fbpx

Bohaterowie są wśród nas

Autorytety i bohaterowie wymierają na naszych oczach, jak niegdyś dinozaury. Szczególnie bohaterowie wiary, o których co prawda można przeczytać w Piśmie Świętym, ale już w codziennym życiu trzeba ich szukać ze świecą. Nie jest to myśl zbyt optymistyczna, ale postaram się wykazać w tym artykule, że nie jest tak źle, jakbyśmy sądzili, ani tak dobrze jak byśmy tego chcieli.

Nie ulega kwestii, że w Kościele nadal i wciąż tak bardzo potrzebujemy autorytetów, wzorów do naśladowania, duchowych przełożonych i duszpasterzy, którzy mogliby legitymować się nieposzlakowaną opinią, szczerym powołaniem, niekłamaną pasją i wiernością w służbie Bogu i Kościołowi. Innymi słowy - chcielibyśmy widzieć i dzisiaj niekwestionowanych bohaterów wiary, którzy mogliby inspirować nas do odwagi, poświęcenia, duchowego wzrostu w poznaniu Boga i Jezusa Chrystusa. Takich bohaterów, którzy mają imiona i nazwiska, znane nam twarze i działają w zasięgu naszego wzroku, przez co są wiarygodni i przez to godni głębokiego szacunku, poważania i miłości od tych, którym służą.

Czasem łatwo znaleźć takich ludzi w Internecie, różnych chrześcijańskich książkach, filmach czy świadectwach. Tyle tylko, że są to często ludzie działający gdzieś daleko od nas, w obcych krajach, a relacje o ich życiu i działalności brzmią czasem wręcz sensacyjnie, by nie powiedzieć niewiarygodnie. Kto jednak może to zweryfikować, skoro tyle wokół nas przekłamań, nadinterpretacji, komercji czy wręcz oszustw, którymi ludzie karmią się bezrefleksyjnie i bezkrytycznie.

Kiedy czytamy List do Hebrajczyków, w jedenastym rozdziale znajdujemy listę bohaterów wiary Starego i Nowego Testamentu. Gdy przyjrzymy się jej bliżej, wtedy dostrzeżemy, że mamy tam dwie kategorie duchowych herosów. Jedni z nich doświadczali nadzwyczajnych błogosławieństw i spektakularnych cudów w swoim życiu i służbie (zob. w. 33-35a). Potem jednak padają imiona tych, którzy cierpieli prześladowania, byli poniewierani, biczowani, więzieni, pozbawieni wszystkiego, a niektórzy umarli męczeńską śmiercią i nie doczekali spełnienia swoich nadziei lub Bożych obietnic (zob. w. 35b-39).

Czy ci drudzy byli chrześcijanami „drugiego sortu”? Może nie powinni być uznani za bohaterów wiary, lecz za ludzi przegranych? Bo nie mogli i do dziś nie mogą nam zaimponować żadnymi spektakularnymi cudami i nadprzyrodzonymi przeżyciami z Bogiem? Cóż to za bohaterowie wiary? Wspominanie ich w tym rozdziale jest chyba nieporozumieniem…? Tak z pewnością wielu myśli dzisiaj.

Tymczasem Pan Bóg stawia ich w jednym rzędzie z tymi, którzy doświadczali niezwykłych rzeczy i którym powiodło się w pełni w ich chodzeniu z Bogiem. O jednych i drugich czytamy więc, że to są „ci, których świat nie był godzien” (Hbr 11,38a). Nieco dalej (w. 39), czytamy następne ważne zdanie: „Wszyscy oni (…) dzięki swej wierze zdobyli chlubne świadectwo” (lub uznanie – w przekładzie Nowego Przymierza) – oczywiście w oczach Boga. Może ci drudzy tym bardziej zasługują na miano bohaterów wiary, bo za swoją wierność Bogu, pomimo wszystko, oni wszyscy zapłacili bardzo wysoką cenę! Tacy będą stać przed Panem, uhonorowani w białych szatach – jako święci męczennicy i herosi (Obj 6,9-11).

Kiedy dzisiaj we wspólnotach ludzi wierzących zachęca się na nabożeństwach, by ludzie dzielili się swoimi świadectwami, zwykle oczekujemy nadzwyczajnych opowieści, które najpierw szokują, a potem zapierają dech w piersiach. Mówimy wtedy: to było spektakularne i mocne świadectwo! Ludzi, którzy tych rzeczy doświadczyli lub byli ich świadkami, podziwiamy i pokazujemy jako współczesnych bohaterów wiary! Bo cóż to za świadectwo nawrócenia, jeśli ktoś nie może się pochwalić nałogami, niemoralnym życiem, kradzieżami, a nawet morderstwami, które popełnił w tak zwanym „starym życiu”. Nuda, szkoda czasu na słuchanie. Najlepiej posłuchać nawróconego gangstera albo byłej prostytutki czy kanibala (świadectwo takich ludzi z Afryki słyszałem przed laty w warszawskim zborze). Tacy to mają mocne świadectwa! To są współcześni bohaterowie wiary!

Jak wobec tego ocenić Łazarza z Betanii (J 11,3.11.36), którego Jezus kochał i uważał za swojego przyjaciela? A Łazarza-biedaka, który po śmierci miał przywilej spocząć na łonie Abrahama (Łk 16,19-22)? A co ze Szczepanem – pierwszym męczennikiem Kościoła (Dz 7,58-60), Antypasem ze zboru w Pergamonie (Obj 2,13) i wieloma innymi, którzy nie mogliby zachwycić nas dzisiaj swoimi mocnymi świadectwami na temat ich duchowych triumfów i nadzwyczajnych cudów. Czyż oni nie są również bohaterami wiary? Z pewnością tak i to z jednego, bardzo ważnego powodu: oni wszyscy okazali się absolutnie wierni Bogu mimo cierpień i męczeństwa, jakich doznawali na co dzień lub przy końcu swojego życia.

Zarówno w przeszłości jak i dziś żyją wśród nas cisi bohaterowie wiary, którzy są zbyt pokorni i nieśmiali, by pchać się na podium i opowiadać swoje świadectwa. Zresztą nikt ich nie zaprasza i nie dostrzega ich duchowego heroizmu, bo nie jest on tak sensacyjny czy spektakularny. A są to ludzie żyjący bogobojnie, pokornie i skromnie, rozmiłowani w Słowie Bożym i modlitwie gorliwej za innych, którzy walczą na pierwszej linii duchowego frontu. Nie mogą się pochwalić ani zaimponować innym jakimiś nadzwyczajnymi doświadczeniami życia, ale oni trwają blisko Boga i są solą tej ziemi i naszych wspólnot. Żyją zgodnie ze słowami piosenki „Po prostu z Jezusem żyć. Zwyczajnie, bez wielkich słów. Każdy dzień powierzać Mu, zawsze przy Nim być”.

Rozejrzyjmy się wśród naszych sióstr i braci w wierze. Bohaterowie wiary są wśród nas. Na przykład ci najstarsi, którzy pamiętają jeszcze koszmar wojny i duchowego przetrwania w obliczu traumy śmierci czy zmarnowanego dzieciństwa lub wczesnej młodości. Dziś niektórzy z nich dobijają setki, a wciąż trwają przy Panu, mocno wierzą i czekają z utęsknieniem na swoje rychłe spotkanie z Panem. Poprośmy ich: niech opowiedzą, jak żyć z Panem bez ustanku przez dziesięciolecia i jak być gotowym na śmierć oraz wieczność w domu Ojca!

Albo małżeństwa, które kochają Pana, ale również kochają siebie, są sobie wierni oraz nieskalani zdradą i niemoralnością. Zawsze razem przez dziesięciolecia! Czy to nie są bohaterowie wiary i przykłady do naśladowania? Czyż nie zasługują na szacunek i prawo głosu na nabożeństwach, by opowiedzieć o swoim rodzinnym życiu naznaczonym stałą obecnością Boga w ich sercach?

Albo ktoś, kto jeździ na wózku od lat lub choruje na stwardnienie rozsiane czy jest obłożnie chory, a mimo to – nie doświadczając łaski cudownego uzdrowienia - bez zastrzeżeń ufa Panu i kocha Go bezgranicznie mimo cierpienia? Kiedy takich ludzi odwiedzamy, a warto! - wracamy od nich zbudowani i zawstydzeni, że ze swoją wiarą i zaufaniem do Boga nie dorastamy im do pięt.

Opowiadajmy o takich ludziach, dajmy im mikrofon do ręki. Niech dadzą świadectwo – jako ludzie niezłomni i twardzi w wierze jak skała! O takich ludziach nikt nie nakręci filmu i nie napisze książki, bo ich historie nie są tak medialnie sensacyjne. Ale kiedy naprawdę zechcemy ich posłuchać, wtedy odkryjemy prawdziwy sens duchowego bohaterstwa, bo oni nie są z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę! (Hbr 10,39). To są duchowi zwycięzcy! Niebo jest tylko dla takich!