która jest w Chrystusie Jezusie.”

Żeby służba była dobra

Co to znaczy dobra służba? Co jest w niej takiego istotnego i jak wpływa na egalitaryzm naszej wiary? Greckie słowo „kalos” oznacza coś nie tylko spełniającego etyczne normy, ale pięknego, szlachetnego, wzbudzającego u oglądającego podziw i satysfakcję.

Po pierwsze, ów wymóg wskazuje na to, że wiara sprawdza się w praktyce. Dalej, że jest to test, który nie wszyscy przechodzą. Nie wszyscy mogą powiedzieć, że są w stanie się dobrą (wspaniałą) służbą wykazać. Czyli: dojrzałą, stabilną, solidną, łączącą to, co dzieje się w domu z tym, co dzieje się w zborze w jedną całość. Dobra służba, to służba, na którą chętnie się patrzy. Życie takiego brata, czy siostry zachęca, cieszy, motywuje – bo widzimy w nim oddanie, zapał i bojaźń Bożą.

Oczywiście, nie mówimy o bezgrzeszności. Ale mówimy o konkretach, które Paweł wymienił. Kobiety-diakonisy mają być „poważne, nie przewrotne, trzeźwe, wierne we wszystkim” (w. 11) – lub w innym tłumaczeniu: „budzić szacunek, nie mieć skłonności do obmawiania, zachowywać trzeźwość i wierność pod każdym względem”. Podobnie bracia, powinni być „ludźmi szanowanymi, niedwulicowymi, nie nadużywającymi wina, niechciwymi brudnego zysku.” Ciekawe, że w obu przypadkach apostoł Paweł rozpoczyna od testu otoczenia: szacunek to przecież postawa innych wobec nas. Zakłada więc również wiarygodność rozpoznania przez ludzi. To oznacza, że nie powinniśmy uważać się za osoby z autorytetem do rozważania poważnych duchowych spraw, czy życia zborowego, jeśli nie mamy wśród innych szacunku. Najwyraźniej musimy się jeszcze wiele nauczyć. Nawet jeśli mamy formalnie prawo głosu.

Jak patrzysz na swoje życie? Zachowujmy pokorę. Jeśli widzimy, że czegoś wciąż się uczymy, to nie udawajmy ekspertów. Czekajmy na Boży moment wywyższenia. Jeśli okażemy się osobami dojrzałymi, Ciało Chrystusa to rozpozna i obdarzy nas autorytetem. Ale nie domagajmy się tego od razu.

Po drugie, musi upłynąć czas. „Nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie” (w. 6) – pisze Paweł o kandydatach na starszych. „Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do służby” (w. 10) – pisze o kandydatach na diakonów. Pycha – czyli przekonanie o własnej wielkości nie mające potwierdzenia w życiu – pojawia się jako efekt zbyt szybkiego wywyższenia – pisze Paweł. Co ciekawe, NIE pisze wcale, że taki ktoś wykazywał jakieś oznaki pychy wcześniej. Wcale nie. Mógł w ogóle być od niej wolny. To dopiero zbyt szybkie wypchnięcie do przodu sprawia, że diabeł zyskuje broń; zbyt łatwo zdobyty autorytet sprawia, że osoba taka może zacząć myśleć o sobie więcej, niż powinna. Innymi słowy, zbyt szybkie powierzanie wysokich urzędów niesie w sobie ryzyko. Czasem chcemy w ten sposób kogoś zachęcić, albo uwolnić się od obowiązku. Pamiętajmy jednak, że możemy takiej osobie zaszkodzić. Uważajmy więc.

Czas jest więc potrzebny nie tylko po to, aby się czegoś nauczyć, ale również po to, aby umieć nieść z pokorą, docenić i uszanować, przyjmując jako niezasłużony zaszczyt i szczególne wyróżnienie, obdarzenie zaufaniem przez zbór czy Kościół. Pamiętam, gdy rozpocząłem moją służbę w Toruniu pod kierownictwem pastora Adama Gutsche, czułem pewną gorycz, że nie zaczynam jej od razu jako drugi pastor. Musiałem trzy lata być wikariuszem, a potem minął jeszcze rok, zanim nastąpiła moja ordynacja. Pamiętam też, jak zmieniła się moja postawa przez te cztery lata. Coś, co na początku uważałem, że mi się należy, że jestem na to gotowy, po tych czterech latach przyjmowałem, jako szczególny zaszczyt. Ten czas wikariatu potrzebny był nie tylko mojemu doświadczeniu, ale przede wszystkim sercu. Podobnie jak osiem lat bycia drugim pastorem. Ostatnio, gdy podczas rozmowy na egzaminie kościelnym, pewien brat wyraził swą obawę, czy będzie w stanie być pierwszym pastorem, usłyszał następującą zachętę: „Kto nie potrafi być drugim, nie będzie dobrym pierwszym.”

Ludziom zdolnym wydaje się często, że są przygotowani do służby. Może są, jeśli chodzi o teorię, czy nawet pewne umiejętności. Ale serce musi trochę odczekać. Charakter potrzebuje do rozwoju czasu, jak ciasto, aby wzrosnąć. Musi się nauczyć wdzięczności za powierzone zadanie. A ta nauka trwa. „Dziedzictwo na początku szybko zdobyte, na końcu nie ma błogosławieństwa” (Przyp 20:21).

Jak to jest z Tobą? Czy chcesz od razu być szanowany i uznawany za autorytet? Zbawienie jest za darmo i wieczność jest za darmo. Nie jesteśmy w stanie nic Bogu za ten szczególny dar ofiarować. Jakakolwiek cena byłaby nieadekwatna. Nigdy nie bylibyśmy w stanie sobie na to zasłużyć. Bóg więc daje nam dar nowego życia – odpuszczenia grzechów, wejścia do Jego rodziny, obecności Ducha, łaski Syna i miłości Ojca – za nic. To Jego łaska, dla wszystkich nawracających się grzeszników.

Nie mylmy jednak owego niezasłużonego daru z prawem do decydowania o Jego Kościele. Musisz się wykazać dobrą służbą. Pokazać swoim życiem, że cenisz sobie to, co otrzymałeś, i że nie lekceważysz wszystkich zasad, jakie zostawił Bóg dla swoich dzieci. Sprawy Bożego Królestwa wymagają dojrzałości. Zrozumienia Bożych zasad, doświadczenia. Kiedy zostałem Przewodniczącym Rady Kościoła bardzo wielu rzeczy nie wiedziałem. Dopiero po dwóch-trzech latach zacząłem rozumieć charakter tej służby. Cieszę się, że zostałem wybrany drugi raz, bo inaczej nie miałbym kiedy i jak skorzystać z tej zyskanej wiedzy. W Bożym Królestwie czas i doświadczenie, w powiązaniu ze znajomością Słowa i pragnieniem szukania woli Bożej, są konieczne.

Szanujmy nasze autorytety. I miejmy ambicje nimi zostać! Ona jest dobra: „Kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie” (1 Tm 3:1). Pragnijmy pięknej pracy pamiętając, że jest ona również wymagająca, czasochłonna i emocjonalnie trudna. Ale właśnie w tym piękna. To piękno wysiłku, szukania służby Bogu pomimo słabości, przełamywania się w inwestowaniu w Boże królestwo, wbrew innym pragnieniom w sercu, wbrew zniechęceniu i presji świata. To piękno, które się przedziera przez nieciekawy znój, jak światło przez mrok i łaska przez grzech.

Piękne stanowisko i wymowność w sprawach wiary

Dobra (piękna, szlachetna) służba daje zysk: wysokie stanowisko. Owo „wysokie” to to samo słowo „kalos,” które opisywało służbę. Natomiast „stanowisko” to literalnie schodek, poziom, etap (kariery). Innymi słowy: dobre miejsce, wyższe stanowisko niż inni. Odwołuje się do jakiejś formy rozpoznania, uznania w zborze. Taka osoba, wierna, oddana, gorliwa, uczciwa, żyjąca wiarą, zyskuje sobie – zupełnie naturalnie i słusznie – szacunek w zborze; autorytet; prawo do szerszego wpływu. Jest „schodek wyżej” - jakkolwiek by to nie brzmiało dla niektórych niemile.

To stanowisko wiąże się z bardzo praktyczna zmianą – taka osoba zyskuje szczególny wpływ. W grece mamy tutaj wyrażenie „pollen parresian”. Pierwsze słowo to „wszelka”: szeroka, wielofunkcyjna, wieloaspektowa. „Parresian” może być tłumaczone jako wymowność, zdolność (bądź prawo do) wypowiadania się swobodnie. Dlatego też tłumacze różnie to słowo oddają: jako wewnętrzną łatwość do wypowiadania się swobodnie o wierze (np. Nowe Przymierze: „wiele śmiałości w wierze”), lub jako rozpoznanie (prawo nadane przez zbór dla) swobodnego wypowiadania się w sprawach duchowych (wiary).

Myślę, że te dwa aspekty się łączą i nie warto z żadnego rezygnować. Rozumienie tego słowa jako wewnętrznej łatwości do wypowiadania się swobodnie o wierze pokazuje, że ta zdolność nie bierze się z powietrza. Ona bierze się z życia, w którym doświadczyliśmy wielu lekcji wiary. Dzięki nim mamy pewność i siłę przekonania, gdy mówimy o sprawach, w których innym go ciągle brakuje. I słusznie. Aby bowiem uczciwie o czymś mówić z przekonaniem, trzeba czegoś ważnego w tym obszarze doświadczyć. Stąd dobra służba właśnie, a nie cokolwiek innego, jest podstawą dla takiej zdolności.

Ale owo drugie znaczenie również jest bardzo ważne. Zbór widzi piękną służbę – i chce takiej osoby słuchać. Szanuje ją. Ceni jej zdanie. Obdarza autorytetem, czyli: pozwala na to, by taka osoba wypowiadała się swobodnie. Słyszałem dzisiaj od jednego brata o pewnej sytuacji, która może być tego ilustracją. Otóż w pewnym zborze na jubileuszowych uroczystościach pojawił się pan burmistrz. W trakcie uroczystości poproszono o zabranie głosu sędziwą siostrę, która znała ten zbór od wielu dziesięcioleci. Ta, gdy wstała, w pewnym momencie zwróciła się również bezpośrednio do szacownego gościa: „A do ciebie też mam parę słów.” Nastąpiła chwila ciszy, po której gość wstał i z pokorą przyjął postawę słuchacza. Zbór zamarł. Wszyscy wkrótce odetchnęli, bo siostra chciała go zachęcić łaskawymi słowami: „dobrze nam tu gospodarzysz, rób tak dalej!”. Nikt jednak nie odważyłby się jej przerwać, gdyby powiedziała cokolwiek innego.

Ceńmy piękną służbę i obdarzajmy szacunkiem!

Oto „prawo do wypowiadania się” w praktyce. Prawo zyskane, ważne, budujące zbór i jego świadectwo i będące błogosławieństwem. Potrzebujemy rozpoznawać takie osoby i je cenić i szanować. Inaczej będziemy zbierać przekleństwo – będą na nasze decyzje wpływać osoby niedojrzałe. Będziemy kierować się świeckim pragmatyzmem, duchową niedojrzałością, nauczaniem bez głębi doświadczenia, radami bez próby wiary, napomnieniem bez potwierdzenia życia – i będziemy sami siebie ograbiać z błogosławieństwa słuchania ludzi do tego przygotowanych przez Boga przez długie, bogobojne życie.

Oczywiście, jest miejsce dla służby i nauczania w zborze dla kilku pokoleń. Również młodych, rozwijających się. Czasem zostają pastorem i wtedy wszyscy mają pamiętać o słowach Pawła o Tymoteuszu: „Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku” (1 Tm 4;12) – z szacunku do zadania, jakie zbór takiej osobie powierzył. (Swoją droga, takie osoby powinny przede wszystkim się uczyć i rozumieć, że otrzymały tę funkcje pomimo wielu braków i ograniczonego doświadczenia). W końcu, wszyscy mamy być świadkami Jezusa Chrystusa (Dz 1:8). W rodzinie Bożej są i dzieci i młodzieńcy i ojcowie – i wszyscy maja obowiązek nie milczeć, ale dzielić się swoją wiarą (1J 2:12-14).

Ale ceńmy to pokolenie najstarsze, najbardziej wypróbowane i najbardziej doświadczone. Obdarzajmy autorytetem – stwarzajmy okazje do świadectwa, pouczenia, chętnie słuchajmy i pozwalajmy na wolność wypowiedzi. A to czyniąc, uczymy się wytrwałości i właściwej postawy. Pamiętajmy, że mamy dobiec. I warto się uczyć od tych, którym to dobrze idzie. I są dalej na tej drodze, niż my.

Niech nam Bóg w tym błogosławi, Amen.