fbpx

Śnieżna kula

Zima. Różnie ona wygląda. Niekiedy jej jedynymi oznakami są krótkie dni, brak słońca, mróz. Gdy zimą brak śniegu, cieszą się kierowcy i drogowcy. Jednak dzieci i wielbiciele narciarstwa z utęsknieniem czekają na białe szaleństwo.

Tej zimy miałam okazję do zabawy na śniegu z moimi wnukami. Jeździliśmy na sankach, rzucaliśmy się śnieżkami, lepiliśmy bałwana i budowaliśmy śnieżną górę nie do zdobycia. Uczyłam moje maluchy, że mała kulka śnieżna toczona po śniegu tworzy większą kulę, a ta, toczona dalej, urasta do kuli ogromnej, trudnej do ruszenia. Takie ogromne kule składają się na wielkiego bałwana lub na element muru śnieżnej fortecy.

Ten proces lepienia śnieżnych kul obrazuje wiele życiowych procesów. Z jednej strony wskazuje na porządek tworzenia czegoś pięknego. Małe, niepozorne początki, z wytrwałością toczone niczym śnieżna kula, w ostateczności prowadzą do wielkich, trwałych dzieł. Z drugiej strony to lepienie śnieżnych kulek, toczenia ich po śniegu, tak, że urastają do wielkich rozmiarów, obrazuje też narastanie problemów, nieporozumień.

Patrząc na delikatne płatki śniegu, które usypują początkowo niewinnie puszyste zaspy śnieżne, myślimy o zabawie na śniegu. Jednak ten niczym niezmącony proces powoduje powstawanie wielotonowych zwałów śniegu, paraliżujących normalne życie, powoduje lawiny. O tym czyhającym niebezpieczeństwie wiedzą mieszkańcy pięknej spokojnej turystycznej wioski w Alpach, gdzie wybraliśmy się z mężem tej zimy na kilkudniowy narciarski wyjazd, aby świętować naszą kolejną rocznicę ślubu. Codzienne opady śniegu przeobraziły tę spokojną wieś w prawdziwy poligon. Bo oto, z powodu śniegu, na drogach pojawił się różnego rodzaju sprzęt w postaci pługów, spychaczy, odśnieżarek, olbrzymich ciężarówek wywożących śnieg. Wśród mieszkańców tej wioski widać było praktyczne zrozumienie niebezpieczeństwa bagatelizowania opadów śniegu. Widać było potrzebę czujności i potrzebę codziennego pokornego odśnieżania swoich posesji tak, by nie utknąć w śnieżnej pułapce.

Jakiś czas temu byłam na pogrzebie swojego wujka, jednego z ostatnich seniorów w mojej rodzinie. Krewni z całej Polski zjechali się na tę pogrzebową uroczystość. Spotkałam wielu członków bliskiej, jak i dalszej rodziny, których nie widziałam już wiele lat. Pośród nich byli dwaj bracia, moi dalsi krewni. Przyjechali z tego samego miasta, każdy swoim wielkim samochodem. Nad grobem wujka stali w sporej odległości od siebie. Gdyby nie ich podobieństwo, nikt nie powiedziałby, że są braćmi. Gdyby nie rejestracje ich samochodów, nikt nie powiedziałby, że mieszkają tak blisko siebie. Żadnych rozmów, gestów, spojrzeń. Byli dla siebie jak obcy. Przed laty wspólnie rozkręcali dobrze zapowiadające się interesy. Zaczynali skromnie, ciężko pracując ramię w ramię. Potem coś ich poróżniło. Brak wspólnej koncepcji na ciąg dalszy, pieniądze… Kto to wie? Dzisiaj, po latach toczenia swoich śnieżnych kulek braku przebaczenia, ich konflikt urósł do rozmiarów ogromnej lodowej kuli nie do rozbicia. Po pogrzebie każdy z nich wsiadł do swojego suwa i w milczeniu odjechali do swoich domów, z pozoru blisko siebie, jednak tak bardzo dalekich.

Można by powiedzieć, że takie dramatyczne historie zdarzają się w życiu bez Boga. Że zapieczenie i budowanie murów nieprzebaczenia dotyka tylko ludzi ze świata. My, prawdziwie wierzący nie dopuszczamy do takich dramatów. Jednak, czy aby na pewno? W listach do świętych przecież, w wielu miejscach czytamy nakazy odpuszczania, zakazy odwetu, zakazy zemsty. W pierwszym kościele musiały mieć miejsca próby odpłacania złem za złe, musiały mieć miejsca próby odwetu, skoro kilka razy w listach zostały przywołane starotestamentowe słowa: Pomsta należy do Boga, Ja odpłacę mówi Pan (5 Mój 32:35; Rzym 12:19; Hebr 10:30).

Każdy z nas toczy wiele śnieżnych kul nieprzebaczenia. Tracimy duchową czujność i pozwalamy, aby brak przebaczenia nabrał ogromnych rozmiarów śnieżnych zasp. Bywamy skrzywdzeni, nosimy w sercu ból z powodu rozczarowania, niesprawiedliwego potraktowania. Nosimy żal i gniew z powodu krzywd wyrządzonych nam osobiście, czy naszym bliskim. Sporo jest tych śnieżnych kul, które po latach toczenia i wzrostu nie posłużyły do ulepienia jedynie zabawnego śnieżnego bałwanka z marchewkowym nosem. Są one dzisiaj prawdziwymi śnieżnymi, lodowymi twierdzami nie do rozbicia. Myślimy, że skoro winowajca mnie nie przeprasza, nie próbuje wytłumaczyć się ze swoich win, nie prosi o wybaczenie, to nie należy mu przebaczać. Krzywdziciel jest nam coś winien. Chcemy dochodzić swoich praw, aby sprawiedliwości stało się zadość. I tak toczymy swoje kule nieprzebaczenia. Nie rozprawienie się z żalem, gniewem powoduje, że przeradzają się w długotrwałe zgorzknienie, niczym ogromne zaspy nie do przejścia. Śnieżna kula nieprzebaczenia rośnie w imię szukania zwykłej, ludzkiej sprawiedliwości. Śnieżne zaspy niewybaczenia powstają z powodu zaniedbania i nie rozprawienia się z codziennymi krzywdami, jakie nas dotykają.

Słowo Boże nawołuje nas do szukania sprawiedliwości, ale Bożej a nie ludzkiej. Sprawiedliwość Boża niewiele ma wspólnego ze sprawiedliwością ludzką. W sprawiedliwości ludzkiej czymś naturalnym jest kara adekwatna do winy i nagroda adekwatna do zasług. My zaś sami stając przed Bogiem, który zna nasz stan, nie domagamy się sprawiedliwego sądu dla siebie. Nie pragniemy, aby sprawiedliwości stało się zadość. Prosimy o miłosierdzie, o odpuszczenie win. Sam Jezus nauczył nas wołać, Ojcze nasz… odpuść nam nasze winy… (Mat. 6:12). Jak pisze Psalmista, Ty wysłuchujesz modlitwy, do ciebie przychodzi wszelki człowiek z wyznaniem grzechów. Gdy zbytnio ciążą nam występki nasze, Ty je przebaczasz (Ps 65:3-4), jeżeli będziesz zważał na winy, Panie, Panie, któż się ostoi? Lecz u ciebie jest odpuszczenie… (Ps 130:3-4).

Jednak tocząc wytrwale śnieżną kulę nieprzebaczenia naszym winowajcom, zaniedbując codzienne odpuszczanie naszym krzywdzicielom, sami nie możemy doświadczyć przebaczenia swoich win. Bo jak czytamy, jeśli wy nie odpuścicie i Ojciec niebieski, który jest w niebie, nie odpuści przewinień waszych (Mar 11:26). Brak przebaczenia powoduje nie tylko brak relacji z człowiekiem. Brak przebaczenia zabiera nam błogosławieństwo. Ktoś powiedział, że mój brak przebaczenia jest moim cichym zabójcą. Jest trucizną, którą karmię swoją duszę i umysł, a to prowadzi ostatecznie do zatrucia siebie samej, do samozagłady.

Pojedyncze płatki śniegu, spadające na ciepłe dłonie, nikną w oka mgnieniu. Mała kulka śnieżna jest niewinna. W śnieżnej bitwie daje dużo zabawy i trafienie nią co najwyżej nabije guza. Jednak wielka śniegowa kula czy ubity śnieg są już niebezpieczne. Ulepiony bałwan topnieje w promieniach bladego zimowego słońca. Zwarta pokrywa śniegu na stokach górskich niczym beton, staje się zagrożeniem i potrafi zsunąć się, jako śmiercionośna lawina. Podobnie jest z nieprzebaczeniem. Paweł nie bez powodu zachęca, niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym (Ef 4:26). Nie bez powodu upomina po imieniu Ewodię i Syntychę, najwyraźniej skłócone ze sobą kobiety w kościele w Filipii (Fil 4:2). On rozumie niebezpieczeństwo postawy bierności, zaniechania, tak jak mieszkańcy alpejskiej wioski. Nieusunięte na bieżąco zaspy śnieżne paraliżują życie. Małe, z pozoru niewielkie nieporozumienie, niewybaczone, a pielęgnowane, po miesiącu, po roku urasta do rozmiarów konfliktu, obsesji, winy nie do wybaczenia. Tak się też dzieje, gdy pozornie odpuścimy sobie zajmowanie się procesem przebaczenia. Żal i rozgoryczenie bez przebaczenia nie miną, a raczej urosną. Czas niczego sam nie leczy. Warto przyjrzeć się terminom powstania żalu, który noszę w sercu, terminom przykrych niewybaczonych wydarzeń, terminom zrodzenia się niechęci, czy braku sympatii do brata, czy siostry. Czy sprawy są świeże? Czy są raczej stare, oblepione pielęgnowanym poczuciem tak słusznego żalu, krzywdy, straty. Może minęło wiele zachodów słońca i wiele bezsennych nocy z powodu jakże słusznego gniewu. Krzywdziciel jest nam coś winien, przynajmniej wyjaśnienie, przeprosiny, zadośćuczynienie. Powinien ponieść karę. Pan Jezus jednak mówi, aby przebaczyć swoim winowajcom. Przebaczenie to świadome odpuszczenie. Odpuszczenie to świadoma rezygnacja z tego, co się nam należy. To nie zamiatanie żalu pod dywan i udawanie, że nic się nie stało. Ukryte emocje żalu wrócą po czasie. Zatem jeśli wybaczam, odpuszczam, to świadomie rezygnuję z pilnowania tego, by sprawiedliwości stało się zadość, rezygnuję z potrzeby samodzielnego sprawiedliwego osądu winowajcy, decyduję się błogosławić. Robię to systematycznie, codziennie…

Stając przed Bogiem i Jego światłem, Jego świętością, możemy mieć pewność, że On roztopi każdą lodową fortecę w nas, stopi każdego bałwana w nas. Można przed Nim szczerze wylać swój ból, żal, gniew. On zrozumie, pocieszy. Da siłę, by wybaczyć i odwagę, by prosić o przebaczenie. Dziś pod Twój przynoszę krzyż ciężar co przygniata mnie. O Panie! Już nie chcę sam go nieść…