fbpx

Bóg jest święty

Powiedzenie, że dwa są tylko tematy, które wywierają największy wpływ na nasze życie: poznanie Boga i dążenie do świętości to nie zabieg marketingowy. Jestem przekonany, że z tego naprawdę wynika wszystko inne, co jest istotne dla naszego życia.

Jest taki zapomniany już właściwie werset ze ST: Początkiem mądrości jest bojaźń Pana, a poznanie Świętego – to rozum (Prz 9:10).

Właściwe przekonanie o Bogu

Aiden Wilson Tozer, amerykański teolog, który zmarł pół wieku temu, pisał: „Człowiek, który dochodzi do właściwego przekonania o Bogu, uwalnia się od tysięcy doraźnych problemów, gdyż dostrzega, że dotyczą one spraw, które w większości nie mogą obchodzić go przez dłuższy okres”. Inaczej mówiąc: Rozmyślanie nad wiecznością Boga, przywraca naszej doczesności właściwą proporcję.

Ten sam Tozer pisze: „Jednym z grzechów, do jakich najbardziej skłonne jest nasze serce – grzechem zapewne najcięższym wobec Boga – jest bałwochwalstwo, będące w swej istocie najzłośliwszym paszkwilem na naturę Boga. Bałwochwalcze serce zakłada, że Bóg jest kimś innym, niż jest w rzeczywistości – co samo w sobie jest strasznym grzechem – i na miejsce Boga wprowadza Jego namiastkę, stworzoną na własne podobieństwo”. To, co Tozer pisze dalej, jest wypisz wymaluj, obrazem Boga tworzonym w oskarżeniach ateistów, których jest coraz więcej: „Taki bóg zawsze będzie odpowiadał wyobrażeniom tego, kto go stworzył i będzie podły lub czysty, okrutny lub łagodny – w zależności od moralnego stanu umysłu, który go zrodził”.

Mówi o tym rzadko cytowany Psalm 50: Lecz do bezbożnego rzecze Bóg: Po co wyliczasz ustawy moje I masz na ustach przymierze moje? Wszak nienawidzisz karności I lekceważysz słowa moje. Gdy widzisz złodzieja, bratasz się z nim, A z cudzołożnikami zadajesz się. Ustom swoim pozwalasz mówić źle, A język twój knuje zdradę. Siedzisz i mówisz przeciw bratu swemu, Znieważasz syna matki swojej. Czyniłeś to, a ja milczałem, Mniemałeś, żem tobie podobny; Karcę cię i stawiam to przed oczy twoje... (Ps. 50:16-21)

Ciekawa jest Boża reakcja: wina spotka się z karą, ale nie tylko to: bezbożny pozna jaki Bóg jest naprawdę. Pozna swój błąd. Nieuchronnie.

I Tozer po raz kolejny: „Pod wpływem spaczonych pojęć o Bogu, w krótkim czasie religia, w której się one pojawiły zaczyna gnić” – co dobitnie pokazują dzieje Izraela i Kościoła – „Dlatego dla Kościoła niezbędne jest kultywowanie wzniosłej idei Boga, a gdy ta idea choćby w najmniejszym stopniu zostanie umniejszona, następuje upadek Kościoła wraz z jego kultem i normami moralnymi”.

Właściwe rozumienie świętości (Boga)

Świętość zwykle definiujemy za pomocą przeczeń. W kontraście do czegoś. Ale ze świętością Boga jest inaczej. On jest początkiem, więc to wszystko inne należałoby definiować w kontraście do Niego. Tradycyjnie mówimy więc, że świętość to oddzielenie od grzechu i wszelkiej nieczystości. Ale spójrzmy na to właśnie odwrotnie. Czystość, dobro i miłość to stan naturalny, punkt wyjścia. Bo taki jest Bóg. A stan oddzielenia od Boga rodzi grzech, nieczystość i zło.

Zadaniem Starego Testamentu było objawienie Bożej świętości, a nie, jak uważała teologia liberalna przedstawienie obrazu ludzkich poszukiwań Boga. Celem Prawa było objawienie Izraelowi świętości Boga, jako wskazanie punktu odniesienia do właściwego postępowania. Izrael nie mógł pojąć kim sam jest, dopóki nie ujrzał i nie pojął Bożej świętości (czy nie tak samo jest z nami?).

Tę ideę bardzo wyraźnie pokazuje schemat budowli Świątyni. Dziedziniec zewnętrzny, miejsce święte, miejsce najświętsze – dostępne tylko raz w roku (w Dzień Pojednania – Yom Kippur), tylko dla arcykapłana, tylko z krwawą ofiarą.

Cały system obrzędowy w Starym Testamencie i prawa dotyczące pokarmów czystych i nieczystych miały pokazywać, że Izraelici, jako wybrani Boga, powinni być święci jak On: „Ja jestem święty i wy jesteście święci, nie powinniście więc jeść tego, co jedzą wszyscy inni. Temu służył podział na czyste i nieczyste (aspekt praktyczny był czymś dodatkowym, choć nie bez znaczenia).

Co to znaczy „święty”?

Ciekawa jest etymologia słowa „święty”. W jęz. ang. słowo „holy” pochodzi od anglosaksońskiego „halig, hal” – dobry, cały. Natomiast w języku polskim od prasłowiańskiego „mocny, silny”. Świętopełk to znaczy „mający mocne, silne pułki”, Świętosław, czyli „cieszący się dużą sławą”.

A teraz definicja Bożej świętości w Starym i Nowym Testamencie:

Twoje oczy są zbyt czyste, aby mogły patrzeć na zło, nie możesz spoglądać na bezprawie... (Hab. 1:13a).

A zwiastowanie to, które słyszeliśmy od niego i które wam ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności (1 J 1:5).

Tym, czym dla Izraela Starego Testamentu były obrazy świątyni i pokarmów, tym dla ludu Nowego Testamentu był obraz Golgoty. „Bóg jest święty. Tak święty, że tylko dzięki strasznej śmierci mógł nam przebaczyć. Krzyż jest najwyższym i najbardziej wzniosłym świadectwem i przejawem świętości Boga” (Martyn Lloyd-Jones).

I jeszcze jedno. Aby móc zrozumieć powody Bożego działania, które kłócą się nam z zasadą Bożej miłości musimy dostrzec pewną Bożą zasadę działania. „Ponieważ główną troską Boga o swój wszechświat jest troska o jego zdrowie moralne, czyli o świętość, cokolwiek jest jej przeciwne wywołuje Boże niezadowolenie. Aby zachować swoje dzieło stworzenia, Bóg musi niszczyć wszystko, co może mu zagrażać” (Tozer).

To prowadzi nas do następnego punktu.

Pozorne napięcie pomiędzy świętością a miłością Boga

Dla wielu ludzi karząca świętość Boga stanowi problem w pogodzeniu jej z obrazem kochającego Boga Ewangelii. Jedni idą więc w stronę bezdusznego rygoryzmu, by obronić Jego świętość, inni zaś wchodzą na drogę pobłażliwości pozbawionej siły moralnej, by stać na straży Jego kochającego, ojcowskiego serca. Tymczasem Boża świętość i miłość są nierozdzielne. Nie możemy nigdy tego rozdzielać. Ale nie możemy też rozpatrywać tych cech w dowolnej kolejności, ponieważ „tylko wówczas, gdy człowiek załamał się pod ciężarem świętości Boga, może zostać pokrzepiony Jego miłością” (Horst Georg Poehlmann).

W każdym innym razie dochodzi do zachwiania, powodującego albo deficyt łaski, albo deficyt odpowiedzialności.

Tymczasem świętość Boga odnosi się do dwóch Jego cech:

Po pierwsze, Bóg jest oddzielony od wszelkich innych istot - tylko ON jest Bogiem. W związku z tym, tym tylko Jemu przynależy prawdziwa chwała.

Dlatego w wizji Izajasza pojawiają się serafy:

I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów! Pełna jest wszystka ziemia chwały jego (Iz 6:3). Tam nie ma już miejsca na chwałę oddaną komukolwiek innemu.

Taka sama wizja dana została Janowi na koniec Nowego Testamentu:

A każda z tych czterech postaci miała po sześć skrzydeł, a wokoło i wewnątrz były pełne oczu; i nie odpoczywając ani w dzień, ani w nocy śpiewały: Święty, święty, święty jest Pan, Bóg Wszechmogący, który był i który jest, i który ma przyjść (Obj. 4:8).

Także Apostoł Paweł pisze o Nim:

Jedyny, który ma nieśmiertelność, który mieszka w światłości niedostępnej, którego nikt z ludzi nie widział i widzieć nie może; jemu niech będzie cześć i moc wieczna. Amen (1 Tm 6:16).

To jest ta wyłączność, z którą kłóci się nasze pojęcie równości i sprawiedliwości społecznej. To jest ten problem, kiedy na prawdy Boże patrzymy przez pryzmat naszej kultury. Taki zabieg będzie zawszy zgubny, bo zawsze błędny. I druga rzecz, z którą trudno jest się nam pogodzić:

Człowiek jest winny, ludzie są winni. Jak to? Dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności (Rz 1:21).

Nieuznanie świętości Boga w tym pierwotnym znaczeniu prowadzi do upadku i obciążone jest karą. My często, ale niesłusznie karę wiążemy z upadkiem, to jest ze skutkiem – nieuznania świętości Boga. Tzn. myślimy, że problemem było zerwanie owocu. Nie, problemem było odrzucenie Bożego porządku. Grzech dokonał się w momencie, gdy Ewa pomyślała: a jednak to zrobię, chociaż Bóg tego nie chce! To, że wyciągnęła rękę – było już tylko skutkiem uznania świętości Boga – a przez to i własnej – za mniej ważne, niż zaspokojenie swojego pragnienia. I znowu, nie pragnienia poznania smaku owocu zakazanego, ale chęć poznania życia wbrew Bogu.

Czym jest dobro i zło w kontekście Bożej świętości?

Druga Jego cecha związana świętością staje się widoczna, kiedy patrzymy na nią z punktu widzenia etyki, czyli źródeł właściwości postępowania. I ta „odnosi się do Jego oddzielenia od wszystkiego, co Mu się przeciwstawia” pisze Bruce Milne. A XIX-wieczny szwajcarski teolog Frédéric Louis Godet określa ją jako „atrybut, w którym Bóg czyni siebie absolutną normą siebie samego”. Inaczej mówiąc, to On jest fundamentem wszelkich moralnych standardów. W związku z tym dobro jest tym, czego pragnie Bóg, natomiast zło – tym, co sprzeciwia się Jego woli, i tym samym jego naturze. My natomiast odwracamy ten porządek, pytając: czy na pewno dobre jest to, czego pragnie Bóg?

W Starym Testamencie Boża świętość oddziaływała praktycznie na Izraelitów w ten sposób, że Bóg określający się jako „Święty Izraela” (np. Iz 43:3: Bo Ja, Pan, jestem twoim Bogiem, Ja, Święty Izraelski, twoim wybawicielem; daję Egipt na okup za ciebie, Etiopię i Sabę zamiast ciebie) wymagał, by Jego lud dostosował się w swoim postępowaniu do Jego charakteru, jaki objawił On pośród nich.

Dlatego czytamy:

Oto, Bóg zbawieniem moim! Zaufam i nie będę się lękał: gdyż Pan jest mocą moją i pieśnią moją, i zbawieniem moim. I będziecie czerpać z radością ze zdrojów zbawienia. I będziecie mówić w owym dniu: Dziękujcie Panu, wzywajcie jego imienia, opowiadajcie wśród ludów jego sprawy, wspominajcie, że jego imię jest wspaniałe. Grajcie Panu, bo wielkich dzieł dokonał, niech to będzie wiadome na całej ziemi. Wykrzykuj i śpiewaj radośnie, mieszkanko Syjonu, bo wielki jest pośród ciebie Święty Izraelski (Iz 12:2-6).

Tu, mowa jest o tym, że Izrael doświadczając Bożego dobra, miał za zadanie napełniać się nim, by to ich zmieniało. Od Boga pochodzi dobro. Poza Bogiem równego dobra nie ma. Owszem jest takie – nazwałbym to – dobro codzienne. Kiedy możemy być uczynni, uprzejmi, pomocni. Ono ma swoją wartość, ważną, ale przemijającą, bo krótkoterminową. Natomiast od Boga pochodzi to, co ma wartość nieprzemijającą, bo wieczną. Nie mówię o religii, mówię o poddawaniu się działaniu Bożego dobra – takiego, które daje właściwą perspektywę naszemu życiu.

Natomiast w Nowym Testamencie fakt, iż zamieszkuje nas Duch Święty, jest dla nas zobowiązaniem etycznym, by unikać wszelkiej nieprawości i niemoralności, jako, że powołani jesteśmy do świętego życia. Pisze o tym Paweł do Koryntian:

Uciekajcie przed wszeteczeństwem. Wszelki grzech, jakiego człowiek się dopuszcza, jest poza ciałem; ale kto się wszeteczeństwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko własnemu ciału. Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym (1 Kor 6:18-20).

I jeszcze raz – do Tesaloniczan:

Taka jest bowiem wola Boża: uświęcenie wasze, żebyście się powstrzymywali od wszeteczeństwa, (...) Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia (1 Ts 4:3.7).

Jaki jest związek pomiędzy Bożą świętością a Jego miłością?

Bruce Milne wyróżnia cztery cechy Bożej natury w kontekście związku pomiędzy Bożą świętością a Jego miłością.

Po pierwsze, to Boża prawość – zgodność Jego świętości z Nim samym. (Ps. 145:17: Sprawiedliwy jest Pan na wszystkich drogach swoich i łaskawy we wszystkich dziełach swoich), to mówiąc trywialnie: połączenie teorii z praktyką.

Po drugie, Boża sprawiedliwość – to Jego święta wola w działaniu.

Po trzecie, Boży gniew. Inny autor, John Murray, pisze: „Gniew to święte wzburzenie Boga, występującego przeciw temu wszystkiemu, co jest sprzeczne z Jego świętością. A jak dodaje Milne „bez gniewu Bóg nie byłby prawdziwie święty, a Jego miłość przekształciłaby się w sentymentalizm. Nie jest to gniew stronniczy, kapryśny czy uzależniony od emocji, jak u człowieka”

I w końcu, po czwarte, Boża dobroć – ta cecha należy zarówno do Jego świętości, jak i miłości, co sprawia, że nie można rozdzielić tych dwóch atrybutów. Bóg święty nie jest tyranem, a Ojcem.

Jaki jest cel biblijnego objawienia świętości Boga?

Jest nim pouczenie nas, jak zbliżyć się do Boga.

Przeto okażmy się wdzięcznymi, my, którzy otrzymujemy królestwo niewzruszone, i oddawajmy cześć Bogu tak, jak mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią. Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym (Hbr 12:28-29).

Żyjemy w czasach pospolitych, więc i nasza relacja z Bogiem stała się pospolita. Nie chodzi o dworski ceremoniał, ale o świadomość ważności i niezwykłości Tego, do którego przychodzimy. W naszych czasach dla skrócenia dystansu niektórzy bliżsi byliby pójścia tropem Kevina Smitha, w którego filmie „Dogma” Jezus przedstawiony jest jako Buddy Christ (w polskiej wersji „Chrystek”) - postać komiksowego, uśmiechającego się szelmowsko Syna Bożego z kciukiem uniesionym w górę. Tymczasem, jakby uważnie przyjrzeć się Jezusowi w ewangeliach, On nigdy nie staje się kumplem, ani dla apostołów, ani dla celników. Zawsze wchodzi między nich z autorytetem i przekonaniem o powadze swojej roli, jaką ma do odegrania.

Idea świętości Boga pomaga nam też zrozumieć naturę grzechu. Nie pojmiemy jak straszna jest, bez właściwej koncepcji Bożej świętości. Dopóki nie podejdziemy w pobliże ognia trawiącego, zawsze będziemy mieć pokusę bagatelizowania grzechu. I nie chodzi tu wcale o strach przed karą. Nie o tym mówię. Użyję trywialnego przykładu niczym z reklamy proszku do prania. Mogę myśleć, że jakaś część mojej garderoby jest czysta i biała, dopóki nie porównam jej z bielą świeżego śniegu.

„Nauczyliśmy się współżyć z bezbożnością i patrzymy na nią jak na coś normalnego. Nie przeżywamy rozczarowań nie znajdując pełni prawdy w naszych nauczycielach, doskonałej wierności w mężach stanu, nieposzlakowanej uczciwości w handlowcach czy absolutnego zaufania w naszych przyjaciołach. Aby przetrwać, ustanowiliśmy niezbędne przepisy, które zabezpieczają nas przed przestępstwami ludzkości”. A.W. Tozer pisze w ten sposób pół wieku temu! I kontynuuje: „Będąc świętym, Bóg uczynił świętość niezbędnym warunkiem moralnego zdrowia Swego wszechświata. Chwilowa obecność w świecie grzechu tylko podkreśla tę prawdę. Cokolwiek jest święte jest zdrowe. Zło zaś jest chorobą spaczonej moralności i musi kiedyś umrzeć”.

Boża świętość wskazuje nam na potrzebę pokuty. Nie kajania się i bicia w piersi, nie poniżania się i uznawania za godnego pogardy śmiecia, ale odwrócenia się od tego co złe, by zwrócić się ku Temu, który jest doskonale czysty.

Aby dotrzeć bez przeszkód do celu

Boża świętość domaga się odkupienia. Czy to niesłuszna pretensja? Nie, to życiodajne wezwanie. Piękny tego obraz znajduje się u Izajasza: Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna (Iz 1:18).

Czysty. Biały. Święty. Poprzez krew Baranka Bóg udostępnił nam swą świętość, w jej względnej postaci (nie absolutnej, bezgranicznej), teraz więc ma prawo oczekiwać jej od nas. Jednak w specjalny sposób. Pisze o tym apostoł Piotr: Ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty (1 P 1:16). Zwróćmy uwagę – Bóg nie mówi: „jak ja jestem”, co dotyczyłoby świętości absolutnej, ale „bo, ja jestem”, co jest wezwaniem na miarę naszych możliwości.

Jeśli nie zaczniemy naszej duchowej podróży we właściwym miejscu – od poznania jaki jest Bóg, od poznania jego świętości, to nawet jeśli ostatecznie osiągniemy jej cel, stanie się to po wielu kłopotach ze zgubieniem drogi, błądzeniem, a nawet z zaliczeniem licznych kraks w naszym życiu. Tego wszystkiego Bóg chce nam zaoszczędzić. Dlatego uczy nas o swojej świętości i zachęca do rozwijania naszej. To wbrew pozorom bardzo praktyczna nauka.

 

 

Właściwe przekonanie o Bogu

Rozmyślanie nad wiecznością Boga, przywraca naszej doczesności właściwą proporcję.

Właściwe rozumienie świętości (Boga)

Czystość, dobro i miłość to stan naturalny, punkt wyjścia. Bo taki jest Bóg. A stan oddzielenia od Boga rodzi grzech, nieczystość i zło.

Pozorne napięcie pomiędzy świętością a miłością Boga

„Tylko wówczas, gdy człowiek załamał się pod ciężarem świętości Boga, może zostać pokrzepiony Jego miłością” (Horst Georg Poehlmann).

Cel biblijnego objawienia świętości Boga

Jest nim pouczenie nas, jak zbliżyć się do Boga i odnieść korzyść z przemienionego życia.