fbpx

Tylko komórka, czy już człowiek?

Wychodzę w tym artykule z założenia, że życie wszystkich ludzi, oprócz poszukiwanych za najgorsze zbrodnie złoczyńców, należy chronić. Wierzę, że jeśli ktoś jest człowiekiem, to jego życie ma wartość samo w sobie, jako właśnie życie człowieka a nie krowy czy małpy, i w tym wymiarze jest ona taka sama jak wartość życia jakiejkolwiek innej istoty ludzkiej. Nie ma znaczenia to, gdzie przebywa (w łonie matki czy poza jej organizmem), czy go ktoś widział, czy nie oraz jak wygląda (zarówno człowiek wyglądający jak nie-człowiek, ze względu na swój początkowy rozwój, czy też ze względu na deformujące go w późniejszym okresie inwalidztwo; ze względu na to, że jest człowiekiem, ma prawo do życia). 

Stąd znalezienie odpowiedzi na pytanie o nienarodzone i sposób, w jaki można i należy je traktować, oznacza, że trzeba sobie odpowiedzieć najpierw na poprzedzającą je kwestię, mianowicie: kiedy człowiek staje się człowiekiem? Czy wychodząc z łona kobiety po 9 miesiącach? Czy 28 dni po porodzie? A może wcześniej, w łonie matki? A jeśli wcześniej, to kiedy?

Co to znaczy człowiek?

Najpierw rozpatrzmy kilka faktów, które wprowadzą nas w bytowanie, sposób istnienia nienarodzonego, jego rozwój. A więc spójrzmy na cechy owej rozwijającej się w brzuchu kobiety istoty, na to, co i kiedy się dzieje, rozpoczynając od momentu zapłodnienia (godzina 0)[1]:

  • podział komórek (w przypadku bliźniaków jednojajowych): 2-4 dzień,
  • zagnieżdżenie zygoty: 7 dzień,
  • wysłanie informacji hormonalnej powstrzymującej cykl miesięczny, przygotowującej piersi do laktacji i sprawiającej zmiany w miednicy: 10 dzień,
  • bicie serca: 18 dzień,
  • przetaczanie własnymi siłami krwi: od ok. 21 dnia (3 tygodnie),
  • wykształcenie się oczu: 28 dzień (ok. 4 tygodnia),
  • działanie mózgu możliwe do zaobserwowania przez elektrofalogram (to nie oznacza, że wcześniej go nie ma, ale że wcześniej jest to dla dzisiejszej techniki wciąż niemożliwe do ustalenia): 40 dnia (6 tydzień),
  • pojawienie się zarodków zębów mlecznych: 6,5 tygodnia,
  • ssanie palca: ok. 50 dnia (6-7 tydzień),
  • ruchy ciała: 6-7 tydzień. Reaguje całym ciałem na bodźce zewnętrzne, choć są wciąż niezauważalne dla matki,
  • wydzielanie soków żołądkowych: 8 tydzień,
  • wykształcenie się wszystkich organów wewnętrznych: 8 tydzień,
  • zezowanie, przełykanie, ruchy językiem: 9-10 tydzień,
  • samodzielne oddychanie: 11-12 tydzień (trzeci miesiąc). O ok. 20 proc. wolniejszy rytm, jeśli matka pali. Najpierw to nieregularne oddechy, które powoli stają się regularną czynnością,
  • pojawiają się paznokcie i rzęsy: 11-12 tydzień. Pomimo że waga wciąż praktycznie żadna - ok. 30 gramów! Na tym etapie rozwoju wszystkie narządy funkcjonują. Jest bardzo wrażliwe na ból, odbiera ukłucie szpilką, hałas; szuka wygodnej pozycji, kiedy jest niespokojne. W tej fazie, w opinii Arnolda Gesela, „organizacja jego psychomatycznej osobowości jest dobrze ukierunkowana”. Po tym czasie nic nowego nie będzie się rozwijać lub zmieniać funkcji, będzie następował jedynie naturalny dalszy wzrost i dojrzewanie organizmu.
  • Należy tu powiedzieć, że dopiero po tym momencie prawo polskie zaczyna prawnie chronić ów byt jako człowieka. Oznacza to, że wyżej opisana istota prawnie wciąż nie jest rozpoznawana jako człowiek, a co za tym idzie - można ją traktować jako zbędną część kobiety.

Co dzieje się dalej?

  • Śpi i budzi się razem z matką. Można go nauczyć kojarzenia dźwięków z mającymi nastąpić bodźcami bólowymi i ucieczki przed nimi. Nie wszystkie dzieci będą reagować tak samo, są już indywidualnościami (13-14 tydzień).
  • Czuje smak: 13-14 tydzień; jeśli jego płyn owodniowy stanie się słodszy, będzie połykać go częściej; jeśli będzie kwaśny, to przestanie połykać.
  • Słyszy; prawdopodobnie pamięta: 14 tydzień.
  • Śni (obserwujemy fale REM, które mówią o aktywnej fazie snu): 24 tydzień.
  • Może płakać; zakrywa oczy przed światłem (pada na brzuch bardzo mocno): 17 tydzień.

Trzy możliwe odpowiedzi

Na pytanie, kim jest owa istota, można udzielić odpowiedzi przynajmniej na trzy możliwe sposoby. Po pierwsze z perspektywy nauki, czyli medycyny. Po drugie, z perspektywy filozoficznej. Po trzecie, z perspektywy religijnej, którą w tym artykule, przeznaczonym dla ludzi wierzących, ograniczę do przedstawienia wniosków opartych na Piśmie Świętym.

Odpowiedź medyczno-naukowa

Oczywiście, jak każda nauka, medycyna posługuje się własnymi specjalistycznymi pojęciami, których używa w swych wypowiedziach. Przyjrzyjmy się pokrótce tym niezbędnym dla zrozumienia udzielanym odpowiedziom.

Po pierwsze, zapłodnienie to połączenie się gamet żeńskiej z męską i wytworzenie zygoty. Gamety to komórki płciowe (plemniki albo komórki jajowe). Zygota to komórka diploidalna powstała z połączenia komórek płciowych [2]. Zarodek to u człowieka rozwijający się osobnik w okresie od zapłodnienia do końca 8 tygodnia ciąży (definicja położnicza) lub do powstania pierwotnych narządów osiowych takich jak struna grzbietowa i cewa nerwowa, co następuje w końcu 7 tygodnia rozwoju. Płód to osobnik od 9 tygodnia (definicja położnicza) lub od 7 tygodnia życia (definicja embriologiczna) do porodu.

Człowiek pojawia się... gdy działa mózg
Niektórzy medycy (i nie tylko) łączą nazwanie jakości owego życia z określeniem: życie człowieka z działaniem mózgu. Zarodek stawałby się więc ludzkim płodem około 6-7 tygodnia. Argument opiera się na rozumowaniu, iż skoro przyjmuje się w medycynie za moment śmierci nieodwracalne ustanie czynności układów krążenia, oddychania, a przede wszystkim mózgu i zniesienie ogółu jego funkcji jako jednostki czynnościowej, łącznie z zanikiem świadomości, to analogicznie jego pojawienie się jest momentem, w którym powstaje życie.

Problem polega na tym, iż nie jest to tak wyraźna definicja. Dr Piotr Jurkowski pisze tak: „Nie jest prawdą, że brak aktywności mózgu jest uważany za moment śmierci człowieka. Występują przejściowe stany braku aktywności komórek nerwowych kory mózgowej obserwowane jako linia izoelektryczna w zapisie EEG. Ludzie tacy mogą nawet bez specjalnych zabiegów ożyć”. Wielogodzinny brak aktywności jest po prostu pomocniczym kryterium śmierci kory mózgowej czyli tzw. „osobniczej śmierci człowieka”. Nie jest też prawdą, że komórki nerwowe tworzące mózgowie rozpoczynają swoją aktywność w 12 tygodniu życia wewnątrzmacicznego. Powstanie mózgowia jest przez embriologów datowane na 3-4 tydzień. Przebudowa i doskonalenie mózgowia odbywa się przez cały okres prenatalny i również w okresie postnatalnym (czyli po urodzeniu się dziecka).

Po drugie, jest to definicja nie mająca przełożenia w prawie, podczas gdy przyjęcie jej względem nienarodzonych w oczywisty sposób owe skutki prawne posiada - istoty przed tym momentem są traktowane jako zbędna część kobiety, których zgodnie z prawem polskim chronić nie należy. Obecnie podstawą do zezwolenia na zaniechanie czynności leczniczych, czyli praktycznie śmierć całego organizmu człowieka, jest w niektórych krajach stwierdzenie wielogodzinnego braku potencjałów w zapisie EEG pacjenta pomimo stymulacji silnymi bodźcami.

Po trzecie, takie spojrzenie może być argumentem za ochroną życia od samego początku, gdyż całkiem prawdopodobne, że brak rejestrowania życia wynika z problemów aparatury, a nie samych funkcji organizmu płodu. Oddajmy znów głos dr. Jurkowskiemu: „Skoro każda żywa komórka pobudliwa może zmieniać swój potencjał, więc powinien być możliwy zapis potencjału od momentu wyróżnicowania się takich komórek. Tak więc brak zapisu czynności bioelektrycznej np. w 4 czy 5 tygodniu wewnątrzłonowego życia dziecka wynika tylko z możliwości technicznych lub warunków wykonywania badania. Należy pamiętać też o tym, że już od zapłodnienia każdy z nas ma indywidualne cechy i swoje tempo rozwoju. Dotyczy to również mózgowia. W pracy naukowej nikt rozsądny nie napisze, że nie ma, lecz że dotychczas nie stwierdzono”.

Człowiek pojawia się... w momencie poczęcia
Dr Willke twierdzi, że jedynym rozsądnym momentem, na który medyk może wskazać bez posądzenia o zarzut arbitralności w swym osądzie, to moment poczęcia. Od tej bowiem chwili jest to nie potencjalny człowiek, ale człowiek o całkowitym potencjale. Jej rozumowanie wygląda następująco:

„Jak zdefiniować, ocenić, czy coś jest życiem ludzkim? Powinniśmy zapytać: czy istota jest żywa? Tak. Posiada cechy życia. Czyli reprodukuje własne komórki i rozwija je. Czyli, prościej, nie jest martwa. Czy jest to istota ludzka? Tak. Jest wyjątkową istotą, całkowicie odróżnialną od jakiegokolwiek innego żywego organizmu, całkowicie ludzką w swoich cechach, w tym w swoich 46 chromosomach, i może się rozwinąć jedynie w postać w pełni dojrzałego człowieka [a nie w coś innego - przyp. MW]. Czy jest kompletna? Tak. Nic nowego nie zostanie dodane od momentu połączenia plemników i komórki jajowej aż do śmierci oprócz wzrostu i rozwoju tego, co od tego momentu tam się znajduje. Wszystkiego, co potrzeba, to czas, aby się rozwinąć i dojrzałość.

Czy jest to więc tylko jedna komórka? Tak. Ale istotna i wyjątkowa. Ta jednak komórka jest obecnie albo męska, albo żeńska. Ów człowiek jest unikalny, czyli nigdy wcześniej w historii świata taki dokładnie osobnik ludzki się nie pojawił. Nigdy w historii kolejny raz drugi dokładnie taki człowiek nie powstanie. Byt ten jest kompletny, czyli nic więcej - żadna część - nie zostanie dodana. Byt ten jest zarządzany od środka, rozwijając się w samokontrolowanym, ciągłym procesie wzrostu, rozwoju i wymiany własnych obumarłych komórek. Ta żywa istota jest zależna od swej matki w zakresie ochrony i pożywienia, ale we wszystkich innych aspektach jest całkowicie nowym, innym, unikalnym i niezależnym bytem”[2].

Innym naukowcem, o którym warto wspomnieć, jest francuski genetyk prof. Jérôme Lejeune. W sierpniu 1989 r. sąd w Maryville, w stanie Tennessee w USA, miał zająć stanowisko w sprawie o szczególnym znaczeniu dla etyki. Miał rozstrzygnąć, czy siedem ludzkich embrionów, znajdujących się w stanie zamrożenia, powinno zostać uznanych przez prawo za wspólny majątek małżonków, którym mogą swobodnie dysponować jako rzeczą, czy też za istoty ludzkie. Jérôme Lejeune, profesor katedry Genetyki Fundamentalnej na Wydziale Medycyny w Paryżu i odkrywca trisomii 21 (przyczyny mongolizmu), zeznawał jako biegły na tym procesie. Oto jego słowa:

„To, co definiuje istotę ludzką, to jej przynależność do naszego gatunku. A więc fakt, czy jest ona starsza, czy młodsza nie przyczynia się do zmiany gatunku. Ani żaden młodzieniec, ani żaden staruszek nie przeniósł się z jednego gatunku do innego. Należą do rodzaju ludzkiego. I to jest właśnie definicja”.

Czy zygotę należy traktować z takim samym szacunkiem, co dorosłą jednostkę ludzką?
„Na to pytanie nie odpowiadam, ponieważ wychodzę z punktu widzenia wiedzy. Tłumaczę jedynie, czym jest istota ludzka, a sędzia jest tym, który ma rozstrzygnąć, czy ta istota ludzka ma takie same prawa jak cała reszta. Jeżeli wprowadzi się zróżnicowanie między istotami ludzkimi, należy podać powody, dla których to zróżnicowanie się wprowadza. Ale jeżeli pyta się mnie Pan, jako genetyka, czy ta istota jest istotą ludzką, odpowiedziałbym: tak; wobec tego, że jest istotą i jest ludzką, a więc jest istotą ludzką”.

Podsumowując: z perspektywy naukowej zygota jest człowiekiem, ponieważ jest żywa, i jest życiem już ludzkim - ludzkim, a nie jakimś innym, czy też ludzkim jedynie w części bądź ludzkim jedynie potencjalnie w przyszłości. Zawiera bowiem pełny potencjał do przyszłego rozwoju, jest unikalna, posiada pełny garnitur genetyczny, niczego jej nie brakuje. Życie to będzie rozwijać się naturalnie i płynnie - prenatalnie i po porodzie - bez żadnych dodatkowych koniecznych zmieniających jego jakość ingerencji, właśnie takim, jakim jest, i nie innym. Jakiekolwiek więc próby wskazywania innego momentu, jako przełomowego dla istnienia tego życia, są sztuczne i arbitralne, bowiem wszystko, co następuje po powstaniu zygoty, to rozwój życia, które istnieje w swym określonym kształcie i jakości właśnie od tego momentu, nie zaś od jakiegokolwiek innego. Wszystko, co następuje po powstaniu zygoty, to różne etapy rozwoju tego życia, które swą jakość zyskało w chwili, gdy powstała zygota, czyli życia, które się w swym charakterze nie zmienia, a ów charakter jest ludzki.

Koniec części pierwszej

Przypisy:

1 Opracowanie niniejsze pochodzi z strony www.abortionfacts.com. Tłumaczenie autora artykułu.

2 Korzystam z: Polski Słownik Medyczny, Embriologia człowieka, Położnictwo, red. R. Klimek

3 J.C. Willke, Why can't we love them both, www.abortionfacts.com.

 

Żyjemy w świecie, który ze względu na różne przyczyny: opinię społeczną, grupy lobbystyczne, niewiarę w Boga, a przede wszystkim milczenie ofiar nie widzi, bo nie chce widzieć oczywistego faktu, że nienarodzone dzieci to ludzie i w związku z tym zezwala na najgorsze z możliwych przestępstw - na morderstwo.

Odpowiedź filozoficzna

Z pewnością stanowisk filozoficznych odnoszących się do kwestii aborcji jest wiele. W tym artykule ograniczę się do jednaj, ze względu na jej bezpośredniość w nazywaniu stanowiska moralnego kryjącego się za wszystkimi próbami traktowania nienarodzonego życia ludzkiego instrumentalnie i przedmiotowo. Będą to fragmenty wywiadu profesora Petera Singera, wykładowcy elitarnego uniwersytetu Princeton w Stanach Zjednoczonych[1]. Jeśli wierzyć rektorowi tej uczelni, miałby to być „najbardziej wpływowy z żyjących etyków”. W swoich ponad dwudziestu książkach oraz w niezliczonych artykułach naukowych Singer uzasadnia, dlaczego przyznaje on prawa człowieka i ludzką godność tylko ludziom, którzy mają świadomość.

„Peter Singer: Z moralnego punktu widzenia nie jest przecież ważne, czy embrion to ludzkie życie, lecz jedynie pytanie, jakie ma on możliwości i właściwości. Ponieważ to na nich opiera się jego moralny status.

Der Spiegel: Ale embrion we wczesnym stadium nie ma przecież praktycznie większych zdolności niż bakteria czy - powiedzmy - sadzonka kartofla. A więc znajduje się pod względem moralnym na tym samym poziomie co one?

Peter Singer: Różnica polega na tym, że embrion ma rodziców, dla których może on mieć znaczenie. A sadzonka kartofla ich nie ma.

Der Spiegel: Jeśli jednak ci rodzice nie mieliby nic przeciwko temu, można by użyć tego embrionu do każdego dowolnego celu - nawet jeśli miałby on posłużyć do wyrobu kremu do twarzy czy środka wzmagającego potencję?

Peter Singer: Nie miałbym z tym etycznego problemu.

Der Spiegel: Czy w pańskich oczach nie ma żadnego znaczenia fakt, że ten embrion nie ma wprawdzie rozumu, ale ma potencjał, żeby ten rozum wykształcić?

Peter Singer: Nie - w każdym razie nie w tym świecie, w którym nie cierpimy na niedostatek ludzi. Nie mamy przecież żadnych problemów z powiększaniem zaludnienia świata - jeśli już, to raczej z czymś wręcz przeciwnym. Proponowałem kiedyś, żeby wprowadzić okres przejściowy 28 dni po urodzeniu, po którym dopiero dziecko nabywałoby pełnię praw. Jest to co prawda arbitralnie wybrany moment, który zapożyczyliśmy z idei pochodzącej ze starożytnej Grecji. Dałoby to jednak rodzicom czas na decyzję.

Der Spiegel: Oznacza to, że do tego czasu rodzice mogliby zabić swoje dziecko po prostu dlatego, że go nie chcą?

Peter Singer: Zależałoby to od okoliczności. We wszystkich krajach rozwiniętych zapotrzebowanie adopcyjne na jako tako zdrowe dzieci jest zdecydowanie większe niż podaż. Dlaczego więc mieliby zabijać dziecko, skoro mogliby je oddać do adopcji?

Der Spiegel: A dzieciom, które już nie są jako tako zdrowe pozwalałoby się po prostu umrzeć?

Peter Singer: Byłoby to zdecydowanie odmienne od naszej oficjalnej, chrześcijańskiej etyki. Ale w wielu innych kulturach nie jest to postrzegane jako okrucieństwo. W starożytnej Grecji dziecko było włączane do społeczności dopiero po 28 dniach od narodzin - przed upłynięciem tego okresu można było je porzucić gdzieś w górach. W Japonii bardzo długo zabijanie dzieci uchodziło za rzecz całkiem normalną, jeśli ich narodziny następowały zbyt szybko po sobie.

Der Spiegel: To, że jest to u nas zabronione, jest przecież wielkim, humanitarnym osiągnięciem.

Peter Singer: Chrześcijanie przywykli uważać, że wszystko, co robią, stanowi postęp moralny. Miałbym tu swoje wątpliwości. Powiedzmy to w ten sposób: jeśli ludzie znajdują się na tak niskim poziomie intelektualnym, że nie są świadomi sami siebie, to nie mamy obowiązku utrzymywać ich przy życiu”.

Poglądy Petera Singera są świadectwem obecnej zmiany trendów w światowej etyce, która zasługuje na oddzielny artykuł. Tu warto jedynie wspomnieć, iż zgodnie z owym nowym spojrzeniem życie samo w sobie nie ma wartości; ma ją, kiedy jest to życie godne, realizujące się, stąd owej godności podstawowym warunkiem jest świadomość i zdolność do samorealizacji, dostęp do wszelkich wygód, luksusów i środków stawania się doskonalszym i bardziej spełnionym. Jakiekolwiek inne życie nie jest życiem prawdziwie zasługującym na szacunek. Oznacza to, że słusznie należy zabijać tych, którzy tego potencjału nie mają, dodatkowo swym istnieniem ograniczając potencjał tych, którzy mogliby się zrealizować pełniej. Czyli na przykład, kobieta myśląca o karierze ma prawo usunąć niechcianą ciążę i jest to etycznie słuszna decyzja, bo ma prawo do kariery, a dziecko, które ma jak na razie znacznie mniejszy od niej potencjał, tego prawa (i prawa do życia) nie ma. Inny przykład postawy wynikającej z takiej etyki to pytanie, które w Holandii usłyszało kiedyś małżeństwo, spacerujące ze swą kochaną i kochającą córką na wózku inwalidzkim po parku: „dlaczego je tak męczycie?”. Znów, zdaniem pytającego, na dziecku tym należy dokonać eutanazji, bowiem nigdy nie będzie miało pełnych możliwości do samorealizacji. Argument, który również bazuje na takim rozumowaniu, to twierdzenie, iż nie należy pozwalać rodzić się dzieciom w patologicznych rodzinach.

Odpowiedź biblijna

Zarówno Kościół katolicki[2], jak i protestantyzm jednym głosem występują przeciw traktowaniu nienarodzonego dziecka przedmiotowo. Jeśli chodzi o argumentację biblijną, jest ona bardzo zbliżona.

Obraz Boży jest wyjątkową cechą życia każdego człowieka. Podstawowy tekst rzucający światło na godność człowieka to 1 M 1:26-27. Być człowiekiem to być stworzonym nie inaczej niż na obraz Boży. Na czym on polega? W czym tkwi? Tekst nie wskazuje na jakąś konkretną cechę człowieka, raczej na sam sposób stworzenia: stąd to, co zostało stworzone, a więc człowiek, jako taki, jest obrazem Bożym. Stąd KAŻDY człowiek jest stworzeniem Bożym, stworzonym według owego specjalnego wzorca. Skutkiem tego jest wyjątkowa wartość życia człowieka, znów: nieuzależniona od czegokolwiek innego; to wartość człowieka wynikająca z prostego faktu bycia człowiekiem. Jest to potwierdzone przez tekst 1 M 9:6, gdzie uzasadnieniem dla zakazu swobodnego pozbawiania życia człowieka przez człowieka oraz najwyższego wymiaru kary za morderstwo jest właśnie noszenie w sobie obrazu Bożego przez każdego najwyraźniej, nawet po Upadku, człowieka. Nie ma żadnych dodatkowych uwarunkowań. Po Upadku w grzech obraz Boży, choć wypaczony, wciąż jest w nas obecny. Podsumowując więc, życie ludzkie jest wyjątkowe, ponieważ człowiek, jako taki, jest wyjątkowy. Nie wolno nikomu go bezkarnie zabijać, bo życie ludzkie jest wyjątkowym rodzajem życia.

Płód jest człowiekiem. Ps 139:13-16 uczy, że Bóg stwarza dziecko w łonie matki; zarówno proces tworzenia się dziecka, jak i skutek jest cudowny. Bóg ma nad jednym i drugim całkowitą kontrolę. Podobnie księga Joba 10:8-1 uczy, że życie ludzkie rozpoczyna się w łonie matki. Życie jest darem od Boga, czego synonimem jest bycie człowiekiem. Jer 1:5 uczy, że Jeremiasz został stworzony w łonie matki, i wtedy również rozpoczął się realizować Boży plan względem Jeremiasza, a nie od chwili urodzenia czy jakiejkolwiek innej.

Poczęcie determinuje istnienie człowieka. Ze słów zwiastowania Marii w Łk 1:35-36 uczymy się, że istnieje rozróżnienie pomiędzy momentem poczęcia i urodzenia, oraz że to poczęcie determinuje istnienie człowieka. To poczęcie a nie cokolwiek innego sprawiło, zdeterminowało, kto się urodzi w łonie Marii. W wersecie 35 widzimy, że urodzenie człowieka jest skutkiem „zacienienia”, czyli zapłodnienia (jakkolwiek akurat w tym przypadku trudno mówić o zwykłym zapłodnieniu). Fragmenty takie jak Łk 1:41 i 44 bardzo wyraźnie nazywają płód „dzieciątkiem”. Jest to zwykłe słowo, używane zazwyczaj na określenie dzieci już po urodzeniu. Podobnie 1 M 25:23 i Rz 9:11 mówią o Jakubie i Ezawie jako o ludziach, choć jeszcze nie zostali urodzeni, więcej: już wtedy Bóg realizował względem nich swe odwieczne zamiary, już wtedy traktował ich jako ludzi o pełnym potencjale, natomiast już w sposobie wyjścia z łona widzimy ich ukształtowany charakter.

W końcu, z J 1:16 uczymy się, że stać się człowiekiem, to przyjąć ciało. Odkąd Syn Boży przyjął ciało, stał się człowiekiem w pełnym znaczeniu tego słowa. A więc, logicznie rzecz biorąc, nastąpiło to w chwili poczęcia czy też chwilę po nim, czyli w momencie, gdy powstała zygota, gdy pojawiło się to, co jest pierwszym etapem fizycznego ciała (o ile można mówić o początku odrębnego ciała, to pojawiło się właśnie w tym momencie).

Ze słów zapisanych w J 3:16 uczymy się, że jest dystynkcja, rozróżnienie pomiędzy odwiecznym Synem a Ojcem. Na ten obraz zostaliśmy stworzeni. Stąd płód jest oddzielnym bytem niż byt, z którego pochodzi, a więc płód nie jest po prostu częścią ciała matki. Jest to o tyle istotne, że często słyszy się argument, jakoby płód nie był oddzielną osobą, ale jedynie częścią ciała matki, z którą to częścią ciała ma prawo robić, co zechce.

Podsumowując: człowiek jest wyjątkową istotą, której życie ma samo w sobie niezbywalną wartość obrazu Bożego. Z tego względu nie wolno zabijać człowieka bezkarnie. Człowiek jest człowiekiem od poczęcia, od którego realizuje się również Boży plan względem niego. Płód jest człowiekiem. Nie jest jakąś inną istotą. Płód nie jest więc częścią matki, ale jest jej dzieckiem. Istnieje ciągłość istnienia od momentu stworzenia w łonie matki w sposób nieznany i do końca niepoznawalny przez człowieka, którego autorem jest Bóg, przez moment porodu do istnienia poza łonem. To poczęcie, zapłodnienie jest (z ludzkiej perspektywy) początkiem życia.

Argumenty za aborcją

Aby móc całościowo odnieść się do pytania o status nienarodzonych dzieci, należy jeszcze rozpatrzyć logicznie argumenty za traktowaniem dziecka w łonie matki jako zbędnej części kobiety.

Mój brzuch należy do mnie!
„Należy do mnie” ma tu implikować: „mogę z nim robić, co zechcę”. To oczywiście nieprawda. Jeśli płód jest niezależnym bytem, który jedynie w kilku, choć kluczowych funkcjach życiowych, jest zależny od kobiety, która go nosi (w niczym nie chcę ująć roli matki; chcę po prostu wskazać, że dziecko jest od-dzielnym bytem, bez względu na bliskość swego związania z matką. Zresztą, podobnie dzieje się po urodzeniu. Bez matki również jest praktycznie skazane na śmierć, a przecież z tego powodu nie odmawiamy mu odrębnej tożsamości), to nie jest jedynie częścią brzucha matki. Czy jeśli powstanie dziecko z probówki, będzie należeć do laboratorium?

Wolność dysponowania własnym ciałem
To bardziej naukowa wersja wcześniej przywołanego argumentu. W odpowiedzi chcę podkreślić: płód to nie jest ciało kobiety; nie mamy tak czy inaczej takiej wolności. W końcu: na tak sformułowany argument warto odpowiedzieć: dobrze, wolność, ale KOGO? Tylko matki? Dlaczego nie dziecka? Ostatnio natrafiłem na następującą informację: „W dniach 18-22 września 2004 r. odbyła się w Genewie (...) konferencja na temat bezpiecznej aborcji z udziałem międzynarodowych ekspertów, przedstawicieli rządów, lekarzy i organizacji pozarządowych (...) Obrady poświęcone były planowanej na przyszły rok przez WHO publikacji, której celem jest poprawa jakości i dostępności usług przerywania ciąży na świecie. Aborcja jest prawnie dopuszczalna w przeważającej większości krajów, przynajmniej w określonych przypadkach. Tymczasem prawo często jest interpretowane i realizowane w sposób znacznie bardziej restrykcyjny, przez co aborcja jest praktycznie bardzo trudno dostępna, jak to ma miejsce w Polsce (...). W rezultacie kobiety korzystają z usług gorszej jakości, narażając przez to swoje życie i zdrowie”. Ciekawe, że szermierze walki o godne i wygodne życie kobiety, o jej prawo do wolności usuwania niechcianej ciąży ani się nie zająknęli o prawach i trosce o życie i zdrowie dziecka. Wszystkie te argumenty opierają się na milczącym, fałszywym, jak pokazałem, założeniu, choć bardzo politycznie poprawnym, iż płód nie jest pełnowartościowym człowiekiem. To nie jest więc popieranie wolności, ale całkowitej dyskryminacji jednego człowieka przez drugiego, stanie po stronie silniejszego, odmowa prawa do życia jednemu ze względu na pragnienie wygody innego obywatela, a wszystko zgodnie z prawem. Podsumowując: prawo do aborcji nie jest wcale realizacją tego postulatu.

Zagrożenie życia matki
Przede wszystkim obecnie NIE ISTNIEJE praktycznie taki problem - przy obecnych możliwościach medycyny. Tak więc nie powinien pojawiać się w dyskusjach, które rozpatrują nie sytuacje modelowe, ale praktykę. Jeśli natomiast rozmawiamy o racjach stricte filozoficznych czy etycznych, to z punktu widzenia Pisma Świętego życie ludzkie jest warte życia ludzkiego, stąd należy dążyć do ocalenia obu i nie stawiać dylematu w kategoriach: które z nich? A jeśli już rzeczywiście musielibyśmy wybrać (choć jak mówię, problem jest tu czysto spekulatywny, nie praktyczny), to odpowiedź na pewno nie brzmi, iż człowiek poza łonem ma więcej praw niż ów w łonie; za kryterium wyboru należy przyjąć zatem inne względy.

Urodzenie dziecka upośledzonego
Po pierwsze, należy zapytać, czy należy ludzi skazywać na śmierć tylko dlatego, że nie będą w stanie dorównać innym? Zapytajmy takich osób. Żyją pośród nas. Jest to argument zakładający tę nową koncepcję godności życia, która wynika z osiągnięć, sukcesu, możliwości konsumpcji, a nie postrzegania życia samego jako wartości. Po drugie, poza kilkoma wyjątkami rzadkich schorzeń i chorób, nie jesteśmy w stanie ocenić STOPNIA upośledzenia, a więc orzec o przyszłym przebiegu rozwoju dziecka. Pewna bliska mi osoba urodziła się jako wcześniak, z bardzo wysokim prawdopodobieństwem różnych wad, a jest całkowicie ich pozbawiona i wyjątkowo utalentowana.

Po trzecie, Pismo uczy nas, że choroby zawierają się w Bożym planie. Choroba Pawła była sposobem uczenia go pokory (2 Kor 12:7-9). Dalej, czasem choroba jest sposobem na ukazanie się chwały Bożej w cudzie uzdrowienia (J 9:1-3; 11:4). Bóg również przez choroby i upośledzenia realizuje swój plan. Mówiąc wprost, nie powinniśmy zabijać ludzi dlatego, że są chorzy, a przez to uciążliwi! Bóg realizuje swój plan i poprzez choroby. W końcu, warto zauważyć, że wbrew rzucanym hasłom, nie chodzi tu o dobro dziecka. Nie chodzi o troskę o nie, ale o ochronę rodziców przed kłopotami. Nie chcą takich dzieci. I choć możemy zrozumieć ich ból oraz powinniśmy im pomóc w miarę możliwości w noszeniu tego ciężaru, nie wolno nam zezwalać im z tego względu na morderstwo.

Powody ekonomiczne
To przeciwstawianie doli dziecka losowi matki. Warto zauważyć, że cała konstrukcja różnych rzewnych wywodów opartych na tym argumencie jest zbudowana tak, jak gdyby to dziecko było winne temu, że je powołano do życia, jakby ono było odpowiedzialne za wejście w ten świat, i jako gość, który chce się do nas wprosić wbrew naszej woli, może być więc pozostawione przed drzwiami. Jak gdyby celowo, rozmyślnie i okrutnie niszczyło świat swojej matce, którą należy zwolnić z tego przykrego i dużego obowiązku. Kto jest odpowiedzialny za przyjście na świat dziecka? To nie była decyzja dziecka, ale ojca i matki. Kto powinien ponieść ciężar decyzji ojca i matki? Dziecko? Czy rzeczywiście dziecko jest tutaj katem, a matka ofiarą? Czy rzeczywiście dziecko powinno skupić na sobie skutki decyzji matki i ojca? Czy rzeczywiście słusznie jest pozbawić życia niewinne dziecko dla oszczędzenia cierpień nierozsądnej nastolatce czy marzącej o karierze studentce, która nie potrafiła oprzeć się pokusie?

Czasem dorzuca się tutaj jeszcze argument, że ojciec się nie poczuwa do odpowiedzialności albo że uciekł. W domyśle: jaka ona biedna. W domyśle: ma prawo usunąć ciążę. Znów, zapytajmy wprost: czy to dziecko jest winne, że jego rodzice są nieodpowiedzialni?
Nie zrzucajmy winy na dziecko, bo właśnie ono ma być tutaj w 100 procentach niewinne całej sytuacji! Nie wspierajmy rozwiązłości i braku odpowiedzialności. Świat przyzwala na aborcję, bo tak naprawdę traktuje innych przedmiotowo. Przyzwala, bo chce zrzucać odpowiedzialność za niedojrzałość i głupotę z barek owych matek, ponieważ sam nie chce żadnych obciążeń i trudności. Rozumie te matki. Etyka chrześcijańska jest im obca, niezrozumiała. Znacznie łatwiej jest im utożsamić się z ową matką niż z niechcianym dzieckiem. I łatwo jest ulec owej ułudzie, iż dziecko naprawdę jest tym, które słusznie ponosi skutki głupich wyborów rodziców. Ale my, chrześcijanie, powinniśmy na taki sposób myślenia być odporni. Tylko czy wciąż jesteśmy?

Inne najczęstsze powody ekonomiczne są następujące: ciężka sytuacja materialna matki, niemożność zapewnienia dziecku odpowiednich warunków (ale czy naprawdę lepiej jest je zabić?). Choć w praktyce, z reguły dokonuje się aborcji bez słowa zapytania o powód. Niekiedy sprowadza się ją do sprawy tak błahej jak pójście do dentysty. Generalizując, przyjmuje się, pominąwszy kwestie religijne, że jeżeli opieka nad dzieckiem znacznie by pogorszyła sytuację matki i utrudniła jej lub wręcz uniemożliwiła zdobycie pracy i środków do życia lub spowodowała utratę dotychczasowego miejsca zarobku, aborcja powinna być dopuszczalna. Znów: jakość życia (matki) jest ważniejsza od samego życia (dziecka), które tę jakość obniża.

Ale pójdźmy dalej tym tokiem myślenia: jeśli wolno zabić dziecko ze względów ekonomicznych, to może wolno zrobić cokolwiek ze względów ekonomicznych? A jeśli wolno zrobić cokolwiek dla poprawienia swej sytuacji ekonomicznej i bytowej, to więzienia są zbrodnią wobec niewinnych (pokrzywdzonych) ludzi, którzy po prostu przez kradzież realizowali swoje słuszne prawo. Oczywiście, wszyscy zwolennicy aborcji zarzuciliby mi absurdalność takiego rozumowania. Dlaczego? Ponieważ milcząco zakładają, że nienarodzone dzieci nie są pełnowartościowymi ludźmi - bo jeśli są, moje rozumowanie nie jest absurdem, ale słuszną implikacją. Dzieci, jako milczące w całej dyskusji, należy uprzedmiotowić, uznać, że mają prawo żyć o tyle tylko, o ile służą samorealizacji żyjących ludzi. W tym kontekście bardzo trafna wydaje się obserwacja Jana Pawła II o nie-narodzonej istocie: „Jest ona słaba i bezbronna do tego stopnia, że jest pozbawiona tej znikomej obrony, jaką stanowi dla nowo narodzonego dziecka jego błagalne kwilenie i płacz”. Czy właśnie dlatego mamy prawo zlekceważyć jej prawa?

Podsumowując: żyjemy w świecie, który ze względu na różne przyczyny: opinię społeczną, grupy lobbystyczne, niewiarę w Boga, a przede wszystkim milczenie ofiar nie widzi, bo nie chce widzieć oczywistego faktu, że nienarodzone dzieci to ludzie i w związku z tym zezwala na najgorsze z możliwych przestępstw - na morderstwo.

Blog

Jako przykład sposobu myślenia naszych rodaków chciałbym zacytować fragment dyskusji z blogu proaborcyjnego, który bardzo mnie poruszył. Pamiętajmy, że nie dyskutujemy o abstrakcyjnych zasadach, ale zasadach życia. Życia, którym żyją ludzie i które wyciska swój ślad na charakterze i sposobie myślenia i spojrzenia na Boga, wartości i samych siebie.
„(...) Sama usunęłam ciążę dwukrotnie, zrobiłam to w sytuacji przymusowej - po raz pierwszy w stanie wojennym, w okresie internowania mojego męża, a po raz drugi - w związku z rozwodem - po prostu odkryłam po zajściu w ciążę, że mąż ma kochankę, co położyło kres naszemu związkowi - nie należę do kobiet, które potrafiłyby wybaczyć coś takiego. Aborcja dwukrotnie zapobiegła poważnym perturbacjom życiowym i - zabrzmi to patetycznie, zbyt patetycznie, ale mimo to użyję tego określenia - uratowała moją godność jako kobiety, pozwalając spokojnie uporządkować sprawy osobiste”.

„Mam za trzy godziny zabieg, całą noc nie spałam. Jest mi ciężko, ale jestem zdecydowana - wiem, że to dobra decyzja, a raczej - »mniej zła«. Aborcja to nie bułka z masłem. Nigdy w życiu tak się nie czułam. Ale jednocześnie, gdzieś głęboko we mnie krzyczy instynkt: Ratuj się!!! Ratuj swoje życie!!! Słucham komentarzy »obrońców życia nienarodzonego« i włos staje mi dęba - tyle w nich pogardy, nienawiści, niezrozumienia do tych, które to życie noszą w sobie. To, co piszą, jedynie utwierdza mnie w mojej decyzji. Co oni mogą wiedzieć?! Sama teoria. Jeszcze rok temu sama potępiałam koleżankę, która przerwała ciążę ze względu na ciężkie wady rozwojowe płodu. Taka byłam święta. Teraz wróciła do mnie cała moja hipokryzja - jakby mi ktoś zdarł zasłonę z oczu. Przerywam ciążę, bo facet, który jest ojcem dziecka, nie kocha mnie. To dużo mniejszy kaliber niż wady rozwojowe, prawda? A jednak to robię. Nie chcę być sama z dwójką dzieci. Przepraszam cię, istotko, która musisz wrócić - wybieram siebie”.

„Gratuluję decyzji, Aniu. Nie daj sobie nigdy i nikomu wmówić, że zrobiłaś coś nie tak. Wolność uświęca tę decyzję i wara całemu światu, ze szczególnym uwzględnieniem zakłamanych pseudo-moralistów o brudnych rękach i sumieniach, od Twoich indywidualnych wyborów”.

„Już tydzień po. To niesamowite, ale po zabiegu, gdy obudziłam się już ze znieczulenia, ze zdziwieniem odkryłam, że moje serce pełne jest słodyczy i ulgi. Ból przyszedł później - wraz z pierwszym telefonem od ferujących wyroki »przyjaciół«. Czuję się teraz bardzo samotna. Wykluczona. Mam ochotę wyjechać z tego miasta, a może i z kraju. Ludzie tutaj są tak skrajni i dogmatyczni. Moja matka: przecież nic się nie stało! Inni za to nie podają mi ręki. Boże! Kiedy to się skończy? Kiedy świat pozwoli mi wrócić do Dobrej Rzeczywistości? Przykro mi, że ono się nie urodzi. Ze smutkiem dotykam małych ubranek, które zostały dla drugiego jeszcze po pierwszym. Ale też czuję, wiem w głębi duszy, że to była dobra decyzja - dla mnie i dla niego. I nie ma to nic wspólnego z morderstwem - bo skąd przyszłoby to przejmujące uczucie spokoju i ulgi? Urodzić je, a potem winić cały świat za to, jakie mam życie - to byłaby moja klęska”.

„dr P.A. (dokonujący aborcji po godzinach) - Musiałbym cierpieć na schizofreniczne rozdwojenie jaźni, by uznać taką decyzję za błędną lub złą. Aborcja jest jednym ze środków kontroli urodzeń - nie równorzędnym wprawdzie z antykoncepcją - ale zawsze dopuszczalnym i dobroczynnym. Celowo mówię i podkreślam - dobroczynnym - bowiem z mojego doświadczenia wynika, że decyzja o aborcji nigdy nie jest niezasadna. Zawsze istnieją okoliczności, które sprawiają, że dziecko po prostu nie może się urodzić, nie może - bo byłoby to ze szkodą dla wszystkich - a przede wszystkim dla niego samego. Te okoliczności mogą mieć różny charakter - może to być ubóstwo, konieczność zapewnienia godnego bytu starszym dzieciom, poczęcie dziecka w wyniku cudzołóstwa - w czasie trwającego związku małżeńskiego, poczęcie dziecka w wyniku gwałtu. Wszystko to sprawia, że przyjście dziecka na świat byłoby równoznaczne z ufaktycznieniem olbrzymiego zła, a aborcja - jako zabieg, który pozwala temu zapobiec - jest zatem sama w sobie dobra.

Zrzekając się dziecka, skazujemy je na dorastanie w sierocińcu. A sierociniec to tylko dach nad głową i wyżywienie. Za mało, by żyć jak człowiek, za mało, by osiągnąć w życiu spełnienie i szczęście. Przecież brak miłości ze strony bliskich, związana z tym samotność i pustka egzystencjalna - to najgorsze, co może spotkać człowieka. Nikt nie jest w stanie bez tego żyć, jeśli pod pojęciem życia chcemy rozumieć coś więcej niż tylko stan biologicznej wegetacji. Wyobraźcie sobie, co przeżywają te dzieci, gdy patrzą na swoich rówieśników...”.

Co powinniśmy robić?

Przede wszystkim nie dokonywać aborcji. Wcale nie uważam tego za oczywiste, że tak właśnie się w naszych zborach dzieje. W atmosferze społecznego przyzwolenia, przyparta do muru siostra ze zboru, która pozwoliła sobie na współżycie z chłopakiem, może sięgnąć po ten środek załatwienia swoich problemów. Warto w tym kontekście zastanowić się nad tym, jaką postawę przyjąłby zbór wobec niej, rodzącej nieślubne dziecko. Osobiście traktowałbym ją jako osobę ostatecznie dowodzącą swojej dojrzałości i odpowiedzialności, która zdała bolesny egzamin z dorosłości i posłuszeństwa Bogu. Z pewnością atmosfera naznaczenia i drwiny ze strony osób w zborze, które tylko łasce Bożej, bo nie wrodzonej moralności przecież, zawdzięczają to, że same nie znalazły się w podobnej sytuacji, może tylko stać się kolejnym argumentem za zabiciem nienarodzonego. Czy chcemy tego? Pewnie, że lepiej by było, żeby młodzież nie spała ze sobą przed ślubem - i należy o tym nauczać, i należy nazywać to grzechem, a przede wszystkim świadczyć o tym samemu własnym przykładem. Ale musimy umieć wybaczać. Inaczej pośrednio możemy przyczynić się do tego, że jakiegoś dziecka zabraknie na Szkółce Niedzielnej.

Po drugie, rozmawiać z naszymi znajomymi. Mówić, a nie chować się. Uświadamiać im, że cokolwiek noszą w łonie, jest człowiekiem. A nie jakimś półproduktem, który można spokojnie usunąć. W pełnej świadomości, że jest to walka dla Boga i wbrew państwu oraz obecnym trendom etycznym. Nie oczekujmy więc pochwał ani społecznego zrozumienia. Niestety, nasza ewangelikalna tożsamość zbyt łatwo ulega „dostosowaniu się” do świata, nazywając Boże wartości „względnymi kulturowymi przekonaniami”. Często bynajmniej nie z oddania Bogu i prawdzie, ale poddając się silnemu w nas pragnieniu akceptacji i społecznego uznania. Lubimy również odróżniać się od Kościoła katolickiego, jako bardziej postępowi. No więc akurat w tym przypadku nic z tego. Jest to opór ze względu na Boga, sprzeciw nieprzyjemny, zmuszający nas do płynięcia pod prąd.

1 Materiał pochodzi z strony internetowej www.wandea.org

2 „Wśród wszystkich przestępstw przeciw życiu, jakie człowiek może popełnić, przerwanie ciąży ma cechy, które czynią z niego występek szczególnie poważny i godny potępienia. Sobór Watykański II określa je wraz z dzieciobójstwem jako „okropne przestępstwa" (...) Przerwanie ciąży jest - niezależnie od tego, w jaki sposób zostanie dokonane - świadomym i bezpośrednim zabójstwem istoty ludzkiej w początkowym stadium jej życia, obejmującym okres między poczęciem a narodzeniem. Ciężar moralny przerwania ciąży ukazuje się w całej prawdzie, jeśli się uzna, że chodzi tu o zabójstwo, a zwłaszcza jeśli rozważy się szczególnie okoliczności, które je określają. Tym, kto zostaje zabity, jest istota ludzka u progu życia, a więc istota najbardziej niewinna, jaką w ogóle można sobie wyobrazić: nie sposób uznać jej za napastnika, a tym bardziej za napastnika niesprawiedliwego! Jest ona słaba i bezbronna do tego stopnia, że jest pozbawiona tej znikomej obrony, jaką stanowi dla nowo narodzonego dziecka jego błagalne kwilenie i płacz. Jest całkowicie powierzona trosce i opiece tej, która nosi ją w swoim łonie” (Encyklika Jana Pawła II Evangelium Vitae, 58).

 


Słowo Prawdy, kwiecień + maj 2005, przepisała: Agnieszka Kurtyka,