fbpx

Boża matematyka

Pomagając od czasu do czasu młodym ludziom w matematyce, słyszę narzekanie uczniów. Po co ta matematyka? Do niczego mi się nie przyda. Często też sami rodzice mówią, moje dziecko to humanista. Niepotrzebnie tak cisną z tej matematyki. Po co komu to liczenie? W sieci krąży zdjęcie znanego polskiego aktora z błogim uśmiecham na twarzy i widniejącym napisem, „wygląda na to, że minął Ci kolejny dzień życia bez potrzeby użycia wzoru skróconego mnożenia”. Na szeroko pojętą szkolną umiejętność liczenia składa się sporo składowych. Są nimi prosta dziecięca umiejętność wymienienia liczb po kolei do dziesięciu, do stu, czy do miliona. Jest to również zdolność wykonywania działań arytmetycznych: dodawania, odejmowania, mnożenia, dzielenia. Na liczenie składa się wspomniane korzystanie z wzorów skróconego mnożenia i wiele innych bardziej skomplikowanych działań matematycznych.

Warto się zastanowić nad zasadnością uczenia się liczenia. Liczenie dotyczy nie tylko umiejętności korzystania ze wzorów skróconego mnożenia na lekcji matematyki, ale dotyka wielu życiowych sytuacji. Poza szkolnymi rachunkami, w dorosłym już życiu, z umiejętności liczenia korzystamy w zarządzaniu pieniędzmi, zarządzaniu dobrami materialnymi. Liczenie oznacza śledzenie swoich wydatków, przychodów tak, aby te pierwsze nie przekraczały tych drugich. Liczenie oznacza umiejętne czytanie matematycznych zapisów w umowach i transakcjach handlowych, od zwykłej pożyczki do poważnych kredytów, czy inwestycji. Liczenie to zarządzanie majątkiem, panowanie nad tym, co mam. Osoba, która umie liczyć nie trwoni majątku i potrafi go pomnażać. Rozumie jego wartość. Jest rozważna. Umiejętność liczenia to również szacowanie, porównywanie, przypuszczanie, branie pod uwagę.

Czy Pan Bóg zna matematykę? Czy Pan Bóg liczy? W wielu miejscach czytamy, że Bóg liczy, nawet to, co dla nas jest niepoliczalne. Czytamy o obietnicach rozmnożenia potomków Abrahama do ilości gwiazd na niebie i piasku na brzegu morza. (1 Mój 22:17). Wiele przepisów dotyczących życia Izraelitów zawiera szczegóły w liczbach. Umiejętność rzetelnego liczenia była wymagana od budowniczych namiotu zgromadzenia i jego wyposażenia oraz podczas wędrówki Izraela po pustyni. Była wymagana od budowniczych świątyni. Znajdujemy szczegóły znaczenia, odliczanego co 50 lat, roku sabatowego, w którym były wyrównywane nierówności społeczne i była czasem wyzwalania z długów. Czytamy o latach jubileuszowych, o podatkach, dziesięcinie. Widać, że sporo jest matematyki w przepisach pozostawionych Izraelitom. Wszyscy musieli posługiwać się umiejętnością liczenia, począwszy od prostego odliczania, przez porównywanie aż do obliczania ułamków, procentów.

Bóg posługuje się matematyką. Jednak widzimy, że Jego obliczenia często różnią się od naszych. My w naszych działaniach widzimy początek i koniec. Pojęcie nieskończoności jest dla nas teoretyczną abstrakcją. Nasz Bóg jest jednak nieograniczony w czasie. W Psalmie 90 czytamy, „zanim góry powstały, zanim stworzyłeś ziemię i świat. Od wieków na wieki tyś jest, o Boże!” (w. 2). „Tysiąc lat w oczach twoich jest jak dzień wczorajszy, który przeminął i jak straż nocna” (w. 4), pisze dalej psalmista. W kolejnych jednak wersetach kieruje do Boga prośbę „naucz nas liczyć dni nasze Panie, abyśmy posiedli mądre serce!” (w. 12) Ten fragment jest często przywoływany podczas pogrzebów, kiedy jest czas na refleksję nad przemijaniem. Czy warto się nad tym zastanawiać tak na początku roku? Mamy przecież różne świeże postanowienia noworoczne, plany i marzenia na kolejny rok. A to wołanie, naucz nas liczyć…, oznacza, że nasze dni są policzalne. Przypominają o naszej ograniczonej doczesności.

Co oznacza owo uczenie się liczenia. Jak ma się objawiać umiejętność liczenia swoich dni? Prośba psalmisty o umiejętność liczenia dni nie oznacza bynajmniej możliwości przepowiadania przyszłości, nie jest prośbą o wyznaczenie daty śmierci, tak by móc się do tego dnia przygotować. Nie brzmi ona: policz nasze dni i podaj ich liczbę. Człowiek, który woła, naucz nas liczyć, chce umieć liczyć.

Każdy dzień jest konkretną jednostką czasu. Na każdy rok naszego życia składa się 365 dni. Z kolei każdy dzień, czyli doba to 24 godziny. Zatem skoro liczenie wymaga uważności i szanowania tego, co mam, to należy te umiejętności praktykować w odniesieniu do czasu. Tak często zdarza się nam grzebać w przeszłości, wracać myślami do tego, co już za nami. Analizować, drapać stare rany. Jednak na przeszłość nie mamy żadnego wpływu. Jej już nie ma. Możemy ją jedynie policzyć w tym najprostszym wariancie. Powiedzieć ile dni, ile lat mamy już za sobą. Możemy te dni podzielić na chude i tłuste. Nie możemy się już o nie zatroszczyć. One są już albo dobrze przeżyte, albo roztrwonione i zmarnowane.

Wołaniem o umiejętność liczenia dni jest wezwanie Pawła, „baczcie więc pilnie jak macie postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe” (Ef 5:15-16). Zarówno psalmista jak i Paweł rozumieją, że mądrość serca jest związana z umiejętnością liczenia czasu. Żyjąc w pośpiechu nie zauważamy szczegółów, brakuje nam refleksji na temat ważności minut, godzin, dni. Żyjemy w permanentnym braku czasu. Sama doświadczam przemęczenia wynikającego z natłoku działań, braku czasu. Dzisiaj w modzie jest życie w pośpiechu, bycie zajętym. Zastanawiam się, komu zależy na moim pośpiechu, na moim zabieganiu, na moim poczuciu braku czasu? To przeciwnik Boga czyni nas zajętymi, zaganianymi. Wołanie do Boga o pomoc w rachowaniu czasu, to zdanie się na Jego prowadzenie, Jego obecność godzina za godziną. Samodzielne liczenie i rachowanie swojego czasu bez Boga, samodzielne zarządzanie swoim czasem to głupota. Natomiast zupełne zaniechanie liczenia swoich dni, oznacza życie w poczuciu, że ono się nigdy nie kończy. Jest nierozumieniem istoty naszej doczesności.

Psalmista wie, że dni człowieka przemijają. Wie, że tylko Bóg jest w stanie zmienić jakość tego, co doczesne, co przemijające. Ale zdaje sobie sprawę, że wszystko może popsuć zaniedbanie w matematyce. Bo można liczyć źle. Dlatego prosi Boga, by był nauczycielem właściwej matematyki. Co to znaczy „umieć liczyć własne dni” i to liczyć je tak, by nie wyjść na głupca? To znaczy wiedzieć, że dni człowieka są krótkie. To znaczy mieć uważność, by ich nie zmarnować, nie trwonić. Ta nieustanna pamięć o naszym przemijaniu, daje szansę na mądrość w naszej ziemskiej wędrówce. Jak pisze Salomon, wszystko ma swój czas. (Kazn 3:1-8). Prawdziwą mądrością jest robić właściwe rzeczy we właściwym czasie.

Boskich dni nie jesteśmy w stanie policzyć. Możemy liczyć jedynie nasze własne dni. Jednak próbując liczyć te dni bez Boga, skazujemy siebie się na głupotę. Żyjąc każdego dnia obok Mistrza i Nauczyciela, który wyjaśnia właściwe proporcje i wartości każdej godziny oraz lat, to jest praktyczne wprowadzanie w serce Bożej matematycznej mądrości. Ta Boża mądrość bowiem nie przeminie nawet w tym, co doczesne, przemijające.

Nie unikajmy Bożej matematyki i od początku kolejnego roku wołajmy za psalmistą, naucz nas liczyć dni nasze Panie, abyśmy posiedli mądre serce.